01. I Don't Know (5:43)
02. Crazy Train (5:21)
03. Believer (5:08)
04. Mr. Crowley (5:46)
05. Flying High Again (4:27)
06. Revelation (Mother Earth) (5:50)
07. Steal Away (The Night) (8:21)
08. Suicide Solution (7:46)
09. Iron Man (2:55)
10. Children of the Grave (5:19)
11. Paranoid (3:04)
12. Goodbye to Romance (5:23)
13. No Bone Movies (4:10)
14. Dee [Randy Rhoads studio outtakes] (4:22)
Czas całkowity: 1:13:35
- Ozzy Ousborne (vocals)
- Randy Rhoads (guitars)
- Rudy Sarzo (bass)
- Tommy Aldridge (drums)
1 komentarz
-
Miałem napisać tę recenzję już jakiś czas temu, aby przypomnieć, iż właśnie w tym roku mija trzydzieści lat od tragicznej śmierci legendarnego gitarzysty i wspaniałego muzyka - Randy'ego Rhoads'a. Na szczęści w końcu mi się udało i oto jest, ale najpierw trochę historii. Wszystko wydarzyło się 19 marca 1982 roku, który miał się niestety stać jednym z najbardziej tragicznych dni w historii muzyki rockowej; właśnie wówczas miał miejsce tragiczny wypadek, w którym zginał jeden z najlepszych gitarzystów w dziejach muzyki - Randy Rhoads. W drodze na kolejny koncert, autobus zespołu zrobił przystanek w posiadłości Jerry Calhouna w Leesburg na Florydzie, gdzie między innymi zbudowany był pas startowy dla dwóch samolotów typu Beechcraft Bonanza, które stały na terenie posiadłości. Podczas postoju kierowca autobusu, Andrew Aycock, postanowił bez pozwolenia przelecieć się jednym z nich. Za pierwszym razem wziął na pokład klawiszowca Dona Aireya i menedżera zespołu Jake'a Duncana. Tym razem nic nikomu się nie stało. Jednak do drugiego lotu namówił fryzjerkę grupy Rachel Youngblood oraz właśnie Randy Rhoadsa. To wtedy rozegrał się dramat. Podczas lotu Aycock postanowił zdecydowanie zniżyć lot, aby obudzić śpiącego w autobusie Ozzy'ego z resztą zespołu. Udało mu się to przy pierwszych dwóch podejściach. Niestety, przy trzecim samolot zahaczył skrzydłem o tył autobusu, wręcz zdzierając kawałek dachu i rozbijając się na stojącym nieopodal domu. Wybuchł ogromny pożar, a cała trójka pasażerów zginęła na miejscu. Z wydaniem albumu mającym stanowić hołd dla Randy'ego Rhoadsa Ozzy nosił się przez prawie pięć lat. Jak sam mówił: bałem się stanąć twarzą w twarz z tą tragedią, unikałem tego tematu. To zbyt wielki ból, ogromna strata. On był nie tylko największym muzykiem jakiego znałem, ale także moim najlepszym przyjacielem.
Mariusz Jaszczyk wtorek, 24, kwiecień 2012 21:17 Link do komentarza
Ostatecznie 23 maja 1987 roku światło dzienne ujrzał album Tribute sygnowany jako dzieło Ozzy Osbourna i właśnie Randy'ego Rhoads'a i zawierający zapis koncertów zespołu Ozzy'ego z Randym w składzie. Olbrzymia w tym zasługa fanów, którzy od dłuższego czasu domagali się od Ozzy'ego opublikowania właśnie tych nagrań.
Tribute zawiera 13 utworów koncertowych oraz zarejestrowaną w studiu nagraniowym próbę Randy'ego do nagrania utworu Dee. Możemy usłyszeć w wersjach koncertowych wszystkie utwory z wydanego we wrześniu 1980 roku albumu Blizzard Of Ozz, włączając w to również wspomniane Dee, a także trzy piosenki Ozzy'ego z czasów gdy był członkiem Black Sabbath, solo na gitarze i perkusji oraz dwa utwory z albumu Diary Of A Madman. Płyta rozpoczyna się krótkim intro w postaci tradycyjnego fragmentu z Carmina Burana, po czym do naszych uszu dociera riff z utworu I Don't Know tradycyjnie rozpoczynający koncert Ozzy'ego. Randy gra go o wiele dynamiczniej, agresywniej, a także szybciej aniżeli w studiu nagraniowym. Moc dobywająca się z tego utworu bez wątpienia powali na kolana każdego miłośnika muzyki. I tak na szczęście jest już do końca tego albumu. Utwory z Blizzard Of Ozz i Diary Of A Madman grane są z większą energią, której nie udało się wykrzesać w studiu. Wyjątkami są chyba tylko Crazy Train i Revelation, zagrane w odrobinę wolniejszy sposób. Oczywiście to co najważniejsze na tej płycie to gra Randy'ego Rhoads'a, to on jest głównym bohaterem tego albumu. Dzięki temu otrzymujemy całą gamę ciekawych sztuczek i efektów ubarwiających linie melodyczne, oprócz tego są oczywiście cudowne solówki, dodające mnóstwo wstawek i gitarowych smaczków. Wystarczy powiedzieć, że gra Randy'ego jest po prostu genialna - Randy Rhoads w najczystszej i niczym nie zmąconej postaci. Nie powinien więc dziwić fakt, że spora grupa fanów właśnie wersje z albumu Tribute zdecydowanie przedkłada nad te z albumów studyjnych. Dla wielu osób najważniejszym punktem tego albumu jest Suicide Solution okraszone kilkuminutowym, przepięknym i niezwykle szybką solówką Randy'ego. Wielkie wrażenie robią także utwory z repertuaru Black Sabbath - skrócony do niespełna trzech minut i pozbawiony solówki Iron Man z ciekawym przejściem do fantastycznej, ozdobionej niesamowitą solówką wersji Children Of The Grave i na końcu pełna rozmachu i polotu, genialna wręcz wersja klasycznego utworu Paranoid. Randy nie usiłuje tu nawet zmierzyć się z Iommim, lecz gra te same klasyczne akordy w swój indywidualny sposób, nadając im zupełnie nową jakość i odciskając na nich swoje piętno, dzięki czemu możemy spojrzeć na te utwory z zupełnie innej, często ciekawszej strony. Na sam koniec, mamy wspomniane fragmenty ze studia. Krótki 4-minutowy fragment ukazuje nam jakim Rhoads był perfekcjonistą dbającym o najdrobniejszy szczegół wykonań, uderza tutaj wewnętrzne piękno i geniusz Randy'ego Rhoads'a, coś wspaniałego.
Nie ma wątpliwości, że Tribute ukazuje zespół Ozzy'ego będący w najwyższej formie. Sam Ozzy, choć jak wiadomo, nigdy na koncertach nie wypadał najlepiej, tutaj prezentuje się naprawdę dobrze. Warto zwrócić także uwagę na znakomite brzmienie albumu, wspaniałe i wysublimowane z idealnie rozłożonymi proporcje w grze poszczególnych instrumentów. Tribute jest bez wątpienia jednym z najlepszych albumów koncertowych w historii muzyki rockowej, absolutna klasyka i wielki hołd dla Randy'ego Rhoads'a, który zasługuje aby pamięć o nim przetrwała przez wieki.
Albumy wg lat
Recenzje Varia
- Wielce ciekawy to zespół, całe to Omni. Kiedy bowiem tryumfy… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Omni (Omni)
- Nigdy nie byłem i do dziś nie jestem zagorzałym fanem… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Ozzmosis (Ozzy Osbourne)
- Zanim przejdę do sedna, muszę szczerze przyznać, że ogarnęło mnie… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Leidenschaft (Lacrimosa)
- Swego czasu powstał w mojej głowie osobliwy podział twórczości Lacrimosy… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Lichtgestalt (Lacrimosa)
- Kiedy po raz pierwszy usłyszłem "Echos", a było to zaraz… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Echos (Lacrimosa)
- Z twórczością zespołu Lion Shepherd mam przyjemność zapoznać się po… Skomentowane przez Aleksandra Leszczyńska III (Lion Shepherd)
- Chyba żaden album Metus nie powstawał tak długo i w… Skomentowane przez Gabriel Koleński Time Will Dissolves Our Shadows (Metus)
- Długo zabierałem się do napisania tej recenzji, może nawet trochę… Skomentowane przez Bartek Musielak III (Lion Shepherd)
- Jeśli miałbym wskazać jakieś państwa na świecie, które otacza aura… Skomentowane przez Bartek Musielak Unortheta (Zhrine)
- O Seasonal, jednoosobowym projekcie pochodzącego z Białegostoku Macieja Sochonia pisaliśmy… Skomentowane przez Gabriel Koleński Heartvoid (Seasonal)
- Szanse, że Adam Płotnicki będzie wciąż kojarzony jako wokalista Crystal… Skomentowane przez Gabriel Koleński 4.3. (Plotnicky)
- Czasem zdarza mi się słuchać albumów, przy których myślę sobie,… Skomentowane przez Gabriel Koleński Silent Sacrifice (Seasonal)
- To miał być singiel, ewentualnie maxi singiel, potem epka, ostatecznie… Skomentowane przez Gabriel Koleński Under the Fragmented Sky (Lunatic Soul)
- Istnieją takie zespoły czy projekty muzyczne, które powstają z potrzeby… Skomentowane przez Gabriel Koleński Radio Voltaire (Kino)
- Chciałem rozpocząć podniosłym „Polak potrafi!”, ale w sumie to nie… Skomentowane przez Bartek Musielak Litourgiya (Batushka)
- Szczerze mówiąc, nigdy nie potrafiłem zrozumieć pojęcia jesiennych wieczorów oraz… Skomentowane przez Gabriel Koleński Black Butterflies (Metus)
- Premiera płyty ”Fractured” to dobry moment na przypomnienie sobie całej… Skomentowane przez Wolrad Walking on a Flashlight Beam (Lunatic Soul)
- Zdarzają się takie albumy, do których podchodzę ze sporym dystansem… Skomentowane przez Bartek Musielak Heat (Lion Shepherd)
- Z reguły bywam ostrożny w stosunku do albumów przygotowanych w… Skomentowane przez Krzysztof Pabis Live 1 (Security Project, The)
- We Come From the Mountains to jedna z najnowszych propozycji… Skomentowane przez Krzysztof Pabis We Come From the Mountains (Tiebreaker)
- Kiedy dotarła do mnie nowa płyta projektu Yagull ucieszyłem się.… Skomentowane przez jacek chudzik Kai (Yagull)
- Rok 1974 okazał się bardzo wyczerpujący dla Mike'a Oldfielda. Artysta,… Skomentowane przez Michał Jurek Ommadawn (Oldfield, Mike)
- Zawsze bardzo się cieszę, kiedy w ręce wpada mi coś… Skomentowane przez Paweł Caniboł Loneliness Manual (Seasonal)
- Swego czasu przemierzając internetowe portale streamingowe, bo miewam czasami takie… Skomentowane przez Bartek Musielak Krimhera (KRIMH)
- Konsekwentnie szukam ciekawych rzeczy na obrzeżach muzycznego rynku. Bo rynek… Skomentowane przez Paweł Tryba Crashendo (Fryvolic Art)
- Generalnie staram się na nie recenzować bezpłatnych dałnlołdów, ale zrobię… Skomentowane przez Paweł Tryba #I’mNotAddicted (Ordinary Brainwash)
- Na ten album czekałem z niecierpliwością. Kiedy Mariusz Duda ogłosił,… Skomentowane przez Bartek Musielak Walking on a Flashlight Beam (Lunatic Soul)
- Dies irae... dzień gniewu, popularny motyw sztuki średniowiecznej i barokowej;… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Dies Irae (Devil Doll)
- Czasem się zastanawiam, dlaczego niektóre zespoły są niszowe bądź po… Skomentowane przez Edwin Sieredziński The Sacrilege of Fatal Arms (Devil Doll)
- W poprzednich recenzjach przedstawiłem Devil Doll jako pogrobowca starego dobrego… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Sacrilegium (Devil Doll)