1.1 Intro
1.2 We Will Rock You (Fast)
1.3 Let Me Entertain You
1.4 Play the Game
1.5 Somebody to Love
1.6 Killer Queen
1.7 I'm In Love With My Car
1.8 Get Down, Make Love
1.9 Save Me
1.10 Now I'm Here
1.11 Dragon Attack
1.12 Now I'm Here (Reprise)
1.13 Love of My Life
Disc 2
2.1 Under Pressure
2.2 Keep Yourself Alive
2.3 Drum Solo/Timpani Solo
2.4 Guitar Solo
2.5 Flash
2.6 The Hero
2.7 Crazy Little Thing Called Love
2.8 Jailhouse Rock
2.9 Bohemian Rhapsody
2.10 Tie Your Mother Down
2.11 Another One Bites the Dust
2.12 Sheer Heart Attack
2.13 We Will Rock You
2.14 We Are the Champions
2.15 God Save the Queen
1 komentarz
-
Witaj Montreal! Dawno u was nie graliśmy...
Agnieszka "Lothien" Lenczewska sobota, 24, listopad 2007 08:11 Link do komentarza
Truizmem jest zdanie, że Queen był znakomitym koncertowym zwierzęciem i jednym z najlepiej czujących się na scenie zespołów. Po pierwsze: sceniczna osobowość Freddiego. Robił z publicznością, co chciał. Ugniatał ją i kształtował jak kulkę plasteliny. Po drugie - świetny repertuar. Nawet te słabsze utwory nabierały podczas koncertów specyficznego blasku. Po trzecie: Brian May, Roger Taylor i John Deacon - konglomerat ciekawych osobowości, umiejętności grania i komponowania ponadczasowych utworów. Szkoda, że polscy słuchacze nie mieli okazji zapoznać się ze scenicznym anturażem muzyków Królowej w tak zwanym realu i w klasycznym składzie (Węgrzy jednak mieli to szczęście....).
Wędrówkę po koncertowych DVD Queen rozpoczynam od niedawno wydanego przez Eagle/Mystic koncertowego materiału pt: Queen Rock Montreal. Owszem można zapytać, czemu ten znany już od dawna koncert (kiedyś wydany na VHS/DVD pod nazwą We Will Rock You) ponownie trafił na sklepowe półki. Przecież panowie zarobili na legendzie Queen sporo (a nawet w pewien sposób ją zszargali tak zwaną reaktywacją w 2005 roku).
Posiadam obydwie wersje tego koncertu: najnowszą oraz wydaną w 2002 roku. Różnica jest mniej więcej taka, jak wyniki testów porównawczych Opla Astry i Maybacha. Niby ten sam koncert, a jakże inny. Przed zakupem Montrealu obejrzałam koncert &w kinie (w ramach promocji polski dystrybutor zaprosił wszystkich na sens filmowy w jednej z sieci kin). I był to strzał w dziesiątkę! Na wielkim, kinowym ekranie magia i majestat Królowej rozbłysły z dawno nie widzianym blaskiem. Zarejestrowany na 35 milimetrowej taśmie montrealski koncert został poddany (klatka po klatce, ujęcie po ujęciu) pieczołowitemu odczyszczeniu. Znane mi ujęcia nabrały nowej, przepięknej kolorystyki, a wyblakła taśma...już taka bezbarwna nie jest. Moim zdaniem benedyktyńska, mrówcza praca nad Queen Rock Montreal przyniosła równie piorunujący efekt, jak w przypadku DVD LED Zeppelin (jak ktoś miał przyjemność obejrzeć koncert LZ z Royal Albert Hall to wie, o czym mówię ;)..
Podobnie rzecz ma się z dźwiękiem. Oglądanie i słuchanie tego koncertu w domowych pieleszach to czysta przyjemność. Dźwięk w formacie wielokanałowym po prostu POWALA. Mogę śmiało powiedzieć, że ze znanych mi wydawnictw Queen - Rock Montreal prezentuje się najlepiej. Podobnie, jak w przypadku obrazu, dźwięk został poddany pieczołowitemu remasteringowi. Sięgnięto po oryginalne taśmy i...zaczęto je poprawiać. Ale, nie - w tym wypadku nie przeszarżowano. Jakość po prostu JEST POWALAJĄCA!
Muzycznie i repertuarowo całość prezentuje się Fantastycznie. Pod koniec lat 70-tych i na początku 80-tych ubiegłego stulecia Queen grał bardzo mocne, prawie hardrockowe koncerty. Muzyków nie wspierali dodatkowi instrumentaliści, nie było tych wszystkich sztucznych, syntezatorowych dźwięków. Instrumentarium najprostsze z możliwych: gitara, fortepian, bas i bębny. A nad tym wszystkim dominujący głos Mercury'ego. Najwybitniejszego wokalisty w historii rocka i najbardziej wszechstronnego. Wiele dobrego ( jak zwykle) można powiedzieć o pozostałych muzykach: ciekawe, tak bardzo charakterystyczne solówki gitarowe Briana Maya (to jedyne w swoim rodzaju brzmienie Red Special), kapitalnie grająca sekcja rytmiczna Deacon/Taylor, fantastyczne chórki (w zespole było tak naprawdę trzech wokalistów: Mercury, May i Taylor - zwróćcie uwagę na świetne wykonanie przez perkusistę piosenki I'm in Live with my car). A zestaw utworów: ten z tych przeze mnie ukochanych - same hity, co jeden to lepszy (chyba najlepsze wykonanie Somebody To Love, Save Me czy też Love of My Life). Nie spotkałam się dotychczas ze słabym koncertem Królowej (a posiadam sporo bootlegów i oficjalnych wydawnictw). Po prostu: klasa i poziom niedostępny dla wielu innych grup (o tym napiszę przy okazji The Freddie Mercury Tribute Concert). Obcujemy z Queen w odsłonie hardrockowej. Czasami utwory zagrane są szybciej, bardziej dynamiczniej niż na albumach studyjnych. Prawdziwa rockowe, perfekcyjne koncertowe zwierzę. Czegóż na tym koncercie nie było: pionierskie wykorzystanie świateł i całej ruchomej maszynerii z oświetleniem (tzw. Fly Swatters), znakomite brzmienie, prawie omdlewający za perkusją Taylor, Freddie przekomarzający się z publicznością. W tamtych czasach grało się długie gitarowe sola (fragment Brighton Rock grany przez Maya na podwójnym delayu) oraz perkusji. Nie było miejsca na 'ściemnianie' i wizualne sztuczki. Liczyła się przede wszystkim muzyka. Podczas tej trasy i tych dwóch wieczorów w Montrealu (24 i 25 listopada 1981) po raz pierwszy zabrzmiały dźwięki Under Pressure (utworu bardzo popularnego zarówno w USA, jak i Kanadzie). Szkoda tylko, że zgromadzona w Montreal Forum publiczność była tak mało entuzjastyczna i żywiołowa.
Zespół dał z siebie wszystko: krew, pot i łzy;).
Montrealski koncert (pomimo, że od dnia rejestracji mija w dniu dzisiejszym 26 lat) jest ponadczasowy i jak najbardziej wart poznania. Po prostu Queen w znakomitej, koncertowej odsłonie. Wstyd nie znać!
Dodatkowy dysk zawiera: pełną rejestrację występu Queen podczas Live Aid (Elton John określił ich 20-minutowy recital: po prostu ukradli show!), próbę przed koncertem, wywiady z zespołem oraz galerię zdjęć.
Wersja CD wzbogacona została o nagrania Flash/The Hero z soundtracku do filmu Georgio Morodera pt: Flash Gordon. Na DVD tych utworów nie znajdziecie. Po prostu ich nie sfilmowano;)
Tekst pierwotnie umieszczony w serwisie http://www.profeo.pl
Albumy wg lat
Recenzje Varia
- Wydana w 1995 roku płyta „Inferno” ukazała zupełnie nową jakość… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Fassade (Lacrimosa)
- Wielce ciekawy to zespół, całe to Omni. Kiedy bowiem tryumfy… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Omni (Omni)
- Nigdy nie byłem i do dziś nie jestem zagorzałym fanem… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Ozzmosis (Ozzy Osbourne)
- Zanim przejdę do sedna, muszę szczerze przyznać, że ogarnęło mnie… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Leidenschaft (Lacrimosa)
- Swego czasu powstał w mojej głowie osobliwy podział twórczości Lacrimosy… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Lichtgestalt (Lacrimosa)
- Kiedy po raz pierwszy usłyszłem "Echos", a było to zaraz… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Echos (Lacrimosa)
- Z twórczością zespołu Lion Shepherd mam przyjemność zapoznać się po… Skomentowane przez Aleksandra Leszczyńska III (Lion Shepherd)
- Chyba żaden album Metus nie powstawał tak długo i w… Skomentowane przez Gabriel Koleński Time Will Dissolves Our Shadows (Metus)
- Długo zabierałem się do napisania tej recenzji, może nawet trochę… Skomentowane przez Bartek Musielak III (Lion Shepherd)
- Jeśli miałbym wskazać jakieś państwa na świecie, które otacza aura… Skomentowane przez Bartek Musielak Unortheta (Zhrine)
- O Seasonal, jednoosobowym projekcie pochodzącego z Białegostoku Macieja Sochonia pisaliśmy… Skomentowane przez Gabriel Koleński Heartvoid (Seasonal)
- Szanse, że Adam Płotnicki będzie wciąż kojarzony jako wokalista Crystal… Skomentowane przez Gabriel Koleński 4.3. (Plotnicky)
- Czasem zdarza mi się słuchać albumów, przy których myślę sobie,… Skomentowane przez Gabriel Koleński Silent Sacrifice (Seasonal)
- To miał być singiel, ewentualnie maxi singiel, potem epka, ostatecznie… Skomentowane przez Gabriel Koleński Under the Fragmented Sky (Lunatic Soul)
- Istnieją takie zespoły czy projekty muzyczne, które powstają z potrzeby… Skomentowane przez Gabriel Koleński Radio Voltaire (Kino)
- Chciałem rozpocząć podniosłym „Polak potrafi!”, ale w sumie to nie… Skomentowane przez Bartek Musielak Litourgiya (Batushka)
- Szczerze mówiąc, nigdy nie potrafiłem zrozumieć pojęcia jesiennych wieczorów oraz… Skomentowane przez Gabriel Koleński Black Butterflies (Metus)
- Premiera płyty ”Fractured” to dobry moment na przypomnienie sobie całej… Skomentowane przez Wolrad Walking on a Flashlight Beam (Lunatic Soul)
- Zdarzają się takie albumy, do których podchodzę ze sporym dystansem… Skomentowane przez Bartek Musielak Heat (Lion Shepherd)
- Z reguły bywam ostrożny w stosunku do albumów przygotowanych w… Skomentowane przez Krzysztof Pabis Live 1 (Security Project, The)
- We Come From the Mountains to jedna z najnowszych propozycji… Skomentowane przez Krzysztof Pabis We Come From the Mountains (Tiebreaker)
- Kiedy dotarła do mnie nowa płyta projektu Yagull ucieszyłem się.… Skomentowane przez jacek chudzik Kai (Yagull)
- Rok 1974 okazał się bardzo wyczerpujący dla Mike'a Oldfielda. Artysta,… Skomentowane przez Michał Jurek Ommadawn (Oldfield, Mike)
- Zawsze bardzo się cieszę, kiedy w ręce wpada mi coś… Skomentowane przez Paweł Caniboł Loneliness Manual (Seasonal)
- Swego czasu przemierzając internetowe portale streamingowe, bo miewam czasami takie… Skomentowane przez Bartek Musielak Krimhera (KRIMH)
- Konsekwentnie szukam ciekawych rzeczy na obrzeżach muzycznego rynku. Bo rynek… Skomentowane przez Paweł Tryba Crashendo (Fryvolic Art)
- Generalnie staram się na nie recenzować bezpłatnych dałnlołdów, ale zrobię… Skomentowane przez Paweł Tryba #I’mNotAddicted (Ordinary Brainwash)
- Na ten album czekałem z niecierpliwością. Kiedy Mariusz Duda ogłosił,… Skomentowane przez Bartek Musielak Walking on a Flashlight Beam (Lunatic Soul)
- Dies irae... dzień gniewu, popularny motyw sztuki średniowiecznej i barokowej;… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Dies Irae (Devil Doll)
- Czasem się zastanawiam, dlaczego niektóre zespoły są niszowe bądź po… Skomentowane przez Edwin Sieredziński The Sacrilege of Fatal Arms (Devil Doll)