Nagranie rock-opery w połowie lat 90- ych było posunięciem niezwykle ryzykownym. Kiedy Arjen w końcu znalazł wytwórnię płytową, która pomogła mu w spełnieniu jego marzenia, wiele osób wyśmiało ten pomysł. Fakt, płyta nie odniosła wielkiego sukcesu. Dopiero wydany trzy lata później 'Into the Electric Castle' przyniosła temu projektowi należne pochwały. 'The final experiment' do dziś pozostaje w cieniu swoich wielkich następców. Sam muszę przyznać, że długo nie mogłem się zdecydować czy sięgnąć po ten krążek. Ale w końcu jak można nazywać się czyimś fanem bez sięgania do korzeni?
Styl, którym tak szczyci się 'Ayreon' dopiero się tu wykluwa. Nie ma tu rozbudowanych, porażających rozmachem utworów. 'The Final Experiment' to po prostu zbiór piosenek, urozmaiconych elementami folku, metalu i innych stylów, które tak uwielbia nasz autor. Także elementy progresywne nie są jeszcze tak wyraźne. Płyta sprawia przez to wrażenie trochę nieśmiałej, skromnej. Najwidoczniej Arjen sam nie był wtedy jeszcze pewny, czy nagranie takiego albumu to dobry pomysł. Rozczarowały mnie trochę wokale. Nie pod względem talentu muzyków. Broń boże. Pod tym względem spisali się wzorowo. Po prostu brakuje mi tych monumentalnych interakcji między wokalistami, którym przypisywano charakterystyczne role na późniejszych płytach. Tutaj mamy styl czysto piosenkowy - dwóch wokalistów na utwór; jeden śpiewa zwrotki, drugi refren. Trochę to banalne, ale w sumie dzięki temu płyta mogła odpowiadać niezbyt wymagającym słuchaczom.
Te drobne wady nie szkodzą jednak najważniejszej zalecie. Płyta została po prostu nagrana z pasją. Słychać ją w każdym fragmencie, w każdym utworze. Arjen nie podaje nam tu żadnych zbędnych wypełniaczy. Produkcja również stoi na przyzwoitym poziomie. Nie ma sensu pisać o talencie osób, które tutaj słyszymy. To po prostu trzeba przesłuchać.
'The Final Experiment' to w zasadzie dopiero zalążek tego co później usłyszymy, na takich dziełach jak 'Universal Migrator' czy '01011001', jednak i tak warto sięgnąć po ten album. Co prawda na początek proponowałbym przesłuchać którąś z innych, wspomnianych tu płyt. 'TFE' to raczej pozycja dla zagorzałych fanów. Ja nie waham się postawić piątki z dużym minusem. Za odwagę autora, który przeciwstawił się trendom i nagrał prawdziwe (mini)arcydzieło :)