A+ A A-

The Dark And The Light

Oceń ten artykuł
(3 głosów)
(2013, album studyjny)

01. Little Black Book Of Songs - 5:11
02. Don’t Drink With The Devil - 5:10
03. Old Habits Die Hard - 4:35
04. Burlesque - 4:55
05. The Good Old Days - 4:57
06. De la Luz - 1:08
07. Devil In Disguise - 4:41
08. Lonely Are The Brave - 6:02
09. Shadow Of Romance - 3:57
10. Sweet Little Mistreated - 4:50
11. Men Of War - 6:39
12. The Fallen - 2:06

Czas całkowity - 54:11



 

- Doogie White - wokal
- Chic McSherry - gitara
- Andy Mason - instrumenty klawiszowe
- Alex Carmichael - gitara basowa
- Paul McManus - perkusja
oraz:
- Paul Hoddow - puzon (4)
- George Morrison - saksofon (4)
- John Beresford - trąbka (4)


 

 

Media

Więcej w tej kategorii: « Granite Shut Up And Rawk »

1 komentarz

  • Ryszard Lis

    Wydawca: Metal Mind Records
    Gatunek: Hard Rock
    Data Premiery: 13.05.2013

    Drugi studyjny album brytyjskiej formacji Doogie White & La Paz. Zespół powstał w Lanarkshire w Szkocji w 1984 roku. W tamtym czasie muzycy byli regularnie obecni na łamach magazynu Kerrang!, grali setki koncertów, wzbudzali zainteresowanie brytyjskich i amerykańskich firm fonograficznych, ostatecznie uzgadniając trzypłytowy kontrakt płytowy z jedną z nich. Niestety jednak do podpisania kontraktu nie doszło. Ich ostatni koncert miał miejsce w 1988 roku. Doogie White w kolejnych latach współpracował z takimi zespołami jak Midnight Blue, Rainbow, Cornerston, Yngwie Malmsteen czy obecnie Tank. Po ponad dwudziestu latach przypadek sprawił, że zespół ponowił próby. Ich rezultatem był „Granite” wydany na początku 2012 roku, na którym znalazły się przede wszystkim nagrania z wczesnego etapu działalności zespołu. Teraz nadszedł czas na nową płytę, na nowe pomysły. Przyszedł czas na „The Dark And The Light”. Sam Doogie White mówi o tym wydarzeniu: „Nagranie tej płyty było dla nas olbrzymim wyzwaniem, ale wiedzieliśmy, że musimy temu sprostać. Album jest jasny i ciemny – znajduje się na nim wszystko to, co kochamy w tradycyjnych dźwiękach La Paz, ale musieliśmy też pójść trochę mniej grzecznym tropem…” Płyta zawiera dwanaście zupełnie nowych utworów, pełnych aranżacyjnych smaczków – nie brakuje fragmentów zagranych na akustycznej gitarze, są elementy orientalne, kojarzące się z choćby kultowym utworem Rainbow „Stargazer”, a całość wieńczy instrumentalny numer z pseudofolkowymi, szkockimi akcentami, który jest jednocześnie muzyczną klamrą spinającą dwa ostatnie kawałki: „Men of War” oraz „The Fallen”.

    Ciekawostką na tej płycie jest pomyłka w numeracji utworów (brakuje numeru 3), z której wynika, że jest ich 13 tymczasem rzeczywiście na płycie figuruje 12 kompozycji.
    Muzyka i śpiew balansują między starymi kawałkami Deep Purle jeszcze z czasów składu z Davidem Coverdale i Glennem Hughesem („Little Black Book of Songs”), przez co słuchając odnosi się wrażenie zmartwychwstania tamtego składu, Rainbow (wspomniane już wcześniej odniesienie do „Stargazer”), delikatna muzyczna wycieczka kierunku Black Sabbath (którego echa słychać w kawałku „Don’t Drink with the Devil”).

    Mocne akcenty gitary basowej i zwarta współpraca z perkusją w niemal wszystkich utworach, dają potężny efekt wgniatający słuchacza w fotel, na którym akurat siedzi.
    Kompozycyjnie zaskakuje „Burlesque” zapoczątkowane delikatnymi dźwiękami fortepianu a także bluesowym riffem sfuzzowanej gitary, która w tle wypełnia przestrzeń. Fortepian odgrywa jeszcze bardzo ważną rolę w „Lonely Are the Brave” spokojnej, balladowej kompozycji. Dzięki akompaniamentowi klawiszy ten właśnie kawałek zostaje najdłużej w pamięci, pomimo znacznej różnicy do pozostałych kompozycji. Klawisze tworzą bardzo fajne klimaty na tej płycie. Od hammondowskich dźwięków przypominających dokonania Jona Lorda, po akompaniament fortepianowy w wolniejszych kompozycjach. Doogie White to wokalista z długoletnim doświadczeniem w wielu hardrockowych kapelach przełomu lat 80 i 90, co ewidentnie słychać w jego głosie. Podobieństwa do zaśpiewów Gillana, pompatycznych, monumentalnych wokalnych uniesień w stylu Dio, czy wysokich wokaliz Davida Coverdale to jego standardowy warsztat. Przy czym nie ma tu nic z plagiatu, a jedynie własne interpretacje dźwięków nadające całości lekkiej drapieżności i stylistyki hard rockowej.

    Płyta godna polecenia, mocno rockowa, czasami nawet z akcentami heavy metalowymi. Urozmaicona a jednocześnie trzymając wszystkie aranżacje na jednolitym, dobrym poziomie.

    Ryszard Lis niedziela, 01, wrzesień 2013 13:58 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.