Freak

Oceń ten artykuł
(2 głosów)
(2009, album studyjny)

01. Home - 7:16
02. You Know I Am - 4:22
03. Break Out - 6:40
04. Grot The Engine Driver - 2:27
05. Green - 9:50
06. Freak - 4:44
07. In The Land Of Afternoon (Amagama) - 8:46
08. The Other Side - 9:48

Czas całkowity - 53:53

- Tomasz Budzyński – wokal
- Rafał Giec – gitara
- Paweł Klimczak – gitara
- Jakub Bartoszewski – waltornia
- Krzysztof Kmiecik – gitara basowa
- Tomasz Krzyżaniak – perkusja
oraz:
- Karol Nowacki – organy, akordeon
- Łukasz Kluczniak – saksofon
- Marek Pospieszalski – saksofon
- Gerard Nowak – wokal
- Robert Friedrich – fuzz
- Robert Brylewski – wokal gitara, syntetyzator, perkusja
- Sławomir Gołaszewski – wokal, okaryna, afrykańska trąbka, saksofon, perkusja

 

Media

Więcej w tej kategorii: « Der Prozess Toń »

1 komentarz

  • Dariusz Maciuga

    Tomasz Budzyński i towarzyszący mu muzycy nigdy nie serwowali muzycznego fast foodu, czyli: szybko, prosto i przyjemnie... a przez to bez żadnych wartości odżywczych. Muzyka Armii nigdy nie dawała się zaliczyć do łatwych w odbiorze, mimo nagrania płyt nieco przystępniejszych, jak „Droga”, „Pocałunek mongolskiego księcia”, czy nawet „Antiarmia”. Generalnie mam wrażenie, że twórczość zespołu łatwiej zrozumie miłośnik muzyki klasycznej lub jazzu niż oi / street punka. Oczywiście jest to duże uproszczenie z mojej strony, ale chodzi mi tylko o wskazanie muzycznego celu Budzyńskiego, jakim jest kreowanie Sztuki. Tym samym trzeba mieć dość szerokie horyzonty nie tylko muzyczne, ale i literackie a nawet malarskie, żeby muzykę Armii ogarnąć. Niemniej to, co zespół zaprezentował na „Freak”, przeszło najśmielsze oczekiwania fanów (i nie tylko). Rzecz jasna, sygnały odchodzenia od armijnej konwencji* pojawiały się wcześniej, czego wyrazem jest chociażby suita „Ultima Thule” albo zakończenie „Drogi”, ale „Freak” to rozwinięcie i ukoronowanie tego kierunku. Nagrywając ten album Budzyński podjął naprawdę spore ryzyko, które mogło skończyć się katastrofą i pogrążyć jego samego. Twórca Armii odszedł bowiem całkowicie od stylu, jaki prezentował na płytach przez prawie 25 lat. Nie ma tu nic z tego, co stanowi specyfikę muzyki Armii, czyli ciężkiej, agresywnej, harcore'owo – metalowej ściany gitarowego dźwięku. „Awangarda” to jedyne słowo, które w pełni oddaje ducha tego albumu. Jego zawartość to osobliwe połączenie rocka, psychodelii, muzyki elektronicznej, folku i jazzu. Słychać wyraźnie dźwięki, które niedwuznacznie kojarzą się z King Crimson; jest sporo, okraszonych brzmieniami akordeonu i fletu wyciszeń, nieco ambietowych teł i niepokojących pogłosów. Rzecz jasna, jest ostra gitara, ale jest to zupełnie inne brzmienie, nijak nie przystające do tego, co słyszeliśmy do tej pory (jak również na następnych albumach). Fundament albumu stanowi zagmatwana rytmika i zakręcony, szalony saksofon (stąd skojarzenia z King Crimson). Ostatecznie całość stanowi muzykę skomplikowaną i wymagającą, ale jednocześnie bardzo ciekawą, która wciąga.
    Nie da się też pominąć jednego „szczegółu”. Otóż wszystkie teksty są po angielsku. To, jak Budzyński poradził sobie z wyśpiewaniem ich w tym języku, kompetentnie ocenić może ten, kto dobrze zna angielski. Ja mam mieszane uczucia co do tego zabiegu, tym bardziej, że przez to zespół najbardziej oddalił się od swoich dotychczasowych dokonań.
    Można powiedzieć, że takie podejście (czyli zmiana stylu muzyki i języka tekstów) do swojej twórczości może w efekcie przynieść szkodę zarówno zespołowi, jak i samej płycie, która na zawsze będzie odstawała od pozostałych, stanowiących w miarę równą i spójną dyskografię. Wtedy taki „rodzynek” nie wypadnie zbyt korzystnie, nawet jeśli sama muzyka jest dobra. Rozsądnym wyjściem z takiej sytuacji może być na przykład wydanie płyty pod inną nazwą zespołu, jako projekt (tak, jak robił to chociażby Robert Fripp). Z drugiej strony jednak Budzyński dowodzi w ten sposób tego, co dla artysty jest (a w każdym razie powinno być) bardzo istotne: niezależności. W sumie ta druga opcja wydaje mi się bardziej do przyjęcia, bo prawdziwi fani nie są konsumentami, którzy oczekują jakiegoś produktu spełniającego ich wymagania, a zespół – firmą, która chce sprzedać produkt w oparciu o popyt. To raczej ludzie, którzy w oferowanej przez grupę muzyce potrafią dostrzec coś więcej i wpisać ją w szerszy kontekst jej dokonań. Jestem przekonany o tym, że lider Armii wiedział o tym doskonale od początku swojej działalności, zaś jego celem zawsze była realizacja swoich artystycznych wizji w ramach tego, co zwie się Sztuką. Za to też należy mu się duży szacunek.
    Faktem jest, że „Freak” słucha się dość trudno z myślą, że nagrała to Armia, jednak muzyka broni się sama. I choć na jedno dobrze, że takie eksperymenty zaczęły się i skończyły na tym albumie, to jednak Budzy jasno pokazał, że potencjał, jaki drzemie w nim i w muzykach, których dobiera do zespołu nie ma żadnych granic, a efekty tego to - przepraszam za to wywrotowe wyrażenie - produkt premium .

    * Pytanie: czy jest w ogóle sens mówienia o muzycznej konwencji Armii?

    Dariusz Maciuga środa, 05, styczeń 2022 11:54 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.