Safe

Oceń ten artykuł
(56 głosów)
(2009, album studyjny)
1. Way of Dream (5:25)
2. We'll be Safe (7:10)
3. Rose (7:56)
4. Flame of Soul (7:52)
5. Crystal Lake (10:19)
6. I'm Free (8:03)

Czas całkowity: 46:45
- Adam Płotnicki (vocal)
- Marcin Gawełek (guitar)
- Piotr Wypych (keyboards)
- Łukasz Bieńkowski (bass)
- Krzysztof Grzelak (drums)

1 komentarz

  • Arkadiusz Cieślak

    ''Piątek, trzynastego''

    ''Czuję się bardzo szczęśliwy'' - tak śpiewa Adam Płotnicki w utworze (prawie) tytułowym, który jest drugim nagraniem na debiutanckiej płycie toruńskiej grupy Crystal Lake. Tak właśnie się poczułem po kilkukrotnym przesłuchaniu tego materiału, który po początkowym małym rozczarowaniu, pochwycił mnie w swoje progresywne ramiona i przetrzymał w nich dość długo, przez co słowa tej recenzji trafiają do Was z małym opóźnieniem.

    Młoda grupa, która po paru latach działalności ma możliwość wydania pełnoprawnego, profesjonalnie nagranego albumu, ma raczej z założenia coś do powiedzenia i jest na tyle twórcza, aby wydawca zajął się jej promocją, dając jej jednocześnie szansę na zaistnienie na coraz bardziej aktywnej scenie progresywnej w Polsce. Ryszard Kramarski z wytwórni Lynx, który stał się niejako pewnym miernikiem poziomu, profesjonalizmu wielu muzyków, a z drugiej strony promotorem świeżej, ambitnej, oryginalnej i po prostu wartościowej muzyki, ma niezwykłe wyczucie w wynajdowaniu i nagrywaniu młodych, zdolnych zespołów. Tak też niewątpliwie stało się w przypadku Crystal Lake.

    6 utworów trwających niewiele ponad 46 minut sugeruje, że materiał jest zwarty, treściwy i konkretny. W dobie bardzo częstych dłużyzn i przesadnie rozwlekłych form, takie podejście może mieć swoje zalety i jak dla mnie ma. Po prostu lubię jak płyta ma swój wewnętrzny ustalony ład, a jej konstrukcja jest zwarta i przemyślana. Z drugiej strony prawie wszystkie utwory oscylują w granicach 7-8 minut, z wyjątkiem troszkę krótszego openera ''Way Of Dream'' i nagrania ''Crystal Lake'', które jest swoistym zmierzeniem się zespołu z dłuższą formą, w tym wypadku ponad 10-minutową. Generalnie mam wrażenie, że zespół powoli zaczyna szukać środków wyrazu w bardziej rozbudowanych kompozycjach, starając się zawrzeć w każdym nagraniu jak najwięcej treści. Być może to tylko wrażenia, będziemy mogli to zweryfikować dopiero na kolejnych płytach.

    Wracając do ''Safe'', to znajdziemy na tym albumie sporo mocnej progresywnej muzyki z elementami bardziej progmetalowymi, ale to tylko takie dodatki, nie pozwalające na zbyt proste i ewidentne zaszufladkowanie Crystal Lake. Wokal Adama Płotnickiego kojarzy mi się czasami z głosem frontmana Ulysses, Gerarda Hynesa, ale generalnie jest w miarę oryginalny, z lekkim polskim akcentem. Na niewątpliwą uwagę zasługuje gitara Marcina Gawełka, która króluje na tej płycie. Cały materiał jest przesycony naprawdę intrygującymi solówkami, a czasami Marcin nie ma skrupułów i daje ostrego czadu mocniejszymi, agresywniejszymi riffami. W utworze ''A Way Of Dream'' usłyszymy nawet solo na basie w wykonaniu Łukasza Bieńkowskiego, co jest dla mnie naprawdę świetnym bonusem. Zresztą a propos basu i sekcji rytmicznej, to jest z nim/nią, co najmniej dobrze. Początkowo miałem wrażenie, że producent za bardzo wytłumił, stłamsił i spłaszczył brzmienie, ale z czasem przyzwyczaiłem się do tego i uznałem, że to brzmienie jest zamierzone, ma nadać muzyce Crystal Lake charakteru pewnej tajemniczości i mroczności. Świetnie sprawuje się kolejny już perkusista-lider, Krzysztof Grzelak.

    Nie mogę się oprzeć jeszcze jednemu wrażeniu: niezmiennie słyszę w tej muzyce podobieństwa kompozycyjne do Iron Maiden. Być może to wyda się komuś dziwaczne, ale właśnie tak to odczuwam. Nie chodzi bynajmniej o brzmienie, ale o takie charakterystyczne rozwiązania dotyczące linii melodycznej. Bardzo jestem ciekawy czy zespół zgodziłby się z tą opinią.

    Muzyka Crystal Lake nie należy na pewno do radosnych. Przez całą płytę przewija się pewien sentymentalny pierwiastek, nacechowany melancholią i zadumą. Tak jest już od samego utworu otwierającego, który jednocześnie jest jedynym nagraniem instrumentalnym. Kolejne ''Safe'' i ''Rose'' podążają wytyczoną ścieżką, łącząc w sobie elementy progresywne z mocniejszymi okazjonalnymi wtrętami oraz przekształconym i zdeformowanym wokalem. Na pewno ta stylistyka kojarzy się z momentami z Riverside, ale to przecież zupełnie zrozumiałe, ponieważ grupa ta niewątpliwie wyznaczyła pewne standardy, czy to się komuś podoba czy nie. Z drugiej strony jednak Crystal Lake nie kopiuje bynajmniej nikogo, po prostu szuka swojej własnej drogi w otaczającej nas rzeczywistości muzycznej. Na pewno do wypracowania tej jedynej rozpoznawalnej tożsamości jeszcze jest sporo do zrobienia, ale zaczątki tego procesu są jednoznaczne i naprawdę słyszalne.

    Znajdziemy na tym krążku również utwór o jednoznacznie bardziej przystępnym, nastrojowym charakterze. Myślę o kompozycji ''Flame Of Soul'', która stanowi dla mnie kwintesencję stylu Crystal Lake, a może raczej chciałbym, aby zespół podążył tą drogą. Lubię taki właśnie romantyczny, melodyjny, muśnięty progresywnym nalotem styl, w którym jest również miejsce na pewną agresję i mocniejsze brzmienie. Przy słuchaniu tego utworu moja dusza po prostu płonie.

    ''Jason, where are you now?
    Your mother is worried about you''
    Jason Voorhees to postać doskonale znana wielbicielom horrorów, zresztą podobnie jak nazwa Crystal Lake, gdzie cała akcja serii filmów o Jasonie miała miejsce. Ja do tej pory pamiętam jak z drżeniem rąk wkładałem kasetę do jakimś cudem pożyczonego magnetowidu, a później drżenie to przenosiło się na resztę mojego ciała, kiedy kolejne osoby ginęły w trakcie pozornie niewinnego młodzieżowego obozu nad jeziorem. Bohater tej serii jest jednocześnie bohaterem utworu ''Crystal Lake'', jak już wcześniej wspomniałem najdłuższego, najbardziej kompleksowego nagrania na płycie. 10 minut mija naprawdę szybko, dzięki różnorodności i wielkiej pomysłowości muzyków, którzy pozwalają sobie tutaj nawet na pewna dozę improwizacji, a w każdym razie swobodniejszego podejścia do kompozycji. To bardzo ważny utwór, nie mam co do tego żadnych wątpliwości

    Tak naprawdę, to teraz czuję się po prostu wolny i wyzwolony. Spoglądam z nadzieją w przyszłość, nie tracę już czasu na rozważania. Moje podejście jest chyba w miarę spójne z tematyką ostatniego nagrania na omawianej płycie, zatytułowanego po prostu ''I'm Free''. Może to sugestia, a może tak jest w rzeczywistości, że ten utwór idealnie pasuje na zakończenie krążka. Jest w nim pewna doza podniosłej, finalnej atmosfery, a z drugiej strony zaduma nad przemijaniem. Wszystko się kiedyś kończy, nawet płyta.

    Płyta się kończy, a w moich uszach ciągle pobrzmiewają jej echa. Ciągle słyszę również klawisze Piotra Wypycha, jedynego dotąd pominiętego personalnie przeze mnie muzyka Crystal Lake. Instrumenty klawiszowe są nieodłącznym i bardzo ważnym elementem w zespole. Bardzo często stanowią delikatne, ale słyszalne i rozpoznawalne tło, innym razem wysuwają się na pierwszy plan. Bardzo mi się podobają te momenty fortepianowe, klasyczne wręcz.

    Jestem pod wrażeniem debiutu Crystal Lake, to chyba przebija przez słowa tej recenzji. Być może niektóre moje stwierdzenia są za bardzo naładowane emocjami, są może nie do końca obiektywne. Cóż, taka właśnie jest Muzyka.

    Czas jednak na pewne podsumowania i wnioski.
    Młody zespół, który zaczyna tak naprawdę dopiero swoją karierę, wydał właśnie debiutancką płytę. Płytę, która nie jest pozbawiona mankamentów, ale z drugiej strony stanowi naprawdę świeży i intrygujący powiew nowych ciekawych pomysłów, opartych na dawno sprawdzonych patentach. Crystal Lake ma na pewno ogromny potencjał, nie można im tego absolutnie odmówić. To prawda, że momentami muzyka tworzona przez ten zespół wydaje się być przewidywalna, ale to wynika z dość skromnego jednak doświadczenia, a z drugiej strony jego stylistyka siłą rzeczy kształtuje się na bazie współczesnych dokonań polskiej i ogólnoświatowej sceny.

    Crystal Lake nabiera dla mnie kolejnego znaczenia. Obok mrocznej i krwawej opowieści, zawsze jest miejsce na pozytywy i jaśniejsze strony naszego codziennego życia. Poza Jasonem jest miejsce na różę i płomienną duszę. Czy jednak każde miejsce jest bezpieczne?

    ''I feel so happy - it's a happy day for us''

    4/5

    Arkadiusz Cieślak

    PS
    Chciałbym serdecznie podziękować Krzysztofowi Michalczewskiemu, a za jego pośrednictwem jednocześnie wytwórni Lynx, za umożliwienie mi obcowania z tą muzyką.

    Arkadiusz Cieślak piątek, 08, maj 2009 23:42 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Metal Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.