A+ A A-

Queen Rock Montreal

Oceń ten artykuł
(23 głosów)
(2007, DVD)
Disc 1
1.1    Intro    
1.2    We Will Rock You (Fast)    
1.3    Let Me Entertain You    
1.4    Play the Game    
1.5    Somebody to Love    
1.6    Killer Queen    
1.7    I'm In Love With My Car    
1.8    Get Down, Make Love    
1.9    Save Me    
1.10    Now I'm Here    
1.11    Dragon Attack    
1.12    Now I'm Here (Reprise)    
1.13    Love of My Life

Disc 2
2.1    Under Pressure    
2.2    Keep Yourself Alive    
2.3    Drum Solo/Timpani Solo    
2.4    Guitar Solo    
2.5    Flash    
2.6    The Hero    
2.7    Crazy Little Thing Called Love    
2.8    Jailhouse Rock    
2.9    Bohemian Rhapsody    
2.10    Tie Your Mother Down    
2.11    Another One Bites the Dust    
2.12    Sheer Heart Attack    
2.13    We Will Rock You    
2.14    We Are the Champions    
2.15    God Save the Queen
Więcej w tej kategorii: « Queen

1 komentarz

  • Agnieszka "Lothien" Lenczewska

    Witaj Montreal! Dawno u was nie graliśmy...

    Truizmem jest zdanie, że Queen był znakomitym koncertowym zwierzęciem i jednym z najlepiej czujących się na scenie zespołów. Po pierwsze: sceniczna osobowość Freddiego. Robił z publicznością, co chciał. Ugniatał ją i kształtował jak kulkę plasteliny. Po drugie - świetny repertuar. Nawet te słabsze utwory nabierały podczas koncertów specyficznego blasku. Po trzecie: Brian May, Roger Taylor i John Deacon - konglomerat ciekawych osobowości, umiejętności grania i komponowania ponadczasowych utworów. Szkoda, że polscy słuchacze nie mieli okazji zapoznać się ze scenicznym anturażem muzyków Królowej w tak zwanym realu i w klasycznym składzie (Węgrzy jednak mieli to szczęście....).

    Wędrówkę po koncertowych DVD Queen rozpoczynam od niedawno wydanego przez Eagle/Mystic koncertowego materiału pt: Queen Rock Montreal. Owszem można zapytać, czemu ten znany już od dawna koncert (kiedyś wydany na VHS/DVD pod nazwą We Will Rock You) ponownie trafił na sklepowe półki. Przecież panowie zarobili na legendzie Queen sporo (a nawet w pewien sposób ją zszargali tak zwaną reaktywacją w 2005 roku).

    Posiadam obydwie wersje tego koncertu: najnowszą oraz wydaną w 2002 roku. Różnica jest mniej więcej taka, jak wyniki testów porównawczych Opla Astry i Maybacha. Niby ten sam koncert, a jakże inny. Przed zakupem Montrealu obejrzałam koncert &w kinie (w ramach promocji polski dystrybutor zaprosił wszystkich na sens filmowy w jednej z sieci kin). I był to strzał w dziesiątkę! Na wielkim, kinowym ekranie magia i majestat Królowej rozbłysły z dawno nie widzianym blaskiem. Zarejestrowany na 35 milimetrowej taśmie montrealski koncert został poddany (klatka po klatce, ujęcie po ujęciu) pieczołowitemu odczyszczeniu. Znane mi ujęcia nabrały nowej, przepięknej kolorystyki, a wyblakła taśma...już taka bezbarwna nie jest. Moim zdaniem benedyktyńska, mrówcza praca nad Queen Rock Montreal przyniosła równie piorunujący efekt, jak w przypadku DVD LED Zeppelin (jak ktoś miał przyjemność obejrzeć koncert LZ z Royal Albert Hall to wie, o czym mówię ;)..
    Podobnie rzecz ma się z dźwiękiem. Oglądanie i słuchanie tego koncertu w domowych pieleszach to czysta przyjemność. Dźwięk w formacie wielokanałowym po prostu POWALA. Mogę śmiało powiedzieć, że ze znanych mi wydawnictw Queen - Rock Montreal prezentuje się najlepiej. Podobnie, jak w przypadku obrazu, dźwięk został poddany pieczołowitemu remasteringowi. Sięgnięto po oryginalne taśmy i...zaczęto je poprawiać. Ale, nie - w tym wypadku nie przeszarżowano. Jakość po prostu JEST POWALAJĄCA!

    Muzycznie i repertuarowo całość prezentuje się Fantastycznie. Pod koniec lat 70-tych i na początku 80-tych ubiegłego stulecia Queen grał bardzo mocne, prawie hardrockowe koncerty. Muzyków nie wspierali dodatkowi instrumentaliści, nie było tych wszystkich sztucznych, syntezatorowych dźwięków. Instrumentarium najprostsze z możliwych: gitara, fortepian, bas i bębny. A nad tym wszystkim dominujący głos Mercury'ego. Najwybitniejszego wokalisty w historii rocka i najbardziej wszechstronnego. Wiele dobrego ( jak zwykle) można powiedzieć o pozostałych muzykach: ciekawe, tak bardzo charakterystyczne solówki gitarowe Briana Maya (to jedyne w swoim rodzaju brzmienie Red Special), kapitalnie grająca sekcja rytmiczna Deacon/Taylor, fantastyczne chórki (w zespole było tak naprawdę trzech wokalistów: Mercury, May i Taylor - zwróćcie uwagę na świetne wykonanie przez perkusistę piosenki I'm in Live with my car). A zestaw utworów: ten z tych przeze mnie ukochanych - same hity, co jeden to lepszy (chyba najlepsze wykonanie Somebody To Love, Save Me czy też Love of My Life). Nie spotkałam się dotychczas ze słabym koncertem Królowej (a posiadam sporo bootlegów i oficjalnych wydawnictw). Po prostu: klasa i poziom niedostępny dla wielu innych grup (o tym napiszę przy okazji The Freddie Mercury Tribute Concert). Obcujemy z Queen w odsłonie hardrockowej. Czasami utwory zagrane są szybciej, bardziej dynamiczniej niż na albumach studyjnych. Prawdziwa rockowe, perfekcyjne koncertowe zwierzę. Czegóż na tym koncercie nie było: pionierskie wykorzystanie świateł i całej ruchomej maszynerii z oświetleniem (tzw. Fly Swatters), znakomite brzmienie, prawie omdlewający za perkusją Taylor, Freddie przekomarzający się z publicznością. W tamtych czasach grało się długie gitarowe sola (fragment Brighton Rock grany przez Maya na podwójnym delayu) oraz perkusji. Nie było miejsca na 'ściemnianie' i wizualne sztuczki. Liczyła się przede wszystkim muzyka. Podczas tej trasy i tych dwóch wieczorów w Montrealu (24 i 25 listopada 1981) po raz pierwszy zabrzmiały dźwięki Under Pressure (utworu bardzo popularnego zarówno w USA, jak i Kanadzie). Szkoda tylko, że zgromadzona w Montreal Forum publiczność była tak mało entuzjastyczna i żywiołowa.
    Zespół dał z siebie wszystko: krew, pot i łzy;).

    Montrealski koncert (pomimo, że od dnia rejestracji mija w dniu dzisiejszym 26 lat) jest ponadczasowy i jak najbardziej wart poznania. Po prostu Queen w znakomitej, koncertowej odsłonie. Wstyd nie znać!

    Dodatkowy dysk zawiera: pełną rejestrację występu Queen podczas Live Aid (Elton John określił ich 20-minutowy recital: po prostu ukradli show!), próbę przed koncertem, wywiady z zespołem oraz galerię zdjęć.

    Wersja CD wzbogacona została o nagrania Flash/The Hero z soundtracku do filmu Georgio Morodera pt: Flash Gordon. Na DVD tych utworów nie znajdziecie. Po prostu ich nie sfilmowano;)

    Tekst pierwotnie umieszczony w serwisie http://www.profeo.pl

    Agnieszka "Lothien" Lenczewska sobota, 24, listopad 2007 08:11 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.