- Jessica Lehto (vocals)
- Hugo Flores (guitars, bass , bass synthesizer, synthesizers, drums)
Osobiście nie lubię multiinstrumentalistów. Nawet tych wybitnych pokroju Vai'a, Malmsteena, Satriani'ego. Komponują wszystko sami, a potem wykonują sami. Po to wymyślono demokrację oraz podział ról, żeby każdy mógł brać udział w tworzeniu wspólnego dzieła. Bez pluralizmu i demokracji dotarliśmy już kiedyś do socrealizmu i komunizmu, dominacji jednostki i wiemy jak to się skończyło. Może, dlatego właśnie nie lubię multiinstrumentalistów? Może też, dlatego, że roszczą sobie prawo do bycia tymi najważniejszymi i niezastąpionymi. Tworzą monopol na coś, co jest domeną również innych kompozytorów, muzyków, instrumentalistów. Zmieniają składy jak rękawiczki, udowadniając wszem i wobec, że tylko oni stanowią jądro a reszta jest tylko wypełnieniem i odgrywa drugorzędną rolę. Wprawdzie niektórzy z nich zapraszają gości do wykonania danych partii muzycznych, ale potem chowają tych muzyków za kurtyną podczas koncertu, albo puszczają muzykę z playbacku. Tym samym wychwalając tylko swoje imię pod niebiosa, stawiając tylko siebie na piedestale sławy.
Takim właśnie projektem jest płyta FACTORY OF DREAMS wydana przez Progrock Records pod koniec roku 2009. Już na wstępie dowiadujemy się, że wszystko skomponował i zmiksował Hugo Flores. Jego współpraca z Jessicą Letto, (która odpowiada tu za wokale, chociaż nie zdziwiłbym się, gdyby Flores również 'wskazywał' Jessice, jak ma śpiewać. Sam też śpiewa na tej płycie) zaowocowała powstaniem dzieła nazwanego 'A Strange Utopia'. Można by się w nim doszukiwać symptomów dzieła wybitnego gdyby nie ów wszechobecny multiinstrumentalizm oraz pewna wtórność kompozycji. Zarówno Jessica, jako i Hugo chwalą się tym, że są pod mocnymi wpływami muzyki takich zespołów jak Nightwish, Within Temptation, The Gathering. Ja bym dodał do tego widoczne wpływy Lacuna Coil czy Evanescence. Tym sposobem dostajemy gotowy przepis na muzykę nieco wtórną. Wysoki, operowy, kobiecy głos, chórki wspomagające wokalistkę, przeciągła gitarowa solówka, kilka akordów syntezatora, akcenty smyczkowe i fortepianowe. Dodajemy kilka ciężkich gitarowych riffów oraz kilka wstawek perkusyjnych (nie podano nazwiska żadnego perkusisty, więc domniemywać można, że to syntezatorowe dźwięki). Mieszając to wszystko razem otrzymujemy coś na kształt progresywnego metalu. Utwory są i owszem wielowątkowe i ze zmienną dynamiką, ale czy to jest pewna recepta na sukces. Z jednej strony Factory Of Dreams pretendują do miana gotyk metalu, gdzieniegdzie poprzez wydłużone partie gitar czy syntezatorowe pasaże, wchodząc w progresywny metal. Z drugiej strony słychać, że zespół dopiero poszukuje swej muzycznej tożsamości. Jednym słowem nic specjalnie odkrywczego, nic nowego, nic oryginalnego.
Na domiar złego zniechęca też oprawa graficzna płyty. Pomysły z wewnątrz wkładki, może i są ciekawe, ale uwypuklenie niezbyt urodziwej wokalistki w sześciu miejscach w tym na okładce płyty, zupełnie nie skłania do zachwytów nad tym dziełem. Dużo lepszym zabiegiem byłoby umieszczenie na okładce futurystycznych grafik, które stanowią tło do drugiego utworu, czyli: 'The Weight Of The World' (nomen omen to tytuł znanego utworu Evanescence), gdzie widać osadzone na skałach futurystyczne elementy konstrukcji, czy fragmenty fabryk. Teksty wydrukowane miniaturową białą czcionką, są trudno czytelne. W czasach, gdy wokół powstają misterne dzieła sztuki, gdy artyści tworzą najbardziej oryginalne projekty, tak, aby się wyróżnić i wybić - to dzieło jest po prostu słabe.
Na szczęście jednak są miejsca na tej płycie, gdzie znaleźć można coś ciekawego. Takie małe samorodki, które mogą się przerodzić w wartościowe diamenty przy odpowiedniej pielęgnacji. Na szczególną uwagę zwracają zwłaszcza utwory 'Inner Station' i 'Sonic Sensations', a także 'Slow Motion World', które muzycznie zbliżają się do delikatnego 'New Age'. Dźwięki i wokal są tu naprawdę ciekawie zaaranżowane. Kierują myśli słuchacza w stronę świata fantasy. Spokojne, nastrojowe, liryczne, przemyślane. Być może siła tej muzyki drzemie właśnie w tych spokojniejszych kompozycjach, a nie w quasi-progresywnym metalu, który jest tu mocno przereklamowany. Dodatkowo te 'lżejsze' utwory brzmią nieco lepiej, słychać w nich powiew 'świeżego powietrza' uczestniczących w projekcie gości. Czuć ducha demokracji i pluralizmu, a nie tylko dyktaturę jednostki. Większość płyty to jednak silne i ciężkie motywy, które jednoznacznie 'szufladkują' ten zespół w rejonach gotyku i prog-metalu. A szkoda, bo to wszystko już w zasadzie było.
Być może płyta ta znajdzie swoich wielbicieli, którzy podążając za kolejnymi wcieleniami i klonami Within Temptation (np. nawiązanie do utworu 'Utopia'), czy Nightwish, odnajdą w niej pokłady, z których warto czerpać inspiracje.
Gościnnie, wokalnie udzielali się na tej płycie:
Gaby Koss
Antonella
Zara
Cheryl Childs
Hugo Flores
Gościnnie, muzycznie zawitali:
David Ragsdale - wiolonczela
Tadashi Goto - keyboards
Shawn Gordon - keyboards
Chris Brown - gitara
Moja ocena: słabe 3/5.
Ryszard Lis