Lykaia

Oceń ten artykuł
(10 głosów)
(2017, album studyjny)

01. Sectarian - 5:53
02. Orison - 7:05
03. Lucidity - 6:34
04. Opal - 6:44
05. Jinn - 5:39
06. Sister - 5:28
07. Stray - 5:36
08. Paragon - 6:23

Czas całkowity - 49:22

- Joel Ekelöf - wokal
- Marcus Jidell - gitara
- Lars Åhlund - instrumenty klawiszowe
- Stefan Stenberg - gitara basowa
- Martin Lopez - perkusja

Media

Więcej w tej kategorii: « Tellurian Lotus »

1 komentarz

  • Łukasz 'Geralt' Jakubiak

    Obranie właściwego kierunku dla zespołu jest nie lada wyzwaniem, szczególnie u początku działalności. Trudno jest uniknąć zapożyczeń – w końcu jak już czerpać inspiracje, to od najlepszych. „Cognitive”, czyli debiut Soen sprzed pięciu lat, jawnie opierał się na matematycznej wręcz dyscyplinie Toola, gdzieniegdzie wplatając elementy progresywnej ekstremy. Ten drugi kierunek obył się bez większych zaskoczeń, bowiem założycielem grupy był Martin Lopez, ex-perkusista Opeth. Wydany w 2014 roku „Tellurian” dokonał emancypacji brzmienia Soen – album był bardziej poetyczny, nawiązywał do muzyki starych kultur, choć nie stronił od złożonych struktur. Na tegorocznym krążku, zatytułowanym „Lykaia”, panowie zapuścili się na jeszcze inne rewiry. Grupa zerwała nieco z mrocznym wizerunkiem, odeszła w przestrzenne formy, zgrabnie aplikując ducha lat siedemdziesiątych. To także zasługa nowych członków – Larsa Åhlunda oraz Marcusa Jidellego – którzy w minionym roku wskoczyli na miejsce gitarzysty Joakima Platbarzdisa. Nawet realizacja albumu okazała się bardziej surowa, bowiem muzycy postanowili wykorzystać przy produkcji jak najmniejszą ilość cyfrowych efektów. Jednakże ten „retrogresywny” trend w ich przypadku ograniczył się wyłącznie do luźnej inspiracji.

    W warstwie lirycznej panowie z Soen dalej wcielają się w mistyków. Sięgają po takie koncepcje religijne, które ukazują mroczną naturę człowieka. Tytuł płyty odnosi się góry Lykaion (tzw. Wilczej Góry), będącej miejscem pogańskich rytuałów podczas obchodów sekretnego, starogreckiego festiwalu. Składano tam ofiary z ludzi bóstwu o nieznanym imieniu, a forma celebrowania tego święta miała podłoże mitologiczne. Teksty albumu są alegorią opowieści o władcy Arkadii, Lykaonie, który wraz ze swoimi pięćdziesięcioma synami zasłynął m.in. z brutalnych aktów kanibalizmu. Mit głosi, że wieści o okrucieństwie tyrana docierają do samego Zeusa, który postanawia osobiście udać się do Arkadii w celu sprawdzenia tych plotek. Król podczas gościny częstuje boga pieczenią z zamordowanego chłopca, co sprowadza gniew nie tylko na władcę, ale i całą ludzkość. Za karę Zeus przemienia Lykaona w wilka, a na świat zsyła potop. Kultyści, którzy czcili postać władcy, wierzyli, że za pośrednictwem tego misterium będą w stanie przybrać jego zwierzęcą postać. Soen nieco zreinterpretował ten mit – w lirykach kreśli opowieść o porzuceniu wiary, ludzkim upadku oraz poszukiwaniu odkupienia – a wszystkie te motywy służą jednej koncepcji. Afirmacji człowieczeństwa ponad wszelkie podległości.

    Szwedzi rozpoczynają „Lykaię” od „Sectarian”, który przypomina nieco „Kuraman” z poprzedniej płyty. Utwór opowiadający o religijnym fanatyzmie jest o dziwo dość przystępny – ma nośny refren, jest składny i rytmiczny. Za to „Orison” już we wstępie zaskakuje fantastyczną interpretacją wokalną Joela Ekelöfa oraz równie finezyjnymi riffami Marcusa Jidellego. To także przewrotna kompozycja – stopniujące wyciszenie umiejętnie rozładowuje dramatyzm „głośnego” początku. Na „Lucidity” można usłyszeć echa Floydów, Camel czy wczesnego Genesis. Więcej tu przestrzeni i hipnotyzujących melodii, wspieranych przez organy Åhlunda. Powrót do posępniejszych dźwięków zwiastuje „Opal” – intensywne riffy szybko jednak zyskują na melodyjności, a gdzieniegdzie przewijają się też bluesowe wstawki. Zarówno „Jinn”, jak i „Sister” częściej wykorzystują orientalne naleciałości znane z poprzednich płyt. W tym pierwszym wyeksponowana sekcja rytmiczna wprowadza w trans (kapitalny Martin Lopez), natomiast drugi wydaje się nieco już ograny pod kątem melodyki (ponownie kłania się tu „Kuraman”). Na „Stray” panowie się rozpędzają, choć mimo wszystko kompozycji nie brakuje ekspresyjności (wygrane orientalizmy na retro-rockową nutkę). „Paragon” ponownie przechadza się po progresywnych klasykach i pomimo stonowanej struktury, w utworze niemało się dzieje. Wyrazisty bas Stefana Stenberga wraz z partiami pianina Rhodesa buduje bluesową otoczkę numeru. Całość domyka solo na gitarze, bodaj najlepsze w historii Soen. W edycji deluxe można znaleźć jeszcze utwór bonusowy – „God’s Acre” – będący swoistym katharsis, wieńczącym historię „Lykaii”. Prośba o przebaczenie, pięknie zinterpretowana przez Ekelöfa, wykorzystuje elementy składowe wydawnictwa, umiejętnie operuje nastrojami, stopniowo zmierzając do wyciszającego się finału.

    „Lykaia” tylko pozornie wydaje się albumem bez własnej osobowości i przy pierwszym odsłuchu może zniechęcić miłośników wcześniejszych dokonań formacji. To materiał bardziej wyciszony i skondensowany, w którym techniczne popisy schodzą na dalszy plan. By go w pełni docenić, należy poznawać go etapowo, skupiając się na konkretnych elementach. Świetnie wypada „zabrudzona” produkcja, za którą odpowiada nowy członek zespołu, Marcus Jidell. Taki zabieg nadał muzyce Soen bardziej naturalnego brzmienia, będąc jednocześnie kontrą dla kanciastej realizacji poprzednich krążków. Poza tym panowie częściej odnoszą się do progrockowego kanonu, ale nie robią tego nachalnie, jak to miało miejsce chociażby w Opethowym „Sorceress”. Wszelkie nawiązania zostały ostrożnie wplecione w muzyczny szkielet grupy tak, by nie psuć solidnej już nadbudowy. I tu niestety pojawia się największy problem tegorocznego wydawnictwa Szwedów, czyli powtarzalność. Pomimo wyżej wspomnianej suplementacji, część kompozycji słucha się z uczuciem deja vu. Szczególnie tyczy się to ogranych wstępów i niektórych zagrywek melodycznych – rewitalizacja nie na każdej płaszczyźnie przebiegła sprawnie, ale całe szczęście tylko częściowo odbija się to na końcowej ocenie wydawnictwa. Tym razem muzycy okazali się zbyt roztropni przy odchodzeniu od własnych schematów.

    Wilczy album jest na tyle porywający, by upolować wielu nowych słuchaczy, tym razem nawet tych stricte progrockowych. To doskonały moment na zapoznanie się z eterycznym światem grupy, ukazującym ciężar ludzkiej egzystencji. Przy bliższym romansie z ich twórczością można wychwycić pewne elementy wspólne w poruszanych przez Martina Lopeza motywach, włączając w to m.in. kulinarne fascynacje. Na okładce „Tellurian” widniał nosorożec pałaszujący ludzi, natomiast historia „Lykaii” przekłada mit o władcy-kanibalu. Idąc tą myślą, panowie z Soen – będąc współczesnymi dziedzicami króla Lykaona – zaserwowali nam wykwintne danie: p(ie)rogi z mięsem. Ludzkim oczywiście, i wcale nie gorszego sortu.

    4.5/5

    RECENZJA – Soen „Cognitive” (2012): http://progrock.org.pl/rock-progresywny/metal-progresywny/item/9072-cognitive

    RECENZJA – Soen „Tellurian” (2014): http://progrock.org.pl/rock-progresywny/metal-progresywny/item/11292-tellurian

    Łukasz 'Geralt' Jakubiak czwartek, 09, marzec 2017 13:24 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Metal Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.