The Unknown

Oceń ten artykuł
(296 głosów)
(2008, album studyjny)
1. Ultrarozpierdalator (4:36)
2. Inferno (8:55)
3. 111 (5:40)
4. Pieta Zeusa (8:57)
5. Mist (5:35)
6. Battle Royale (10:59)

Czas całkowity: 44:42
- Pawel Mucha (gitara solowa)
- Tomasz Kowal (gitara basowa)
- Tomasz Zawadzki (perkusja)
- Adrian Małek (skrzypce)

2 komentarzy

  • Michał Włodarski

    Zawsze byłem sceptycznie nastawiony do zespołów bez wokalisty, zawsze brakowało mi dopełnienia w postaci słów. Jednak Tesserakt zmusza do korekty nastawienia. Przyznam się, że w ich kompozycjach dzieje się tak dużo, że nie odczuwam braku wokalu - zastępują go doskonałe partie gitarowe i partie skrzypiec.

    Płyta The Unknow rozpoczyna się utworem Ultrarozpierdalator, którego sam tytuł już straszy. I faktycznie, na początku ciężki gitarowy riff, a potem już tylko ultrarozpierdziucha. Jednak tej ostrej jatce nadaje sensu dobrze przemyślana kompozycja. Widać, że chłopaki mają konkretny pomysł, który konsekwentnie realizują. To, co Adrian Maleka wyprawia na skrzypcach, potrafi zaintrygować.
    Inferno, drugi utwór na płycie, jest troszkę spokojniejszy. Niesamowity efekt daje przenikająca się w nim gitara Pawła Muchy ze skrzypcami Adriana. Z łatwością można usłyszeć wysokie umiejętności techniczne całego zespołu, a końcowa solówka Pawła przenosi słuchacza w nowy wymiar - wymiar Tesserakt.
    Początek 111 przypomina irlandzką piosenkę ludową, otoczoną ciężkim brzmieniem, która stylem nawiązuje do poprzedniego utworu grupy, tworząc pewnego rodzaju dopełnienie poprzedniej myśli.
    Apogeum płyty stanowi Pięta Zeusa! Jest to utwór zdecydowanie lżejszy od poprzednich. Słychać w nim, jak dobrze zespół czuje się w delikatniejszym stylu. Dzięki temu widać, że chłopaki mają konkretny plan na utwór, a nie jest to tylko uporządkowany chaos. Kompozycja sprawia wrażenie głęboko przemyślanej. Sama końcówka utworu jest dobrym wprowadzeniem do następnego kawałku Mist. Słuchając go, odniosłem wrażenie, że opowiada pewną historię pełną wzlotów i upadków. Niesamowite wrażenie sprawia solówka Adriana.
    Płytę zamyka utwór Battle Royale - ponad dziesięciominutowy potwór. Doskonale słychać w nim, na co stać zespół pod względem technicznym. Chłopaki potrafią grać zarówno spokojnie jak i ciężko, a kiedy trzeba, niesamowicie przyspieszają swoje partie aż do granic możliwości. Całość tworzy interesującą kompozycję, za pomocą której zespół przenosi słuchacza w swój wymiar.

    Album chłopaków z Tesserakt jest ciekawy. Początek ciężki i chaotyczny, końcówka spokojniejsza ale z konkretnymi pomysłami. Tak naprawdę ciężko zdefiniować co gra Tesserakt - jest to mieszanka kilku gatunków muzycznych. Widać jednak, że nie jest to przypadkowy wybór. Słychać tu spójną, przemyślaną, oryginalną całość.

    Ocena: 4/5

    Michał Włodarski wtorek, 20, styczeń 2009 22:05 Link do komentarza
  • jacek chudzik

    Tako rzecze laik.

    Ile to razy jakiemuś nieznanemu zespołowi dajemy - nawet nieświadomie - jedną szansę, kilka minut na zachwycenie, zaintrygowanie? Jeśli nic się nie wydarzy następuje klasyfikacja: dobre, złe, takie se, brzmi jak...

    Po pierwsze więc - album The Unknown Tesseraktu otwiera Ultrarozpierdalator. Świetny, przebojowy kawałek: dobre riffy, garażowy klimat, skoczne rytmy i... poczucie humoru. Te 4 minuty muzycznej groteski, kryjącej pod maską m.in. For Whom The Bell Tolls połączone z żywiołowym bluegrassem, mogą wywołać panikę nawet w szeregach Grupy MoCarta. Ktoś, kto umieścił ten kawałek na początku albumu powinien dostać premię. Jeśli nieznanemu Tesseraktowi chcielibyśmy dać 5 minut szansy, wysłuchać jednym uchem pół utworu, by potem zagrzebać cały zespół w którejś z muzycznych szufladek, to... cóż... Nie tym razem! Ultra... szokuje, rozbawia, demoluje! ...ale też wysoko podnosi poprzeczkę. Po nim chce się więcej, choć też trudno sobie do końca wyobrazić czego. Humor i satyra mogą bowiem nie starczyć na utrzymanie całego albumu...

    To, co zespół ma do zaoferowania, gdy wybrzmi już Ultra..., to sprawnie zagrana i na dobrym poziomie utrzymana muzyka instrumentalna, zakorzeniona przede wszystkim w progresywnych odroślach metalu. Sympatycy projektów typu Liquid Tension Experiment powinni na Tesserakt zwrócić uwagę, zwłaszcza, że zespół za darmo udostępnił cały materiał z debiutanckiego albumu. Troszkę szkoda, że w kolejnych kompozycjach gdzieś ulatuje cała moc i energia, rozpier..ające początek płyty. Troszkę szkoda, że skrzypce nie stają do walki z gitarą o każdą solówkę, że te dwa instrumenty są tak słabo zantagonizowane. Troszkę wreszcie szkoda, że przy wszystkich stylistycznych woltach nie udała się - moim zdaniem - ta ostatnia, przynosząca nam na zakończenie albumu melodramatyczny kiczyk.

    ...być może potwór, jakim jest Ultra... za wysoko jednak ustawił poprzeczkę? Nie jest to żadna epopeja muzyczna, ani arcydzieło, ale krwisty hicior! I nawet jeśli nazwiemy go żartem, czy wygłupem, pozostanie on symbolem zespołu i jego debiutu.

    Ktoś powie: takich kapel znam miliony. Może to być. Nie wiem. Nie znam się. Nie mój klimat, nie mój kaliber - przyznaję bez bicia. Ale nawet, jeśli nic niezwykłego, czy odkrywczego w tej muzyce nie ma, to Tesserakt do mnie trafił. I to jest powód, dla którego piszę te słowa, ja: progresywno-metalowy laik i ignorant. Różne elementy muzyki zespołu (rock, metal, ale też funky i swing) połączyły się we właściwy sposób, dały mieszankę, która mnie zaintrygowała. Milionom innych kapel się to nie udało.

    jacek chudzik wtorek, 20, styczeń 2009 22:05 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Metal Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.