A+ A A-

An Outcast Of The Islands

Oceń ten artykuł
(17 głosów)
(1998, album studyjny)

1.Macassar  (6:16)

2.As Far As I Can See (6:17)

3.First Quartet  (1:44 )

4. Goodbye to Albion  (7:11)

5.The Straits of Malacca  (4:41)

6.Aissa  (2:43)

7.Denpasar Moon  (4:20)

8.Second Quartet  (0:31)

9.No Way Back  (6:16)

10.Holding Out My Hand  (6:22)

11.The Outcast  (3:27)

12.Burning Bridges  (4:52)

13.Reap What You Sew  (6:19)

14.Trying To Get To You  (2:12)


                                        (63:16)

    
W różnych edycjach płyty pojawiają się rozmaite bonusy. Zawsze jest do niej dołączony twór "Poznań Pie". Na wcześniejszych pojawiały się także wersje live utworów: "Sailing Home" i "Bandung", na późniejszych , również na żywo, "Burning Bridges" i "As Far As I Can See".


Colin Bass: vocal, bass

Andrew Latimer: guitar

Dave Stewart: drums & percussion

Jacek Piskorz: organ

Maciej Meller: guitar

Szymon Brzeziński: guitar

Marcin Błaszczyk:  keyboards

Zbyszek Florek:  keyboards, organ, piano

Wojciech Karolak: organ piano

Members Of Poznań Philharmonic Orchestra: string quartet

Tatian Kauczor, Piotr Mańkowski, Emilia Derkowska:choruses

Alina Pszczółkowska, Katarzyna Miś, Urszula Lidwin-Wojciechowska, Janusz Piątkowski (Poznań Gospel Quintet): choruses


Więcej w tej kategorii: In The Meantime »

1 komentarz

  • Paweł Tryba

    Pisanie recenzji tej płyty jest dla niżej podpisanego nie lada wyzwaniem. Sentyment każe mi wychwalać solowy debiut-nie debiut( bo wcześniej Colin nagrywał na własny rachunek jako Sabah Habas Mustapha) basisty Camela pod niebiosa, a rozum każe wytknąć błędy, jakich Bassowi nie udało się niestety uniknąć. Na 'An Outcast Of The Islands' utwory świetne sąsiadują z innymi świetnymi utworami, tyle, że z całkiem innej parafii. W efekcie mamy do czynienia z chaosem, którego wszystkie elementy są co prawda wysokiej jakości, ale do siebie nie przystają.
    Podróż zaczyna się od Macassar - nazwa miasta, tudzież cieśniny w Indonezji. Nazwy geograficzne tego kraju jeszcze nie raz się na tym albumie przewiną, bo Colin czuje się tam jak w domu,a i Josephowi Conradowi, którego osobą Bass inspirował się podczas pisania tekstów, tamtejsze porty nie były obce. 'Macassar' to instrumentalny art rock, świetna okazja, by na gitarze wyszalał się pryncypał Bassa z Camel, Andy Latimer. Jest to jednak utwór znacznie żywszy od tego, co Camel proponował w drugiej połowie lat 90tych. Ładnie ubarwia go Hammond Wojciecha Karolaka. Bardzo dobra kompozycja. Już domyślamy się, czego po 'An Outcast...' można się spodziewać, gdy ni z tego ni z owego słyszymy ładną, folkową piosenkę 'As Far As I Can See'. Aha, czyli będzie to płyta urozmaicona-myśli słuchacz. Nie wie jeszcze jak bardzo. Bo następnym, co słyszy, jest kolejny instrumental - 'First Quartet', rozpisany wyłącznie na instrumenty smyczkowe. Album składa się jakby z trzech podzbiorów utworów, które zazębić się ze sobą jakoś nie mogą. Trudno, trzeba się pogodzić z dziwaczną koncepcją Mr Bassa i słuchać dalej, bo - mimo tego roztrojenia jaźni - jest czego. Uwielbiam 'An Outcast Of The Islands' przede wszystkim za te do bólu tradycyjne piosenki. Nie są wcale odkrywcze, ale słychać, że to muzyka od serca. Przypominają trochę dokonania Chrisa Rei czy Marka Knopflera, a z progresywnego poletka - Guya Manninga albo Steve'a Unruha. Czyli artystów, których prywatnie uwielbiam. Bass wielkiego głosu nie ma, ale przekazuje słuchaczowi mnóstwo ciepła. Wspomniane 'As Far As I Can See' jest tylko bardzo dobre i tej klasy utworów jest tu więcej. Są też jednak dwie piosenki absolutnie genialne. Pierwsza to 'Goodbye To Albion'. Piękna melodia o celtyckim rodowodzie, wzbogacona fletem Jacka Zasady - najpierw tęsknym, potem wygrywającym melodię marszową. I ten niesamowity tekst... I pożegnam Albion, zielone wzgórza zroszone deszczem. I wzniosę kielich za wszystkich, których już nie ujrzę. Przenieś mnie, Jezu, przez wzburzone morze.... Nie lubię tego mówić, ale ten utwór autentycznie chwyta mnie za serce. Kolejną perełką jest przypomniany po raz kolejny 'Denpassar Moon' - piosenka Bassa, która przebojem w Indonezji stała się w innym wykonaniu, a autor nie otrzymał za nią złamanego grosza. Podobno 'Denpassar Moon' doczekał się kilkudziesięciu przeróbek. A ja to bym chciał posłuchać jeszcze jednej. Sami sprawdźcie, przecież to piosenka stworzona jakby specjalnie dla Chrisa Isaaka! To samo depresyjne, rzewne podejście do rockabilly jak na jego płytach. Reszta piosenek utrzymuje wysoki poziom. Raz jest bardziej podniośle, jak w 'No Way Back' albo 'Burning Bridges', innym razem lirycznie, np. w 'Holding Out My Hand'. Wyciszenie, pozytywne emocje, piękno... Progres wyziera w dłuższych partiach instrumentalnych, ale dodany jest z głową i ze smakiem. W 'Reap What You Sew' odzywa się chór gospel, to bardzo trafiony zabieg biorąc pod uwagę bujający rytm kompozycji. Zasadniczą część zamyka ballada na głos i gitarę - 'Trying To Get To You', przypominająca dokonania duetu Simon & Garfunkel.
    Gdyby ta płyta zawierała tylko takie klimaty, spokojnie stałaby się bestsellerem. Ale nasz bohater koniecznie chciał pokazać jaki to on jest wszechstronny. Stąd te art rockowe instrumentale. Mocniejsze ('Straits Of Malacca') i spokojniejsze ('Aissa'). Bardzo dobre, z każdym przesłuchaniem odkrywa się w nich nowe detale. Bo głównym aktorem jest tam nie byle kto - sam Mistrz Latimer! Niestety, gitara Andy'ego bierze na siebie ciężar narracji, a Colin sprowadzony zostaje tylko do roli akompaniatora. Po co mu to było? Mało to jego szef się nagrał na płytach Camela, żeby mu jeszcze dawać kilkanaście minut na własnym dziele? Spójność albumu zdecydowanie na tym straciła. Podobnie jak na trzech smyczkowych interludiach. A mamy przecież jeszcze bonusy - kolejne, weselsze tym razem rockabilly - 'Poznań Pie' i akustyczne wykonania dwóch uroczych piosenek Sabah Habas Mustaphy. Cieszy zwłaszcza 'Poznań Pie', miło usłyszeć pean na cześć stolicy Wielkopolski z ust rodowitego Anglika. Ostatnimi czasy to nasi rodacy wychwalają Londyn. Bass czuje takie granie, lata grania po knajpach z grupą Clancy zrobiły swoje.
    UFF!!! Z grubsza opisałem zawartość 'An Outcast Of The Islands'. Zajęło to trochę miejsca, bo to dzieło bardzo wielowymiarowe. Na miejscu autora wykroiłbym zeń płytę piosenkową i instrumentalną EPkę. Za pierwszą dałbym piątkę z wielgachnym plusem, za drugą mocną czwórkę. Po uśrednieniu daję 4,5. Nie przegapcie 'An Outcast...'. Nieczęsto można usłyszeć tak piękne piosenki.

    Paweł Tryba poniedziałek, 09, czerwiec 2008 02:27 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.