ProgRock.org.pl

Switch to desktop

Sacrilegium

Oceń ten artykuł
(9 głosów)
(1992, album studyjny)
1. Sacrilegium (43:32 + 4:04 of silence + 1:40)

Czas całkowity: 49:16
- "Mr. Doctor" ( vocals )
- Roberto Dani ( drums, percussion )
- Bor Zuljan ( guitars )
- Francesco Carta ( piano )
- Davor Klaric ( keyboards )
- Sasha Polenjuk ( violin )
- Damir Kamidoullin ( cello )
- Michel Fantini Jesurun ( organ )

oraz:
- Paolo Zizich ( vocals )
- Matej Kovacic ( accordion )
- Marian Bunic, Polona Prosen, Beti Strencan, Breda Bunic, Mojca Sojer, Grega Oblak, Jure Strencan, Boks Kurent ( chorus )
Więcej w tej kategorii: « Dies Irae Eliogabalus »

1 komentarz

  • Edwin Sieredziński

    W poprzednich recenzjach przedstawiłem Devil Doll jako pogrobowca starego dobrego rocka symfonicznego. I faktycznie tak jest. Trzeci album grupy, Sacrilegium, również trzyma się bardzo eklektycznej formuły, jednak dającej się zawrzeć w zbiorze rock symfoniczny. Absolutny klasyk jak Yes potrafił wpleść elementy muzyki orkiestrowej, reggae, jazz-fusion, a nawet zahaczające o zjawisko nazwane później - w 1978 roku - ambient (w Tales from Topographic Oceans). Devil Doll jako że pojawił się epokę póżniej ma inne wpływy, co wzmiankowałem w poprzednich recenzjach zespołu.

    Sacrilegium w porównaniu do wcześniejszego albumu jest znacznie bardziej monumentalny. Pojawia się tutaj dużo partii dorównujących rozmachem rosyjskiej czy radzieckiej muzyce symfonicznej. Dużo również gitary elektrycznej i również takiego heavy metalowego przysłowiowego "kopa". To podane w polewie dosyć mrocznej, ale mniej niż w przypadku dwóch poprzednich płyt. Nawet się bardziej optymistyczny wątek przewija w jednym momencie. Pojawiają się również wątki folklorystyczne - partie grane na akordeonie, gdzie później włączają się również skrzypce. Mniejszy jest jednak udział partii budowanych przez same instrumenty akustyczne. Z reguły występują one obok gitary elektrycznej. W dodatku te partie z chórem i kościelnymi organami wbić mogą w fotel.

    No wszystko dobrze.... tylko do zakończenie, jakby ktoś sprzątał łazienkę. Całkowicie niepotrzebne udziwnienie. Mimo tego bardzo fajna płyta. Śmiem twierdzić, że dużo lepszy ten album niż koncertowe płyty klasyków ciężkiego grania z orkiestrą symfoniczną. Pięć gwiazdek.

    Edwin Sieredziński wtorek, 30, wrzesień 2014 22:57 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.

Top Desktop version