A+ A A-

At Dylan's Cafe. Washington DC December 8, 1987

Oceń ten artykuł
(0 głosów)
(2009, album koncertowy)
Disc 1
1. Java Blues (3:07)
2. Christmas Must Be Tonight (3:29)
3. My Friend (3:11)
4. Stage Fright (3:21)
5. CC Rider (3:43)
6. Twinlight (2:42)
7. Oh Baby (Whatcha Gonna Do) (2:06)
8. Jimmy Crack Corn (2:54)
9. Long Black Veil (3:58)
10. Caledonia Mission (3:12)
11. My Love (3:23)
12. The Weight (5:19)
13. Bartender Blues (2:42)
14. It Makes No Difference (4:23)
15. Mystery Train (3:50)
16. That's How I Love You (2:44)

Czas całkowity: 54:04

Disc 2
1. When You Awake (3:12)
2. When I Get My Rewards (2:46)
3. Sunny Side of Life (1:54)
4. Brainwash (2:42)
5. Blaze of Glory (1:53)
6. My Baby Left Me (2:35)
7. It Makes No Difference (4:19)
8. Once Upon A Time (3:17)
9. What A Town (2:07)
10. Missing In Action (2:32)
11. Honest I Do (2:27)
12. The Weight (4:30)
13. My Love's All Imagination (3:03)
14. Java Blues (3:29)
15. Stage Fright (3:18)
16. Small Town Talk (2:00)
17. Long Black Veil (4:05)
18. Canadian Driftwood (0:35)
19. My Love (3:32)
20. Jimmy Crack Corn (3:17)
21. Mystery Train (4:00)
22. Rivers of Babylon (2:01)

Czas całkowity: 63:34
-Rick Danko (guitars, vocal)

1 komentarz

  • jacek chudzik

    Wstępna uwaga: jeśli jesteście miłośnikami The Band, uwielbiacie amerykański folk, kochacie pioseneczki inteligentne, ale w duchu country rocka, a jednym z waszych idoli jest Bob Dylan (lub np. podobał wam się album The Eagles Long Road out of Eden), wtedy nie ma się co rozwodzić - niniejsza płyta jest dla was. Cieszcie się nią, bowiem jest ona swego rodzaju unikatem, rarytasem. Zawiera blisko dwie godziny przyjemnego koncertu, jaki Rick Danko zagrał przed garstką słuchaczy. Ale tak jak jego występ był w pewnym sensie elitarny, tak, nie ma co ukrywać, jego wydanie jest również elitarne, adresowane do garstki osób, wąskiego kręgu odbiorców, lubujących się w konkretnej muzycznej poetyce. Dalsza cześć recenzji pisana jest z perspektywy kogoś, kto ma ograniczoną wrażliwość na tego typu zjawiska. Jest też pisana przez kogoś, kto zdążył zapoznać się z bliźniaczym wydawnictwem - koncertem dwóch The Bandowców, Danko i Manuela, Live at O'Tooles Tavern - i mimochodem porównuje późniejszy koncert do wcześniejszego. Ale dość już tłumaczenia się...

    Fani The Band są ostatnio rozpieszczani. Obok koncertu Ricka Danko i Richarda Manuela z końca 1985 roku (Live at O'Tooles Tavern), mogą teraz wsłuchać się w solowe poczynania jednego z nich. Płyta At Dylan's Cafe uwiecznia jeden grudniowy wieczór z 1987 roku, kiedy to przed niewielką publicznością wystąpił Danko. Jeśli zapytacie, co łączy oba te grudniowe koncerty, oddalone od siebie na osi czasu o całe dwa lata, odpowiedź będzie prosta - niemal wszystko. Tam grali w duecie, tu jest tylko jeden z nich, z tamtego koncertu mamy wydawnictwo jednopłytowe, z tego zaś - dwu. Oto zasadnicze różnice. Nie żartuję...

    Z drobniejszych różnic zaskakująca jest jakość tej koncertówki: jakość dźwięku, bo jest ona ciut lepsza i jakość wykonania. Danko gra na gitarze z większą werwą, powiedziałbym nawet, że sprawniej, gdyby nie to, że takiego weterana trudno podejrzewać o szlifowanie swego warsztatu. Co więcej, Danko wokalnie brzmi zdecydowanie lepiej solo, niż w duecie z Manuelem (chwilami nawet podejrzewam, że Live at O'Tooles Tavern zostało nagrane po piwie, niekoniecznie jednym). Nie zmienia to wszystko jednak faktu, że mamy do czynienia ze starymi szlagierami (z repertuaru The Band i nie tylko) zagranymi z ludowym (czasem blues, czasem country) zacięciem. Absolutnie nic nadzwyczajnego. Ot, facet z gitarą chałturzy w jakimś barze. Nie ma tu jakiś niezwykłych, czy magicznych momentów. Zdarzają się natomiast większe wpadki (zupełnie niepotrzebna prostacka przyśpiewka Jimmy Crack Corn, czy klasyki w stylu Long Black Veil i Rivers of Babylon, z interpretacją których Danko wyraźnie sobie nie radzi).

    W ramach ciekawostek warto jeszcze wspomnieć, że wydawcy wydawało się, że obdarował nas niesłychanie ciekawym bonusem. Oto bowiem pięć ostatnich utworów na płycie drugiej prezentować powinny "Bob Margolin's opening set". Po kiego czorta nam początek koncertu kolejnego wykonawcy? Widać ludzie w firmie Voiceprint sami mieli wątpliwości. Ostatecznie na okładce mamy wyszczególnione te bonusowe utwory, w tzw. książeczce wspomniano o nich, ale na samej płycie... ich zabrakło. Czeski film.

    Warto też, skoro jesteśmy przy ciekawostkach, dodać, że omawiany album jest swoistym ewenementem. Nie widać tego na pierwszy rzut oka, ale mamy do czynienia z podwójnym wydawnictwem koncertowym. Co to znaczy? Otóż dostajemy zapis dwóch koncertów, jakie Rick Danko zagrał jednego dnia, a tym samym część utworów zawartych na At Dylan's Cafe powtarza się i bynajmniej nie w jakiejś dziko innej wersji.

    Jeśli album Danko i Manuela Live at O'Tooles Tavern przeznaczony jest dla fanów The Band, to At Dylan's Cafe skierowany jest do szalikowców Zespołu. Choć solowy koncert Danko brzmi o wiele lepiej i przy pierwszym kontakcie może sprawiać lepsze wrażenie, to przebrnięcie przez całe wydawnictwo wydaje się niemożliwe. At Dylan's Cafe dla normalnych słuchaczy (tzn. bez tatuaży The Band na karku) jest na dłuższą metę (powyżej 20 minut) męczące i nudne. Nie da się ukryć, że pan Danko ani jako wokalista, ani jako instrumentalista nie ma nam aż tyle do zaoferowania, ile sugerować mogłaby długość tej koncertówki. Czy chodzą po świecie fani The Band nieumiarkowani w chłonięciu i bezkrytyczni w odbiorze wszelkich nagrań swoich pupili? Wątpię. Sentyment jaki można żywić do The Band i jego członków to za mało, by poradzić sobie z At Dylan's Cafe. Gdyby jeszcze utwory tu zawarte dodane były do reedycji albumu Zespołu, gdybyśmy zamiast zapisu dwóch koncertów otrzymywali tylko jeden, gdyby oprawa albumu stała na ciut wyższym poziomie... Gdyby...

    Gdybym był fanem The Band miałbym zatem ciężki orzech do zgryzienia. Z pewnością warto, nawet z ciekawości, sięgnąć po któryś z koncertów Danko solo, lub Danko z Manuelem. Ale po który? At Dylan's Cafe można określić mianem klęski urodzaju. Gdyby materiał tu zawarty okroić do długości płyty winylowej i wzbogacić o książeczkę, będącą hołdem dla Ricka Danko, wtedy byłoby to intrygujące wydawnictwo z szansą na odniesienie umiarkowanego sukcesu. No, ale w ten sposób wracamy do tego, co już ustaliliśmy: gdyby...

    jacek chudzik sobota, 05, grudzień 2009 15:12 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.