A+ A A-

A Means To An End

Oceń ten artykuł
(2 głosów)
(2008, album studyjny)
1. Cell (1:26)
2. Dead Dream (6:38)
3. All For Nothing (6:05)
4. A Means To An End (7:21)
5. Onesided (7:37)
6. Here Is... (7:04)
7. Godgiven (8:31)
8. Nucleus (5:12)
9. A Perfect World (4:51)
10. Struck Down (6:43)
11. Models For God (6:54)
12. Winds Of Change (0:37)
13. Don't Blink (9:47)

Czas całkowity 78:45
- Scott Whisenhunt  (vocals, guitars, bass)
- Justin Herzer  (drums)

1 komentarz

  • Jan Włodarski

    Początki grupy Axiom z Sacramento, sięgają roku 2002. W 2006 ukazało się 7 utworowe demo zatytułowane  Alfa-Omega. To był mały krok, jaki dwójka muzyków postawiła na drodze do osiągnięcia swojego celu. Postawione zadanie to zaistnienie na muzycznej scenie ostrego i bezkompromisowego rockowego grania. Głównym jednak środkiem do osiągnięcia celu może być wydany w 2008 roku album zatytułowany tak, by nikt nie miał żadnych wątpliwości - A Means To And End.
    Otwieramy pudełko i pierwsza rzecz, która przykuwa naszą uwagę, to rysunek na płycie. Charakterystyczna, zaciśnięta w pięść dłoń z jednym palcem dumnie wyprostowanym, dobitnie wskazuje słuchaczom, że nie będzie łatwo. A potencjalni krytycy muzycznej zawartości krążka, przy wyjmowaniu go z odtwarzacza od razu mogą się dowiedzieć co grupa ma im do powiedzenia na odchodne J
    Axiom na swoim debiucie zaserwował nam prawie 80 minut muzyki zamkniętej w 13 kompozycjach. Twórczość zespołu klasyfikowana jest jako metal progresywny. Jak wszyscy dobrze wiemy, metal progresywny to baaardzo szerokie pojęcie i mnie osobiście coraz trudniej jest ogarnąć, jakie zespoły mogą jeszcze zaistnieć w tym nurcie. Z góry muszę przyznać, że muzyka grana przez Amerykanów nie bardzo mieści się w mojej definicji metalu progresywnego. Definicji, której ram nie jestem w stanie sam określić.
    Intuicja i lata słuchania muzyki podpowiadają mi, do jakiej mojej muzycznej szuflady danego wykonawcę zaliczyć.
    Axiom praktycznie nie wykorzystują w swojej twórczości instrumentów klawiszowych (co, jak dla mnie wyraźnie zmniejsza progresywność kompozycji). W przeważającej większości utworów mamy do czynienia z atakującymi nasze uszy i próbującymi dotrzeć pod naszą czaszkę świdrującymi dźwiękami gitary. Wokalista w liniach melodycznych często posługuję się krzykiem i skandowaniem tekstu. Nawet po wielokrotnym przesłuchaniu trudno jest przypomnieć sobie jakąś melodię. Główny nacisk położony jest na przekazanie emocji i to raczej tych negatywnych. Scott nie jest obdarzony jakimiś szczególnymi warunkami głosowymi. Barwa jego głosu wpisuje się jednak w brzmienie grupy i trudno się do czegoś przyczepić. Czasem stosuje bardzo fajny patent, który daje ciekawy efekt. Patent ten polega na tym, że niektóre partie śpiewa stosując nakładki. Na pierwszym planie słychać jego naturalny głos, a w tle te same partie są śpiewane wyżej i gardłowo. Brzmi to rewelacyjnie. Poza śpiewaniem, Scott obsługuje wszystkie gitary. Gra mocno i soczyście. Momentami brzmienie grupy jest naprawdę imponujące. Potężne riffy wgniatają w fotel, a uważny słuchacz na pewno usłyszy w nich metallicowo - toolowe naleciałości. Skondensowane partie solowe trudno nazwać majstersztykami, ale ogólnie jest OK.
    Cała płyta jest tak skonstruowana, że poszczególne utwory łączą się w całość i bardzo pomocna w tym łączeniu jest gitara akustyczna. Te akustyczne momenty robią bardzo dobre wrażenie. Pozwalają złapać słuchaczowi mały oddech i są bardzo pomocne przy aranżacji utworów. Dzięki nim płyta nie jest aż tak bardzo monotonna, a poszczególne utwory dużo dzięki nim zyskują.
    Wypada jeszcze wspomnieć o drugim członku zespołu. Justin to sprawny perkusista, który w większości utworów uwija się jak w ukropie. Jego gra jest mocna i dosadna, a dobry realizator w studio nagraniowym potrafił te wszystkie atuty Justina dobrze zaakcentować i uwypuklić. Jak wiemy, nie zawsze jest to regułą w tego typu mocnym graniu.
    Na moją szczególną uwagę zasłużyły sobie dwa utwory. Oba nietypowe w porównaniu resztą nagrań z płyty. Pierwszy, to instrumentalny kawałek Nucleus. Skomponowany i zagrany tak, jak lubię. Stary rockowy patent sprawdza się i tym razem. Powolne budowanie nastroju od delikatnych nostalgicznych dźwięków, poprzez pełen mocy i siły środek do końcowego wyciszenia. Drugi z wyróżnionych utworów to A Perfect World. Piękna akustyczna ballada wspaniale zaśpiewana przez Scotta. Wspomniany wcześniej patent wokalny w tym utworze brzmi rewelacyjnie. Mimo delikatnego brzmienia podkładu instrumentalnego, silne emocje zawarte w głosie wokalisty nadają moc temu kawałkowi.
    Można wspomnieć tez o ostatnim utworze z płyty Don't Blink. W środkowej jego części muzycy trochę pokombinowali. Mamy tu, prawie nieobecne na płycie instrumenty klawiszowe. Partia fortepianu brzmi naprawdę uroczo. Szkoda, że klawisze nie zaistniały na tym krążku w większej ilości.
    Pora na wnioski. Axiom nagrali dobrą płytę, ale jej zawartość będzie raczej w stanie zainteresować fanów thrash-metalu. Pierwiastki progresywne wprawdzie występują w muzyce zespołu, ale nie w takiej ilości by przyciągnąć uwagę prog maniaków.
    3,5/5
    JanYanoWłodarski

    Jan Włodarski piątek, 22, maj 2009 01:27 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Metal Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.