01. Ouverture (6.40)
02. Sacrifice (5.22)
03. Tell Me Your Lies (6.48)
04. Dead Or Alive (4.30)
05. No Secrets (4.11)
06. Little Lies (5.58)
07. Fly With Me (4.57)
08. One Of These Days (6.18)
09. Trouly Tours (5.31)
10. She (6.11)
11.L’Estate – Presto (3.14) (bonus track)
Czas całkowity: 59:40
- Joe Eisenburger (vocals, bass)
- Oliver Weislogel (guitars, acoustic guitars)
- Andrew Roussak (keybords, backing vocals)
- Harry Reishmann (drums)
oraz:
- Michael Brettner (guitars (4)
1 komentarz
-
Nie oceniaj książki po okładce. Ta naczelna zasada winna przyświecać każdemu usiłującemu zgłębić intencje autora. Dlatego też nie przejąłem się zbytnio, że okładka debiutanckiego krążka Dorian Opera przypominała pierwszy album Black Sabbath. Czcionki, którymi zapisano nazwę zespołu i tytuł longplaya wydały mi się cokolwiek pretensjonalne oraz żywcem wyjęte z Worda. Przyjmijmy jednak, że wydawnictwo MALS nie dysponuje wielkimi nakładami finansowymi czy też przyzwoitymi grafikami komputerowymi. Tak naprawdę nie jest to istotne. Zajmijmy się muzyką.
Przemysław Damski wtorek, 25, listopad 2008 13:25 Link do komentarza
Na początek Uwertura, instrumentalny utwór kilkoma melorecytacjami. Słucha się go całkiem przyjemnie. Pozostaje tylko jedno ale. Czy przypadkiem tego gdzieś wcześniej nie słyszałem. Włączam raz jeszcze. O ile pewne elementy wskazują na inspirację Pink Floyd, o tyle większość jest ewidentnym kopiowaniem stylu Dream Theater z płyty Octavarium. Warto się zresztą przyjrzeć się podobieństwu nazw - Dorian Opera i Dream Theater. Nie wierzę w cudowne zbiegi okoliczności.
Sacrifice. Tu jest gorzej. Nie jestem fanem darcia się dla darcie. Kiedy Joe Eisenburger wykonuje spokojniejsze partie wydaje się, że coś może z tego być. Niestety odnoszę wrażenie, iż mocniejsze momenty utworu i wokal do siebie nie pasują. Mamy do czynienia z przysłowiowym darciem puchy. Po co? Byłbym wdzięczny za jakiś pomysł na owo wydobywanie dźwięków. Nie oczekuję co prawda niczego na miarę Child in time Deep Purple, ale skoro panowie zapatrzyli się w Portnoya i spółkę to może jednak jakieś wnioski z Jamesa LaBrie, by się przydało wziąć. Swoją drogą naśladownictwo daje się odczuć. Wciąż jednak nie mogę się zdecydować, czy jest ono bliższe frontmanowi DT czy też Bruce'cowi Dickinsonowi.
O wiele lepiej prezentuje się kolejny utwór. Słychać dobre solówki gitarowe, oraz interesujące partie klawiszy. Słucha się tego bez jakichś specjalnych zgrzytów. Problemem znów jest jednak to, iż nie wiem czy na klawiszach gra Andrew Roussak (DO) czy Jordan Rudess (DT). Czy na gitarze szaleje Oliver Weislogel (DO) czy John Petrucci (DT).
Dead or alive. Wokalista znów usiłuje się popisywać, dostając przy tym zadyszki. Na pochwałę zasługuje włączenie partii smyczkowych. Dostajemy je jednak na końcu, na doczepkę. Przejście jest dość płynne, ale prosiło się o lepsze wykorzystanie orkiestracji.
Kolejnym utworem jest tytułowe No Secrets. Z dotychczasowych jest moim skromnym zdaniem najlepszy. Nie chodzi wcale o to, że jest on najprzystępniejszy. Widać w nim jakieś ślady własnego pomysłu. Wokalu nie ma, więc irytująca zadyszka nie uprzykrzy nam słuchania. Jest powtarzający się, chwytliwy riff, czy też partia gitary. Oczywiście nosi on znamię Dream Theater, jednak w tym przypadku aż tak bym się tego nie czepiał.
Szósta ścieżka, Little lies, przynosi coś czego się nie spodziewałem. Mamy do czynienia z przyzwoitym instrumentarium, lecz razem z chórkami przypominają bardziej Queen, a bieg po klawiszach Ricka Wakemana (Yes). Widać, że chłopaki z Opery są osłuchani. Potwierdza to kolejny utwór. Fly with me. O dziwo wokal przestaje być irytujący. Zaczyna wchodzić na właściwe dla siebie tory. Co prawda trąci to Forever young Alphaville, jednak zaraz dostajemy zawrotu głowy z powodu przeskoku. Oto w miejsce Dream Theater pojawia się Jethro Tull znane z Thick as a brick i Passion play, a nawet Minstrel in the gallery czy Gryphon.
One of these days ulokowany na miejscu ósmym zdaje się udowadniać, że okładka nie bez przyczyny kojarzyła mi się z Black Sabbath. Eisenburger zdaje się tu pozować na Tony'ego Martina. Również muzyka jest utrzymana w stylu pionierów heavy metalu doby Headless Cross. Może klawisze przypominają bardziej Johna Lorda czy Dona Airey'ego. Wykonanie dające się słuchać, jednak po raz kolejny zadaję pytanie - Po co? Czemu słuchacz miałby chcieć znów słuchać dobrze mu znanych utworów, skoro może sięgnąć po lepsze i przede wszystkim oryginalne wykonanie.
Trouly Yours to powrót do fascynacji Teatrem Marzeń. Słyszeliśmy to już tysiące razy. Członkowie Dorian Opery chyba nie do końca są przekonani do tego utworu. Słychać słabe zgranie.
Ostatni utwór, a właściwie przedostatni gdyż mamy jeszcze bonus, She o energetyczny kawałek przywodzący na myśl Deep Purple, jednak nie łudźmy się cień Dream Theater w dalszym ciągu jest zauważalny.
Na dodatek dostajemy L'Estate - Presto. Szczerze powiedziawszy ta rockowa aranżacja Lata Antonio Vivaldiego najbardziej przypadła mi do gustu. Tylko dzięki niej nie przekreślam Dorian Opery.
Od strony lirycznej nie ma się czego czepiać. Teksty nie są jakimiś arcydziełami, ale jeśli skonfrontujemy to z Smoke on the water Deep Purple nie wypadają źle.
Członkowie Dorian Opery to z pewnością sprawni muzycy, zdolni do dobrych wykonań. Wolałbym jednak, by miast kopiować innych zdobyli się na własną inwencję. Potencjał to nie wszystko. Sprezentowane nam utwory już słyszeliśmy. Po co słuchać ich po raz kolejny, ale w gorszym wykonaniu? Szczerze powiedziawszy nie widzę żadnego powodu. Ostatni utwór daje jednak pewną nadzieję może chłopaki się rozwiną odnajdą własny styl. Umówmy się metal progresywny został zdominowany przez Dream Theater, jednak kopiowanie ich jest błędem. Doskonale zdają sobie z tego sprawę członkowie Indukti, którzy stworzyli nową jakość oraz Pain of Salvation. Ci ostatni wpisują się zdecydowanie w bardziej komercyjny nurt progresji, jednak przynajmniej nie kopiują ślepo Portnoya i reszty.
Moja ocena to 2/5. Dodatkowy punkt za dobry warsztat i ostatni utwór.
Albumy wg lat
Recenzje Metal Progresywny
- Siódmego czerwca ukazała się czternasta studyjna płyta Evergrey, zatytułowana "Theories… Skomentowane przez Gabriel Koleński Theories Of Emptiness (Evergrey)
- W historii muzyki rockowej i metalowej doświadczyliśmy już wielu prób… Skomentowane przez Mikołaj Gołembiowski Ihsahn (Ihsahn)
- Pochodzący z Jaworzna zespół Animations istnieje oficjalnie od 2006 roku,… Skomentowane przez Gabriel Koleński Contemporary Guide To Modern Living (Animations)
- „Soen”, słowo to oznacza „mówić”, jednak wcale nie jest to… Skomentowane przez Marcin Humbla Memorial (Soen)
- Trzeba było trochę poczekać na nową płytę Here On Earth,… Skomentowane przez Gabriel Koleński Nic nam się nie należy (Here on Earth)
- Najnowsze dzieło Riverside to album z rodzaju tych, których nie… Skomentowane przez Dariusz Maciuga ID.Entity (Riverside)
- Recenzowanie płyt takich zespołów jak Riverside nie jest łatwe, ponieważ… Skomentowane przez Gabriel Koleński ID.Entity (Riverside)
- Leszczyńska formacja Retrospective, to jeden z najbardziej zapracowanych, polskich zespołów… Skomentowane przez Krzysztof Baran iNtrovErt (Retrospective)
- Po raz kolejny nie mogę się powstrzymać od przytoczenia cytatu… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Blackwater Park (Opeth)
- W dobie bardzo intensywnej cyfryzacji branży muzycznej i wszechobecnego podejścia… Skomentowane przez Gabriel Koleński Mantrakora (ATME)
- Recenzowanie płyty, która doczekała się setek artykułów, recenzji i ocen… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Images And Words (Dream Theater)
- Raczej nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że jest to jedna… Skomentowane przez Gabriel Koleński Infinite Imaginations (Animate)
- Soen ma już tak mocno ugruntowaną pozycję na współczesnej scenie… Skomentowane przez Gabriel Koleński Imperial (Soen)
- Osada Vida - intrygująca nazwa, a za tą nazwą podąża… Skomentowane przez Aleksandra Leszczyńska Variomatic (Osada Vida)
- Znam dużo ludzi, którzy czekali na tę płytę. W końcu… Skomentowane przez Gabriel Koleński Love & Hate (AnVision)
- Gretchen Menn amerykańska gitarzystka i kompozytorka, udzielając wywiadu na łamach… Skomentowane przez Aleksandra Leszczyńska 10,000 Days (Tool)
- Love, Fear and The Time Machine, czyli wszystko to nad… Skomentowane przez Aleksandra Leszczyńska Love, Fear And The Time Machine (Riverside)
- Chciałabym potraktować album Wasteland jako odrębne dzieło, nie porównując go… Skomentowane przez Aleksandra Leszczyńska Wasteland (Riverside)
- Czasem, żeby zrobić coś dobrze, trzeba wziąć sprawy w swoje… Skomentowane przez Gabriel Koleński Prototype (Perihellium)
- Mam problem z tym nowym albumem Leprous. Stoję w rozdarciu… Skomentowane przez Bartek Musielak Pitfalls (Leprous)
- Bydgoski zespół Alhena kojarzę z występu podczas zeszłorocznego Festiwalu Rocka… Skomentowane przez Gabriel Koleński Breaking the Silence... ...by Scream (Alhena)
- Zaczynam pisać tę recenzję już po raz n-ty, bo zwyczajnie… Skomentowane przez Bartek Musielak Latent Avidity (Retrospective)
- Retrospective należy do tych zespołów, których karierę śledzę od dość… Skomentowane przez Gabriel Koleński Latent Avidity (Retrospective)
- Jeszcze do niedawna poznański Abstrakt miał jedną poważną wadę. Mianowicie,… Skomentowane przez Gabriel Koleński Post Sapiens 101 (Abstrakt)
- Czasem dostaję płyty do recenzji w dziwnych okolicznościach. Może koncert… Skomentowane przez Gabriel Koleński State Of Necessity (ATME)
- Słowo się rzekło, recenzja na stronie, parafrazując staropolskie (tak sądzę)… Skomentowane przez Gabriel Koleński Entering The Invisible Light (Mechanism)
- Odnoszę wrażenie, że pochodzący z Gdańska zespół Mechanism jest trochę… Skomentowane przez Gabriel Koleński Between The Words (Mechanism)
- Kiedy już byłem pewien, że wygrzebałem się z zaległości z… Skomentowane przez Gabriel Koleński Fighting The Gravity (Bright Ophidia)
- Nie mam żadnych wątpliwości, że twórczość pewnego amerykańskiego zespołu, którego… Skomentowane przez Bartek Musielak Passage (Frontal Cortex)
- Pisząc kilka lat temu w recenzji albumu "Affinity", że Leprous… Skomentowane przez Bartek Musielak Vector (Haken)