A+ A A-

Made in Heaven

Oceń ten artykuł
(50 głosów)
(1995, album studyjny)
1. It's A Beautiful Day (2:32)
2. Made In Heaven (5:25)
3. Let Me Live (4:45)
4. Mother Love (4:49)
5. My Life Has Been Saved (3:15)
6. I Was Born To Love You (4:49)
7. Heaven For Everyone (5:36)
8. Too Much Love Will Kill You (4:20)
9. You Don't Fool Me (5:24)
10. A Winter's Tale (3:49)
11. It's A Beautiful Day (3:01)
12. Yeah [Hidden Track] (0:04)
13. [Untitled Hidden Track] (22:32)

Czas całkowity: 70:27
- Freddie Mercury ( vocals, keyboards )
- John Deacon ( bass )
- Brian May ( guitars, vocals )
- Roger taylot ( drums, vocals )
Więcej w tej kategorii: « Queen Live Killers »

1 komentarz

  • Mateusz Kunda

    Ciężko nie uznać płyty Made In Heaven za niezwykłą. Mamy wrażenie, iż jest ona bardzo osobista, fakt, że wydana już po śmierci Freddiego - tego, który przez tyle lat królował w zespole Queen. No i Made In Heaven to ostatni godny nazwy Queen album studyjny, bo twórczość Queen + Paul Rodgers uważam niestety za profanację.
    Longplay otwiera IT'S A BEAUTIFUL DAY, czyli dosyć krótka kompozycja. Niewątpliwie - nastraja nas optymistycznie, daje pogody ducha. Zwłaszcza w słowach:

    To jest piękny dzień
    Słońce świeci, czuję się dobrze
    I nikt nie jest w stanie mnie zatrzymać
    .
    Zaraz po tej kompozycji przechodzimy do monumentalnego MADE IN HEAVEN, które niektórzy pewnie znają z solowego albumu Mercury'ego. Ale opracowanie zespołu Queen sprawia, że to piękna, pełna patosu kompozycja. Zachwyca nas też wokal. LET ME LIVE jest jednak absolutnym arcydziełem. Gospelsowe partie wokalne (Freddie, Brian i Roger wspierani są przez czarnoskórych śpiewaków), błogość jeżeli chodzi o muzykę, no i cudowny wokal. Warto zaznaczyć, że każdą z trzech zwrotek śpiewa kto inny. Tak więc pierwszą zwrotkę swą czterooktawową skalą przyozdabia Freddie, podczas drugiej uświadczamy ostrego, zachrypniętego głosu Rogera, a w trzeciej słyszymy spokojny, delikatny wokal Briana. Spokojne zwrotki, wybuchowy refren z dialogiem gospelu i Freddiego.... Prawdziwy klejnot. Kolejne jest groźne, ponure MOTHER LOVE. Nietrudno tu o ciary na całym ciele. A zwłaszcza jak pomyślimy, że to ostatnia piosenka zaśpiewana przez Freddiego, który był wówczas w bardzo złym stanie. W ostatniej zwrotce głos zabiera Brian. Smutna, głęboka piosenka z cudownie wyeksponowaną gitarą. Ma w sobie klimat. Wzruszenie sięga zenitu pod koniec, gdy słyszymy urywki z koncertów Queen z Freddiem w roli głównej. MY LIFE HAS BEEN SAVED jest również warte uwagi. Moim zdaniem kompozycja jest typowa dla albumu The Miracle. Łagodniejsze, bardziej popowe zwrotki, zwieńczane ostrzejszymi partiami na gitarze. No i tekst nawiązujący - jakby nie było - do choroby Mercury'ego.
    Czytam to w gazetach
    Tam jest śmierć na każdej stronie
    O Boże, dziękuję Ci z góry
    Moje życie zostało uratowane

    I WAS BORN TO LOVE YOU pewnie większość zna z radia, ale na omawianej właśnie płycie nabrała ona zdecydowanego rockowego klimatu. A to za sprawą porywających riffów Maya. Świetny, energiczny numer. Dalej, kolejny przebój, a mianowicie HEAVEN FOR EVERYONE, który mocno wzrusza. Subtelna kompozycja, zawierająca pełen energii refren oraz genialnie wyśpiewane spokojne zwrotki. TOO MUCH LOVE WILL KILL YOU ma jeszcze bardziej wzruszający klimat. Fantastyczny wokal, genialna melodia i świetne partie zarówno fortepianu, jak i gitary. Ciche zwrotki, monumentalny refren. Perła. Za to YOU DON'T FOOL ME jest w zupełnie innym klimacie. Przypomina nieco nagrania z albumu Hot Space. Trochę taneczny, mający też zasoby fantastycznej rockowej energii. Kolejny na longplayu A WINTER'S TALE powinien być moim zdaniem ostatnim numerem na tym LP. Psychodeliczny klimat, głęboki i ponury wyraz mają w sobie to 'coś'. Zupełnie niepotrzebne wydaje mi się za to ponowione IT'S A BEAUTIFUL DAY, które różni się od 'pierwowzoru' tylko pod kątem muzyki. Wokal jest identyczny. Kompozycja słabsza od tej pierwszej. Tak samo UKRYTY UTWÓR wydaje się kompletnie bezsensowny. Długi, nic w nim się nie dzieje. Jeśli miało być to pożegnanie z Queen to jest ono... bardzo nietrafione.
    Tak czy inaczej album Made In Heaven zasługuje na bardzo wysokie noty. Inaczej się go słucha niż pereł Queen z lat 70., ale to cudowna, bogata płyta.
    Ocena w skali 1 - 5
    5

    Mateusz Kunda czwartek, 08, grudzień 2011 19:58 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.