A+ A A-

Some Steps To Terrible Nightmare

Oceń ten artykuł
(3 głosów)
(2019, album studyjny)

01. It will be... - 1:49
02. Let's Go! - 3:14
03. Cars, Carrots and Blue Teddy Bear - 4:20
04. The Last - 3:25
05. Be Brave - 4:42
06. ...Some Steps To... - 3:33
07. Nightmaish Dream - 4:30
08. Where am I? Who am I? - 3:22
09. Week Trial - 4:15
10. Debriefing - 3:33
11. Warfighter - 3:34
12. Till The End - 3:11
13. ...Terrible Nightmare - 5:13

Czas całkowity - 48:41

 

Więcej w tej kategorii: « Carpe Diem

1 komentarz

  • Gabriel Koleński

    Po przerwie technicznej, która przedłużyła się nie z naszej winy, udało nam się już nadrobić pewne zaległości i opublikować kilka oczekujących tekstów. W międzyczasie nastał nowy rok, dlatego teraz nadeszła pora na…dalsze odkopywanie się z zaległości. Wiktor Mazurkiewicz to młody i utalentowany gitarowy wymiatacz, który ma już na swoim koncie pewne sukcesy i jak podejrzewam, mnóstwo pomysłów w głowie. Jako muzyk towarzyszący lub solista, wystąpił na różnych scenach w Polsce, w tym tych całkiem dużych. „Some Steps to Terrible Nightmare” to jego trzecia płyta. Jak mówi sam muzyk, jest to największy i najbardziej spektakularny projekt w jego karierze muzycznej. Najnowsze dzieło powstawało przez pięć lat. Album początkowo był planowany jako dwupłytowy, ostatecznie skończyło się na jednym krążku, który trwa niecałe 50 minut. Moim zdaniem, okrojenie materiału było bardzo dobrą decyzją. Potem wyjaśnię dlaczego.
    Co jest wyjątkowo ciekawe, mamy do czynienia z instrumentalnym albumem konceptualnym, który opowiada konkretną historię, luźno inspirowaną filmem Clinta Eastwooda z 2014 roku, zatytułowanym „Snajper”. Znamy szczegóły historii opowiadanej dźwiękami przez Wiktora, ponieważ każdy utwór został dokładnie opisany w książeczce dołączonej do płyty. Mimo, że własnym sumptem, album został wydany całkiem profesjonalnie i dobrze się prezentuje.
    Jednak najważniejsza jest muzyka. Na „Some Steps to Terrible Nightmare” zdecydowanie przeważa metal progresywny, choć na początku nie słychać tego wyraźnie. Pierwsze utwory na albumie są bardziej melodyjne i pogodne. Często podstawą jest długie solo, które zastępuje wokal i w pewnym sensie opowiada historię. Wiktorowi bardzo dobrze udało się zestawić poszczególne części opowieści z muzyką, która wielokrotnie pełni funkcję ilustracyjną. Optymistyczny i dynamiczny „Cars, Carrots and Blue Teddy Bear” opowiada o miłości ojca do dziecka. W „Be Brave” robi się bardzo emocjonalnie, kiedy mocny riff zostaje przełamany delikatnym pianinem, ponieważ główny bohater żegna się ze swoją rodziną przed wyjazdem na misję wojskową. Zaczynający się kawalkadą riffów „Week Trial” brzmi jak ścieżka dźwiękowa do musztry i słusznie, ponieważ to tydzień odprawy i przygotowań. Każdy z pewnością będzie miał własne skojarzenia, ponieważ muzyka zawarta na „Some Steps to Terrible Nightmare” pozwala na pewną interpretację, oczywiście w ramach narzuconej przez autora historii.
    Im dalej w las, tym więcej…metalu progresywnego. Album z każdym kolejnym utworem nabiera coraz więcej cech tego gatunku. Mocne gitarowe riffy przeplatają się z brzmieniem klawiszy i orkiestracjami, przez co na myśl przychodzi nie tylko Dream Theater, ale też Symphony X czy Ayreon. Muzyka staje się coraz bardziej podniosła i symfoniczna, ale bez zadęcia. Nie jest bardziej pretensjonalnie, niż podręczniki prog metalu to zakładają. Pozwoliłem sobie na drobny żart, ale prawda jest taka, że album ratuje krótszy niż pierwotnie zakładany czas trwania. Jestem przekonany, że w większej ilości „Some Steps to Terrible Nightmare” mógłby zmęczyć. Na szczęście płyta kończy się w idealnym momencie, zresztą fantastycznym utworem finałowym.
    Podsumowując, otrzymujemy kawał porządnego, instrumentalnego metalu progresywnego, skomponowanego z gorącym sercem, ale też z głową. Słychać, że Wiktor Mazurkiewicz jest wielkim fanem gatunku i miłośnikiem gitarowych brzmień, ale wirtuozeria nie zabija artyzmu i aspektu emocjonalnego. Niejeden riff porwie lub zachęci do machania głową, melodia zachwyci i umili golenie się, a i łezka zakręci się czasem w oku. Szczerze mówiąc, zaproponowana historia nie jest szczególnie odkrywcza, ponieważ kinematografia i literatura przerobiły już setki lepszych opowieści, ale muzyka doskonale broni się w oderwaniu od konceptu. Nawet gdybym nie wiedział o co chodzi, podobało mi się dokładnie tak samo. Dlatego zdecydowanie polecam, o ile ktoś nie jest uczulony na prog metal.
    Gabriel „Gonzo” Koleński

    Gabriel Koleński niedziela, 12, styczeń 2020 19:50 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Metal Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.