2. The Enemy Inside (Part 2)
3. The Enemy Inside (Part 3)
4. The Enemy Inside (Part 4)
5. The Enemy Inside (Part 5)
6. Inflicted
7. Disillusion
8. Edge of Discovery
9. Trial and Tragedy
- Sean Entrikin (guitar)
- Neil McQueen (keyboards)
- Rob Young (bass)
- Chris Quirarte (drums)
1 komentarz
-
Zespół Prymary wywodzący się ze słonecznej Południowej Kalifornii, znany jest z tego, że łączy wiele różnych stylów muzycznych, nie utożsamiając się jednoznacznie z żadnym z nich. Grupa zadebiutowała w 2003 roku płytą nazwaną po prostu „Prymary”. W 2006 roku światło dzienne ujrzał album zatytułowany "The Tragedy of Innocence". Ci, którzy mieli okazję wysłuchać „The Tragedy…” otrzymają naturalną i logiczną kontynuację ich poprzednich dokonań w postaci nowego albumu, na którym grupa konsekwentnie rozwija swoje własne brzmienia. Trzeci album w dorobku amerykanów, nazwany został „The Enemy Inside” (Wróg wewnętrzny). To mocne metalowe uderzenie, progresywne dźwięki, ale to również zwarty koncept album zarówno w warstwie lirycznej jak i muzycznej. Na płytce znalazło się dziewięć utworów. Utwory „The Enemy Inside (Part 1 -5)” otwierają album. Stanowią one swoistą odrębną całość nazwaną tytułem płyty, a może właśnie tytuł płyty nazwano w oparciu o ten zestaw?
Ryszard Lis wtorek, 22, grudzień 2009 16:23 Link do komentarza
Mimo ciężkiej gry gitarowej i szybkich perkusyjnych rytmów, przypominających najdoskonalsze dzieła metalowe, Prymary dalecy są od zaszufladkowania siebie do któregoś ze znanych nurtów muzycznych. Poszukując swej tożsamości testują, sprawdzają, weryfikują i grają wszystko, co uznają za godne uwagi. „The Enemy Inside” to próba zaistnienia w ciężkich nurtach bez utraty progresywności. Oba kierunki udało się wyśmienicie połączyć. W efekcie otrzymujemy zwarte solidne dzieło na miarę obecnych czasów i królujących trendów w muzyce zarówno progresywnej jak i metalowej. Płyta została wydana w listopadzie 2009 roku, przez wydawnictwo ProgRock Records.
Pierwszy kawałek zaczyna się niczym trzęsienie ziemi. Co najmniej 8 w skali Richtera. Nie wiele brakuje, żeby określane tym stopniem wielkie zniszczenia przeobraziły się w totalna anihilację. „The Enemy Inside (part 1)” to właśnie ta kompozycja. Instrumentalny ładunek emocjonalny ze sporą dawką energicznych zagrywek. Prym wiedzie tu mocno wystawiona na przód perkusja, wspomagający ją bas oraz metalowe mocne riffy gitar. Gdzieniegdzie przebija się syntezator, wypełniając pozostałą przestrzeń. Po tej istnej kanonadzie, następuje lekkie zwolnienie i niezauważalne przejście do Part 2. Śledzimy rozterki wewnętrzne bohatera:
„Teraz, gdy znalazłem siebie
W przepaści moich złych snów
Wpatrując się w pustkę, która spogląda we mnie
I przenika mnie”
Część trzecia „The Enemy Inside” to kolejna instrumentalna kompozycja w tym zestawie. Tym razem na pierwszy plan wysuwają się bas i klawisze. Słychać je intensywnie tylko na początku. Po chwili dołączają do nich ostre dźwięki gitar. Przyspieszamy! Podążamy szybko za muzyką. Tło wypełniają syntezatory i znów bas. Utwór jest nostalgiczny i przejmujący. Znacznie wolniejszy od pozostałych. Wypełnia psychikę słuchającego po brzegi. Po chwili jednak pojawiają się szybkie solówki gitarowe. Słychać delikatny motyw fortepianowy. Koniec! Nie usłyszycie go, bowiem przeszliśmy już w część czwartą. Jackson płaczliwie, jakby, wybudzony z jakiegoś koszmarnego snu śpiewa:
„Nie mówcie mi, że sen się skończył,
Ponieważ dopiero teraz wszystko się zaczęło,
Nie mówcie mi, że to tylko jakaś część,
Ponieważ nie sądzę, żeby moje serce mogło zrobić sobie przerwę
Coś mrocznego jest we mnie
Może zmienić zwycięstwo w cierpienie.”
Ponownie płynne przejście z delikatnym zwolnieniem i znajdujemy się w ostatniej części „The Enemy Inside”. Dominują tu delikatne dźwięki fortepianu uzupełniane śpiewanym chóralnie: „Deep in myself…” (gdzieś głęboko we mnie). Całość wieńczy fortepianowy akcent, który daje chwilę wytchnienia. Tak jakby umysł targanego wewnętrznymi sprzecznościami człowieka na chwilę zasnął i odpoczywał.
„Inflicted” oraz „Disillusion” mają w sobie coś oryginalnego i specyficznego. Coś, co przyciąga, magnetyzuje i zniewala. Jednocześnie coś mrocznego, ponurego, szaleńczego jak umysł paranoika. Być może efekt ten uzyskano przez zmianę barwy głosu wokalisty, co powoduje silniejsze wyrażenie emocji. Lekko „płaczliwy” śpiew Jackson’a Haskett’a zamienia się tu w histeryczne i nerwowe zaśpiewy, które przywołują na myśl styl Ozzy’ego Osbourne'a. Czuć w tym szaleństwo. I co najlepsze, bardzo ciekawie komponuje się to z całością materiału na płycie.
„Nie zapomnę
Całego strachu i całej nienawiści
Nie wybaczę
Bólu, który wyrządziłeś
Nie pogodzę się z tym
By być jedynym ujarzmionym
Nie wybaczę
Bólu, który wyrządziłeś”
„Edge of Discovery” otwiera się delikatnymi syntezatorowymi brzmieniami, by przejść po chwili w energiczny gitarowy riff. Tu nie jest już tak szybko i intensywnie jak w poprzednich kawałkach. Gitarowe i syntezatorowe improwizacje stają się motywem wiodącym w tym utworze.
„Kroczę po linii
Nie mogę ograniczać swojego zasięgu, który i tak jest już przerwany
I nie wyprę się,
Że jestem na drodze prowadzącej do granicy poznania”
Ostatni kompozycja „Trial And Tragedy” to trwająca ponad 22 minuty historia, opowiedziana muzyką i słowami, a jednocześnie pole do zaprezentowania progresywnego kunsztu zespołu. Utwór podzielony jest dodatkowo na cztery podrozdziały: I. Euthanasia, II. The Genius of Man, III. Altruism, IV. The Great Equalizer, w których przeplata się wizja wewnętrznej walki dwóch osobowości zamkniętych w jednym umyśle i ograniczonych przestrzenią własnego rozumu. Kilkakrotnie przez płytę przewija się specyficzny zwrot, dający do zrozumienia, że w jednym ciele zamknięto dwie różne osobowości:
„Pamiętam, kiedy oboje byliśmy jednością, ale ty odszedłeś tak dawno temu …”
Wewnętrzna walka trwa. Kto zwycięży? Momentami, zwłaszcza w sferze muzycznej, widać duże podobieństwo do Dream Theatre i Porcupine Tree, Redemption czy Fates Warning a nawet Deep Purple (organowe solo w „The Genius of Man”).
Nie jest żadną ujmą podpatrywanie dokonań „wielkich”, bowiem czerpiąc wzorce od najlepszych, Prymary rozwijają jednocześnie swój niepowtarzalny i oryginalny styl gry. Ich dokonania są wypadkową ciężkich melodii takich jak w przypadku refrenów pojawiających się w "The Enemy Inside" (parts 2 oraz 5), ekstremalnie technicznych części i pasaży, które można znaleźć w "Edge of Discovery" i pełnych mocy struktur muzycznych takich jak "Disillusion". Pomimo zmian związanych z głównym nurtem charakteryzujących się ich zamiłowaniem do melancholii oraz sporą dawką sceptycyzmu w warstwie lirycznej, nastrój poszczególnych utworów wciąż jest wyrazisty. Stawia ich to przed możliwością wejścia do Progresywnego Panteonu Sławy (o ile takowy istnieje!).
Muzycznie jest ciężko. Momentami nawet thrashowo, zwłaszcza, kiedy dwie stopy perkusyjnych centralek z prędkością CKM-u (dla niewtajemniczonych: CKM to Ciężki Karabin Maszynowy, broń, która strzela z ciężkiej podstawy - najczęściej trójnożnej - ogniem ciągłym (długimi lub krótkimi seriami). Nie mylić z kolorowym pismem dla panów), rozpruwają powietrze, wspomagane przez natarczywe gitary. Jest też, spokojnie, monetami niemal lirycznie. „The Enemy Inside” to spójna opowieść łącząca w sobie elementy poprzednich osiągnięć zespołu w pewnego rodzaju kolaże wiążące poszczególne historie. Z jednej strony są to niezależne opowiadania, z drugiej strony łączy je ze sobą tematyka auto-destrukcji i niespełnionych marzeń, a przede wszystkim muzyka. Grupa pokazuje muzyczny kunszt najwyższej klasy. Jako swój znak rozpoznawczy Prymary po raz kolejny skupia się na połączeniu muzyki i tekstów w jedną nierozerwalną całość, po to by podkreślić specyficzny nastrój poszczególnych utworów. Ogólnie można powiedzieć, że to najcięższe, najbardziej techniczne, najbardziej progresywne i emocjonalne dokonanie Kalifornijczyków. Jeżeli chcecie posłuchać fragmentów płyty oraz zobaczyć zespół podczas pracy w studio, a także w krótkich fragmentach występów na żywo, możecie wejść na stronę http://www.prymary.com gdzie do Waszej dyspozycji będzie ponad 5 minut materiału promocyjnego.
Całość uzupełnia misternie zrobiona wkładka i okładka płyty, podtrzymują one poziom emocji uzyskany podczas słuchania muzyki. Twarz na okładce w połowie jest zmieniona. Dzika. Zawzięta. Inna. Jednak tej ciemnej strony nie widać w całości. Może znika, a może się dopiero pojawia? Czy umysł przejmie władzę nad zniewolonym ciałem? Zdjęcia i kompozycje graficzne we wkładce tworzą drugą (a może trzecią?) warstwę historii, po tych opowiedzianych muzycznie i wokalnie. Ostatnia strona ukazuje zakrwawioną rękę. Tak jakby ktoś w akcie desperacji przeciął sobie żyły. Stronę wcześniej widzimy stare krawieckie nożyczki. Wygrał umysł? Jeśli tak to, która jego część? Grafiki wewnątrz wkładki idealnie współgrają z opowiadaną historią. Toczy się opowieść o człowieku targanym wewnętrznymi sprzecznościami, poszukującym odpowiedzi na nurtujące go pytania. Czy droga doprowadzi go do samounicestwienia i auto-destrukcji? Może nie? A może to tylko jedna z wielu możliwych interpretacji tej wielowarstwowej kompozycji? Posłuchajcie, poczytajcie, pooglądajcie, może znajdziecie gdzieś wewnątrz tego dzieła własne wizje i obrazy malowane nie tylko dźwiękiem?
Moja ocena 5/5
Ryszard Lis
Albumy wg lat
Recenzje Metal Progresywny
- Siódmego czerwca ukazała się czternasta studyjna płyta Evergrey, zatytułowana "Theories… Skomentowane przez Gabriel Koleński Theories Of Emptiness (Evergrey)
- W historii muzyki rockowej i metalowej doświadczyliśmy już wielu prób… Skomentowane przez Mikołaj Gołembiowski Ihsahn (Ihsahn)
- Pochodzący z Jaworzna zespół Animations istnieje oficjalnie od 2006 roku,… Skomentowane przez Gabriel Koleński Contemporary Guide To Modern Living (Animations)
- „Soen”, słowo to oznacza „mówić”, jednak wcale nie jest to… Skomentowane przez Marcin Humbla Memorial (Soen)
- Trzeba było trochę poczekać na nową płytę Here On Earth,… Skomentowane przez Gabriel Koleński Nic nam się nie należy (Here on Earth)
- Najnowsze dzieło Riverside to album z rodzaju tych, których nie… Skomentowane przez Dariusz Maciuga ID.Entity (Riverside)
- Recenzowanie płyt takich zespołów jak Riverside nie jest łatwe, ponieważ… Skomentowane przez Gabriel Koleński ID.Entity (Riverside)
- Leszczyńska formacja Retrospective, to jeden z najbardziej zapracowanych, polskich zespołów… Skomentowane przez Krzysztof Baran iNtrovErt (Retrospective)
- Po raz kolejny nie mogę się powstrzymać od przytoczenia cytatu… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Blackwater Park (Opeth)
- W dobie bardzo intensywnej cyfryzacji branży muzycznej i wszechobecnego podejścia… Skomentowane przez Gabriel Koleński Mantrakora (ATME)
- Recenzowanie płyty, która doczekała się setek artykułów, recenzji i ocen… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Images And Words (Dream Theater)
- Raczej nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że jest to jedna… Skomentowane przez Gabriel Koleński Infinite Imaginations (Animate)
- Soen ma już tak mocno ugruntowaną pozycję na współczesnej scenie… Skomentowane przez Gabriel Koleński Imperial (Soen)
- Osada Vida - intrygująca nazwa, a za tą nazwą podąża… Skomentowane przez Aleksandra Leszczyńska Variomatic (Osada Vida)
- Znam dużo ludzi, którzy czekali na tę płytę. W końcu… Skomentowane przez Gabriel Koleński Love & Hate (AnVision)
- Gretchen Menn amerykańska gitarzystka i kompozytorka, udzielając wywiadu na łamach… Skomentowane przez Aleksandra Leszczyńska 10,000 Days (Tool)
- Love, Fear and The Time Machine, czyli wszystko to nad… Skomentowane przez Aleksandra Leszczyńska Love, Fear And The Time Machine (Riverside)
- Chciałabym potraktować album Wasteland jako odrębne dzieło, nie porównując go… Skomentowane przez Aleksandra Leszczyńska Wasteland (Riverside)
- Czasem, żeby zrobić coś dobrze, trzeba wziąć sprawy w swoje… Skomentowane przez Gabriel Koleński Prototype (Perihellium)
- Mam problem z tym nowym albumem Leprous. Stoję w rozdarciu… Skomentowane przez Bartek Musielak Pitfalls (Leprous)
- Bydgoski zespół Alhena kojarzę z występu podczas zeszłorocznego Festiwalu Rocka… Skomentowane przez Gabriel Koleński Breaking the Silence... ...by Scream (Alhena)
- Zaczynam pisać tę recenzję już po raz n-ty, bo zwyczajnie… Skomentowane przez Bartek Musielak Latent Avidity (Retrospective)
- Retrospective należy do tych zespołów, których karierę śledzę od dość… Skomentowane przez Gabriel Koleński Latent Avidity (Retrospective)
- Jeszcze do niedawna poznański Abstrakt miał jedną poważną wadę. Mianowicie,… Skomentowane przez Gabriel Koleński Post Sapiens 101 (Abstrakt)
- Czasem dostaję płyty do recenzji w dziwnych okolicznościach. Może koncert… Skomentowane przez Gabriel Koleński State Of Necessity (ATME)
- Słowo się rzekło, recenzja na stronie, parafrazując staropolskie (tak sądzę)… Skomentowane przez Gabriel Koleński Entering The Invisible Light (Mechanism)
- Odnoszę wrażenie, że pochodzący z Gdańska zespół Mechanism jest trochę… Skomentowane przez Gabriel Koleński Between The Words (Mechanism)
- Kiedy już byłem pewien, że wygrzebałem się z zaległości z… Skomentowane przez Gabriel Koleński Fighting The Gravity (Bright Ophidia)
- Nie mam żadnych wątpliwości, że twórczość pewnego amerykańskiego zespołu, którego… Skomentowane przez Bartek Musielak Passage (Frontal Cortex)
- Pisząc kilka lat temu w recenzji albumu "Affinity", że Leprous… Skomentowane przez Bartek Musielak Vector (Haken)