A+ A A-

Kindly Bent to Free Us

Oceń ten artykuł
(2 głosów)
(2014, album studyjny)

01. True Hallucination Speak - 6:03
02. The Lion's Roar - 4:35
03. Kindly Bent to Free Us - 6:27
04. Infinite Shapes - 4:57
05. Moon Heart Sun Head - 5:21
06. Gitanjali - 3:58
07. Holy Fallout - 6:35
08. Endlessly Bountiful - 3:56

Czas całkowity - 41:52


- Paul Masvidal - wokal, gitara
- Sean Malone - gitara basowa
- Sean Reinert - perkusja, instrumenty klawiszowe

Media

Więcej w tej kategorii: « Carbon-Based Anatomy

1 komentarz

  • Bartek Musielak

    Powróciła legenda matematycznego, jazzującego metalu. Po przeszło 20 latach od założenia amerykańska formacja Cynic prezentuje swój trzeci album. Dopiero trzeci, ponieważ zespół doświadczył licznych perturbacji składu: oprócz stałych członków, czyli Paula Masvidala i Seana Reinerta przez grupę przewinęło się aż trzynastu muzyków. Dodatkowo zespół nie istniał oficjalnie przez przeszło... dekadę (1994-2006). Cóż, swego czasu Cynic pozamiatał doskonałym, wydanym po reaktywacji "Traced In Air". Jak jest tym razem?

    Otóż jest inaczej. Najnowszy, wydany na początku 2014 roku album "Kindly Bent to Free Us" zdecydowanie różni się od poprzednich wydawnictw. Debiutancki "Focus" był przełomem dla całego światka technicznego metalu. Cynic dał się poznać jako odkrywcze zjawisko, uzależnione od łamania rytmów i nieszablonowego grania. Momentami można było odnieść wrażenie, że muzyka się wręcz rozjeżdża. Zespół z powodzeniem przemycił jazzowe synkopy do metalu, ubierając wszystko w matematyczne połamańce rytmiczne, psychodeliczne riffy, kosmiczne partie basu i mieszane partie różnych stylów wokalnych (w tym najczęściej growlu). Album odniósł wymierny sukces dzięki czemu Cynic mógł "zwiedzić" praktycznie cały świat z intensywną trasą koncertową. Niestety po debiucie grupa się rozpadła i do końca nie wiadomo z jakich powodów. Oficjalnie były to różnice personalne i muzyczne między członkami zespołu.

    Na ponowne zejście się członków grupy czekać przyszło ponad dziesięć lat. Na szczęście reaktywacja nie wiązała się z pisaniem "na kolanie" nowego albumu, tak byle szybciej. Zespół przystąpił do tworzenia w pełni przygotowany i ograny ze sobą. Dodatkowo świadom tego, że przez dziesięć lat niebytu Cynic zyskał na całym świecie szerokie grono fanów, a album "Focus" nadal gdzieś krążył między słuchaczami i w Internecie. Dzięki temu wydany w 2008 roku "Traced In Air" okazał się wspaniałym albumem, moim zdaniem jeszcze lepszym niż debiut, nawiązującym bezdyskusyjnie do stylu sprzed lat, ale też wplatający mnóstwo nowości i świeżości w muzykę Cynic. Jedną z takich innowacji jest bardzo duża ilość czystych melodyjnych wokali, pomieszanych z agresywnym growlem. No i swobodna budowa kompozycji, nieco szalona, nietuzinkowa i zwariowana. Ale to akurat wyróżniało zespół już od samego początku. Jaki więc jest "Kindly Bent to Free Us"? Zupełnie inny od debiutu i w połowie taki jak "Traced In Air". Już tłumaczę dlaczego tylko w połowie...

    Cynic na najnowszym krążku całkowicie odszedł od growlu. Pozostały już tylko melodyjne wokale znane z drugiego krążka. Muzycznie natomiast nowy album nawiązuje do najlepszych z poprzednika utworów takich jak "The Space for This", "Evolutionary Sleeper" czy "The Unknown Guest". Niestety troszeczkę brakuje mi tutaj szaleństwa, za które tak polubiłem niegdyś Cynic. Jest melodyjność, połamańce, te wszystkie smaczki, które tak niesamowicie mi smakowały i nadal je łykam. Ale brak zaskoczenia - całego "Kindly Bent to Free Us" przesłuchałem z przyjemnością, ale bez tego wielkiego "WOW!", które towarzyszyło przesłuchaniom poprzednich dwóch wydawcnitw grupy.

    Oczywiście nie twierdzę, że ten album jest zły. Jest dobry, a może i ma pewną cechę, której nie posiadały wcześniejsze płyty. Taką cechą jest przystępność! Mogę chyba śmiało stwierdzić, że rozpoczynanie swojej przygody z Cynic właśnie od "Kindly Bent to Free Us" to najlepsze rozwiązanie żeby się do zespołu nie zrazić. Mamy tutaj świetne melodyjne, stonowane kompozycje jak "Infinite Shapes" lub "Holy Fallout", ale mamy też i nieco ostrzejszego grania, nawiązującego do "Focus". Taką propozycją jest na przykład "Gitanjali" napędzane świetnym basem (jak zawsze w Cynic zresztą!), z mocnym riffem, galopującą i maszerującą na przemian perkusją. Dynamiki nie brakuje też w otwierającym album "The Lions Roar". Najciekawiej jednak prezentuje się otwierający "True Hallucination Speak" ozdobiony refrenem tak wpadającym w ucho jak jeszcze chyba żadna kompozycja Cynic dotychczas.

    Czy więc warto sięgnąć po "Kindly Bent to Free Us"? Jeśli nie znacie jeszcze Cynic i chcecie doświadczyć czegoś nowego - oczywiście! Jeśli jesteście fanami starego Cynic - to również, ale tutaj myślę, że znajdzie się spore grono "marudów". Cóż, mi się album bardzo podoba, chociaż mógłby on buty czyścić niedoścignionemu "Traced In Air". Panowie Masvidal i Reinert oraz spółka serwują nam na "Kindly Bent to Free Us" trochę swojego szaleństwa, ale w bardzo ograniczonej dawce. Myślę, że dosyć bezpiecznej by zaczynać przygodę z Cynic, ale na pewno niewystarczającej by docenić wcześniejsze albumy. Ale kiedy dawka przestaje nas zadowalać - sięgamy po więcej, prawda? Dlatego myślę, że po przesłuchaniu "Kindly Bent to Free Us" każdy, kto choć po trochu takie granie polubi, sięgnie też po "Focus" oraz "Traces In Air".

    Ta i inne recenzje również na http://www.pandino.pl - ZAPRASZAM!

    Bartek Musielak środa, 12, listopad 2014 21:57 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Metal Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.