O ile po przesłuchaniu pierwszej płyty Adama Płotnickiego, zatytułowanej ''Inside'' , można było zastanawiać się nad tym, w jakim kierunku rozwinie się jego solowa kariera, to po wysłuchaniu jego drugiej płyty, noszącej tytuł ''Devotion'', wszelkie wątpliwości w tej materii stały się nieaktualne. Kiedy ukazała się jego debiutancka płyta, tj. w 2009 roku, był on jeszcze członkiem pochodzącej z Torunia progmetalowej grupy Crystal Lake. Mogło się wtedy wydawać, że utrzymana w stylu elektronicznego popu ''Inside'' jest tylko jego jednorazowym ''wybrykiem''. chwilowym wytchnieniem od codziennej aktywności macierzystej formacji. ''Devotion'' pokazuje jednak, że wycieczka w kierunku syntezatorowej muzyki tanecznej nie była chwilowym odpoczynkiem od progmetalu. Dzisiaj Adam Płotnicki (śpiew, syntezatory, muzyka, teksty, aranżacje, produkcja) stoi na czele własnego zespołu i w pełni realizuje się w syntezatorowej odmianie popu. Oprócz Adama do zespołu Plotnicky należą jeszcze: Andrzej Neumann (bas, syntezatory), Karol Szolz (gitary), Kamil Kluczyński (perkusja), Karolina Płotnicka (śpiew) i Anna Plata (śpiew).
Dotychczasowe płyty Plotnicky'ego są do siebie dość podobne - na każdej znalazło się po jedenaście lekkich i bardzo melodyjnych piosenek. Określenie piosenka wydaje się być najwłaściwsze, bo są to stosunkowo proste kompozycje, ułożone często według schematu zwrotka-refren, zwrotka-refren. Każda z tych piosenek może trafić na singiel promujący pełnowymiarowy album i każda z nich ma szansę stać się przebojem. Na najnowszej płycie Plotnicky'go najbardziej przebojowo przedstawiają się ''You Want To Life'' i ''S.F.A''. Opisywana wyżej przebojowość w równym stopniu dotyczy obu płyt. Szkoda tylko, że stacje radiowe o dużym zasięgu zdają się ich nie dostrzegać.
Mimo licznych podobieństw ''Inside'' i ''Devotion'' różnią się od siebie. Nawet niewprawne ucho szybko wychwyci dzielące je różnice. Co prawda, dotyczą one detali, ale jak ludzie powiadają - diabeł tkwi w szczegółach.
Na debiutanckim krążku Plotnicky'ego trudno było Karolowi Szolzowi przebić się ze swoja gitarą poprzez ścianę syntezatorowych dźwięków. Znacznie lepiej poradził sobie na najnowszej płycie. Partii gitarowych jest tu znacznie więcej, przy czym wypadają one bardzo efektownie i ożywiają monotonię klawiszowych dźwięków. Bez nich ta płyta nie prezentowałaby się tak dobrze. Z nimi chwilami robi się bardzo rockowo, ale tylko chwilami.
Nawet najlepsza proteza nie jest w stanie idealnie zastąpić narządu, którego brak ma imitować. Proteza i tak pozostaje jedynie mniej lub bardziej udanym surogatem brakującej części ciała i niczym więcej. Podobnie rzec się ma z instrumentami. Tak jak żadne cyfrowe instrumenty klawiszowe nie wygenerują głębokiego brzmienia organów Hammonda, tak żadne żadne sample perkusyjne nie zastąpią perkusji akustycznej. Na szczęście Plotnicky przypomniał sobie tę regułę i znane z ''Inside'' programowane bębny zastąpił akustycznymi. Ich dźwięki przydały muzyce z ''Devotion'' bardziej ludzkiego wymiaru. Resztki sampli jednak pozostały, psując przy tym uzyskany efekt.
W niektórych utworach wokalnego wsparcia Adamowi udzieliły panie - Karolina Płotnicka i Anna Plata. Kobiece głosy ociepliły nieco chłodne syntezatorowe brzmienie zespołu.
Na poprzedniej płycie Plotnicky'ego trudno było nie zauważyć inspiracji muzyką innych wykonawców, np. Depeche Mode. Na tegorocznym krążku takich zapożyczeń jest już zdecydowanie mniej, ale Adam Płotnicki nie do końca wyzwolił się spod wpływów tego brytyjskiego zespołu. Fascynacja melodiami i aranżacjami Gahana i Gore'a jest nadal dobrze słyszalna.
Najnowsza płyta Plotnicky'ego, zawierająca blisko pięćdziesiąt pięć minut bezpretensjonalnej muzyki, spodoba się przede wszystkim miłośnikom elektronicznego popu, ale ucieszy także wszystkich niegardzących ładnymi melodiami i prostymi piosenkami.