Guiding Lights

Oceń ten artykuł
(13 głosów)
(2014, album studyjny)

01 Allure
02 Evolution
03 Idle Minds
04 Miracle
05 Halogen
06 New Devil
07 Patience
08 Guiding Lights
09 Kaikoma
10 The Constant

Line-up:
Daniel Tompkins / Vocals
Keshav Dhar / Guitar
Devesh Dayal/ Guitar
Krishna Jhaver / Bass
Anup Sastry / Drums

Guests:
Plini Roessler-Holgate / guitar solo on "The Constant"
Mark Holcomb / guitar solo on "Allure"
Valentina Reptile/ vocals on "Kaikoma"
Randy Slaugh / violin

Media

2 komentarzy

  • Bartek Musielak

    Najnowsze dzieło Keshava Dhara to w pewnym sensie definicja współczesnego metalu progresywnego. Namnożyło nam się tych podgatunków całe mnóstwo: post rock, djent, post metal, prog metal, prog rock, math metal, jazz core... I jeszcze wiele by wymieniać. Istny misz-masz. I niestety w wielu przypadkach gdzieśœ znika melodia, zjadana przez techniczne popisy. Coraz szybsze solówki, coraz bardziej połamane rytmy, coraz bardziej szalone kompozycje - we wszystkim tym gdzieœ zanika właśœnie melodyka, a co za tym idzie i chwytliwoœść utworu.

    Na szcz궜cie mamy Skyharbor. Najnowszy krążek tego międzynarodowego projektu, który powstał w Indiach kilka lat temu dowodzi, że nowoczesne i zarazem bardzo techniczne granie może być bardzo atrakcyjne. Na "Guiding Light" nie brakuje fragmentów, ba! nawet całych utworów, które mogłyby spokojnie figurować na radiowych listach przebojów. A przecież djent tam chyba nigdy nie gośœcił, i prawdopodobnie nigdy nie zagośœci. Za to Skyharbor wcale nie rezygnuje z tego co dotychczas prezentował, nie zmienia swojego dość drapieżnego charakteru. Zmienił się, ale nie jest to zmiana diametralna i taka, która dotychczasowych fanów mogłaby zniechęcić. Pozostając nadal w rejonach bardzo technicznych kompozycji, rytmicznych wariacji i djentowych riffów Skyharbor zaprezentował album, którego fragmenty po przesłuchaniu wręcz chce się nucić pod nosem! Czy djent był kiedykolwiek tak przystępny? Myœślałem, że TesseracT na "Altered State" pokazał najbardziej przystepną formę. Jak się okazuje - można to zrobić nawet lepiej.

    Nie będę jednak porównywał obu tych zespołów, choć podstaw ku temu byłoby całkiem sporo. Na "Guiding Light" zaœśpiewał bowiem były wokalista TesseracT - Daniel Tompkins. I chociaż w Skyharbor zaliczył już swój debiut na "Blinding White Noise: Illusion and Chaos" to moim zdaniem dopiero na najnowszym krążku pokazał jak wspaniałe możliwośœci wokalne posiada. Tompkins jak mało kto potrafi operować swoim głosem, barwą, emocjami i tonem, w taki sposób by przyprawić słuchacza o gęsią skórkę. Ja sie na tym dałem złapać przy którymś z koleiœ przesłuchaniu.

    Oprócz fantastycznego wokalu Skyharbor serwuje nam też całą gamę różnorodnych kompozycji, które w całośœci nadal stanowią jeden spójny kolektyw. Albumu słucha się z uwagą i nieskrywaną przyjemnoœcią, choć poszczególne pozycje różnią się od siebie w sposób dość znaczący. Takie "Evolution" na przykład to mocna, bardzo djentująca petarda okraszona spokojniejszymi zwrotkami i nieco szalonym refrenem. "New Devil" z kolei oferuje nam sporą dawkę elektroniki pomieszanej z mocnym metalicznym brzmieniem. Również mocnym akcentem jest "Kaikoma" z goœścinnym udziałem Valentiny Reptile z brytyjskiej formacji Hieroglyph.

    Na największą uwagę jednak zasługują zamykający album "The Constant", œświetny "Miracle" oraz chyba największy przebój tego albumu - "Patience". Tego ostatniego z pewnoœścią nie powstydziłby się żaden z wielkich współczesnego progresywnego rocka, od Stevena Wilsona począwszy. Zresztą już sam teledysk stworzony przez te same osoby, które tworzyły dla Wilsona ostatnie wideoklipy wskazuje, że inspiracja była jednoznaczna. A dodatkowo Skyharbor z powodzeniem zawiązał swego rodzaju nić łączącą art rock z djentem. "Patience" nie ma bowiem kompletnie nic wspólnego z tym, co zespół prezentował na swoim debiutanckim albumie, a jednak... jakoœś specjalnie nie odstaje od reszty ich kompozycji. Pasuje doń wręcz doskonale, a co więcej - cały "Guiding Light" jako album gra bez najmniejszego zgrzytu, krążka w całośœci słucha się bardzo płynnie.

    Wydaje się więc, że "Guiding Light" jest naturalną ewolucją jaką Skyharbor przebył od swojego debiutanckiego albumu, w - zaznaczmy - niespełna dwa lata od jego wydania. Ja skłaniam się ku dosyć chyba odważnemu stwierdzeniu, że najnowszym swoim dziełem pan Keshav Dhar i spółka wyznaczają ciekawy kierunek dla wszystkich młodych zespołów, które nie mogą się zdecydować jak grać by grać progresywnie. To ja im podpowiadam: właœnie tak! Z energią, bez kompleksów, pomysłowo, puszczając wodze fantazji i twórczego szaleństwa. "Guiding Light" to dla mnie najjaśœniejsza gwiazda zeszłorocznych wydawnictw w djentowym œśrodowisku. Skyharbor stworzył cośœ nowego z tej muzyki. Art djent? ...tak czy inaczej - po prostu: fantastyczny album!

    Ta i inne recenzje również na http://www.pandino.pl - serdecznie zapraszam!

    Bartek Musielak sobota, 14, luty 2015 21:47 Link do komentarza
  • Łukasz 'Geralt' Jakubiak

    Kiedy człowiek myśli, że gatunek zwany popularnie djentem wyczerpał swój limit na oryginalne pomysły, to zupełnie znienacka pojawia się taki Skyharbor, który przełamuje granice gatunku. Pierwszy album, zatytułowany „Blinding White Noise: Illusion & Chaos”, powstał w głowie indyjskiego muzyka – Keshava Dhara. Artysta prócz tego, że nagrał większość partii instrumentalnych, zajął się także produkcją krążka, a do współpracy zaprosił wielu gości, m.in. Daniela Tompkinsa (TesseracT) oraz Marty’ego Friedmana (ex-Megadeth). Utrzymany w drapieżnej stylistyce debiut spotkał się z bardzo dobrym przyjęciem, co umożliwiło Keshavovi pójście o krok dalej. Do projektu na stałe dołączył Tompkins, a w skład powiększył się o kilku nowych muzyków: Devesha Dayala (gitara), Anupa Sastry’ego (perkusja) oraz Krishnę Jhaveriego (gitara basowa). Dwa lata po wydaniu debiutu, za pieniądze zebrane na serwisie pledgemusic, panowie wydają swój drugi pełnoprawny krążek.

    Jestem zmuszony zasmucić fanów pierwszej płyty Skyharbor. „Guiding Lights” to zupełnie inny materiał, ukierunkowany w stronę bardziej nastrojowego grania. Nie oznacza to jednak, że panowie zrezygnowali z technicznych popisów. Już na otwierającym „Allure” więcej jest ambientu, choć głównym nośnikiem kawałka jest imponująca rytmika. Ledwo podkreślone melodie, idealnie współbrzmią z perkusyjnymi ewolucjami , a wisienką na torcie jest gitarowe solo w wykonaniu Marka Holcomba z Periphery. Takich zabaw formą jest na płycie znacznie więcej. Nieco jazz-popowych odniesień usłyszymy na „Indle Minds” i „Miracle”, w których szczególnie wyróżnia się Daniel Tompkins. W jego wokalu czuć naturalność i słychać, że w muzyce Skyharbor czuje się jak ryba w wodzie. Z dobrodziejstw elektroniki muzycy korzystają na „Halogen” oraz „New Devil”. W tym drugim na uwagę zasługuje gitarowe solo, utrzymane w stylistyce fusion. Największe wrażenie zrobiły na mnie dwa utwory, które są hołdem dla klasyków rocka progresywnego. Klimatu „Patience” nie powstydziłby się sam Steven Wilson (odsyłam do teledysku wykonanego przez Jess Cope), a tytułowy „Guiding Lights” to ukłon w stronę Coldplay i Pink Floyd. Do swoich korzeni panowie powracają na „Evolution” oraz „Kaikomie” (z gościnnym udziałem brytyjskiej wokalistki – Valentiny Reptile). Więcej tam polirytmicznych popisów, co na pewno ucieszy miłośników debiutu. Płytę kończy niemal dziesięciominutowa kompozycja w postaci „The Constant” – to już djent pełną gębą.

    W zeszłym roku na piedestale nowoczesnego prog metalu stanął TesseracT ze swoim „Altered State”, który udowodnił, że w tym nurcie nie należy rezygnować z melodii. Panowie ze Skyharbor poszli o krok dalej i zaserwowali nam wydawnictwo, które kładzie jeszcze większy nacisk na przestrzeń, ale przy tym nie zrywa ze swoim muzycznym rodowodem. Ta mozaika wielu gatunków – od ambientu, popu, jazzu, aż po rock progresywny – to zdecydowanie najmocniejszy punkt „Guiding Lights”. Na uznanie zasługuje również to, że muzycy pomimo tej różnorodności nie burzą nastroju płyty, a ze swoich inspiracji korzystają bardzo swobodnie. To zasługa nie tylko kompozytorskich umiejętności Keshava Dhara, ale też pozostałych członków grupy, którzy pomimo odległości jaka ich dzieli, potrafili stworzyć wymagający i spójny materiał. Instrumentalnym popisom towarzyszy charyzmatyczny wokal Daniela Tompkinsa – utrzymany w stonowanej formie, szczególnie względem jego dokonań w TesseracT. Spotkałem się z opinią, że „gdyby Michael Jackson tworzył djent, to brzmiałby jak Skyharbor” i trudno się z tym nie zgodzić, czego dowodem są utwory pokroju „Evolution”, czy „Miracle”.

    „Guiding Lights” to obecnie jedno z najbardziej oryginalnych wydawnictw w math metalowym światku. Zamiast kroczyć utartymi ścieżkami, panowie ostro z nich zbaczają i na każdym przystanku starają się dodać coś nowego do swojej muzyki. Paradoksalnie przepisem na coś oryginalnego w tym gatunku okazuje się odejście od swoich korzeni. Mniej popisów, więcej melodii – to zdecydowanie dobry kierunek. Być może Skyharbor wyznaczy nowy trend i stanie się solidnym fundamentem dla innych grup z tego nurtu. Mówi się, że jeżeli brać już przykład, to od najlepszych, a w tej materii „Guiding Lights” jest absolutnym wzorem.

    5/5

    Łukasz 'Geralt' Jakubiak niedziela, 16, listopad 2014 13:10 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Metal Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.