Fosforos

Oceń ten artykuł
(7 głosów)
(2021, album studyjny)

01. Golem - 6:26
02. The Groke - 5:00
03. Frankenstein - 8:30
04. Fosforos - 6:22
05. An Invisible Man - 5:38
06. Bakeneko - 4:08
07. La La Land - 2:22
08. The Basilisk - 6:06
09. Ja Monster - 5:17

Czas całkowity - 49:52

- Anna Pawlus – wokal, syntezator
- Tomasz Stoński – gitara, dodatkowy wokal
- Paweł Cebula – gitara basowa
- Michał Szendzielorz – perkusja
oraz:
- Wojciecha Bajera - instrumenty klawiszowe (3)
- Agnieszka Nawrat - saksofon (6)

 

Media

Więcej w tej kategorii: « Moonsoon Dancing Ash »

1 komentarz

  • Gabriel Koleński

    Fosforos to inaczej Wenus, druga planeta od Słońca. Według wierzeń starożytnych Greków, był bóstwem związanym z kultem ciał niebieskich i uosobieniem Gwiazdy Porannej, czyli Wenus właśnie. "Fosforos" to również tytuł ostatniej studyjnej płyty pochodzącej z Wodzisławia Śląskiego formacji Gallileous. Tym razem, zespół uderzył bardziej w kierunku fantastyki i mitologii. Mitologiczne nawiązanie odnajdziemy chociażby na okładce, której centralną postacią jest "Jutrzenka, Fosforos, Hesperos, Helios" z obrazu Stanisława Wyspiańskiego. Z kolei, tytuły poszczególnych utworów nawiązują do różnych postaci znanych z literatury, legend lub popkultury. Muzycznie, też jest nieco inaczej niż na poprzednich dwóch płytach. Jest mniej oczywistego czadu i melodii, za to więcej kombinowania i chyba celowego unikania prostych dróg, jakby zespół za wszelką cenę nie chciał kolejny raz wejść do tej samej wody. Tracą na tym chwytliwość i przebojowość, których jest zdecydowanie mniej, ale dzięki temu "Fosforos" jest albumem bardziej wysmakowanym i ambitnym.
    Delikatny początek singlowego "Golema" wprowadza w nastrój kosmicznymi dźwiękami i umiarkowanym tempem, potem kawałek rozwija się i narasta, a pod koniec wchodzi ładna solówka, choć jest ona trochę w tle. "The Groke" wnosi więcej gruzu, brudu i ciężaru. I bardzo dobrze! Granie stonera czy space rocka na lekko to herezja! Musi być ciężko. Tytułowa postać to angielskie określenie Buki, tak, chodzi o postać z Muminków, nie inaczej! Czyli nie tylko ciężko, ale też z poczuciem humoru! Brzmienie "Frankenstein" przywołuje hard rockowe ballady z lat 70-tych - niby delikatne i klimatyczne, ale mocne uderzenia perkusji budują napięcie, które eksploduje w przyspieszeniu w drugiej połowie utworu. A już prawdziwą ozdobą jest solo na syntezatorze Mooga i cała ta psychodelicznie odjechana końcówka. Szamański trans w tytułowym "Fosforosie" wzmacnia sposób śpiewania Ani, fajnie, że wokalistka zdecydowała się wreszcie śpiewać po polsku! Poza tym, znowu słychać liczne nawiązania do lat 70-tych, ale tych zdecydowanie cięższych. Walcowaty "An Invisible Man" wprowadza bardziej surowy, doom metalowy klimat. To już nie kosmiczny lot w mitologiczno-psychodelicznych przestworzach, ale pełnokrwisty stek podany na dębowym pniu w środku lasu. W nocy. Musiałem sobie wygooglować, czym jest tytułowe "Bakeneko", bo nie jestem aż tak mądry. Otóż, jest to "obecny w folklorze japońskim kot o nadnaturalnych zdolnościach przypominających kitsune czy tanukę." To pierwsze jest lisem, drugie jenotem. A muzycznie? Zdecydowanie inaczej, bardziej lirycznie, nastrojowo, ale nadal mrocznie. Generalnie, to chyba najpoważniejsza i "najciemniejsza" płyta zespołu. Wisienką na torcie jest długa i rozbudowana solówka na saksofonie. A po takim mroku i zadumie, musi przyjść słońce, radość i...miłość, bo tak, "La La Land" to piosenka miłosna, przeurocza zresztą, utrzymana w punk'n'rollowym klimacie, co stanowi znakomite urozmaicenie muzyki na nowej płycie grupy. Nie przeszkadza mi kpina z filmu, ale Emmę Stone to proszę szanować! "The Basilisk" stylistycznie i brzmieniowo lokuje się bliżej choćby takiego Blues Pills, ale raczej tego bluesowo snującego się, nie hard rockowo rozszalałego. Powala solówka gitarowa pod koniec. Zamykający album, "Ja Monster", to taki Gallileous, jaki wszyscy znamy i lubimy - ciężki, transowy, bezpośredni, z groovem i do przodu. Tempo może nie powoduje zadyszki, ale utwór powoli i skutecznie wkręca się w głowę.
    "Fosforos" to bardzo ciekawe rozwinięcie dotychczasowego stylu Gallileous. Trochę brakuje ewidentnych przebojów, ale jest za to bardzo rasowo, korzennie, dla koneserów takich brzmień. Byłem w szoku, że w samochodzie ten album nie smakuje tak dobrze, jak dwa poprzednie. Za to, w domu, na spokojnie można delektować się tą muzyką z dużą przyjemnością. Nie sądziłem, że Gallileous stworzy kiedyś dobry podkład do kontemplacji na kanapie. Widocznie, ktoś tu się zestarzał, niestety bardzo możliwe, że ja też. Niemniej, jak najbardziej polecam "Fosforos" i liczę na koncert gdzieś, kiedyś, bo to muzyka stworzona do odbioru pod sceną.
    Gabriel Koleński

    Gabriel Koleński wtorek, 12, kwiecień 2022 20:20 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.