Terraform

Oceń ten artykuł
(6 głosów)
(2009, album studyjny)
01. New Universe (9:01)
02. Rescue and Resurrection (9:56)
03. Cranial Implant (7:14)
04. Into The Dark (4:34)
05. Siren Song/Black Hole (8:19)
06. Terraforming (7:26)
07. Beyond These Walls You Are Not My Master (8:41)

- Carl Westholm ( keyboards, programming )
- Mats Levén ( vocals )
- Nils Erikson ( vocals )
- Öivin Tronstad ( vocals )
- Sebastian Blyberg ( bass )
- Stefan Fanden ( bass )
- Ulf Edelönn ( guitars )
- Peter Söderström ( guitars )
- Kulle ( guitars )
- Lars Sköld ( drums )
- Jonas Källsbäck ( drums )
- Christer Jansson ( drums )
Więcej w tej kategorii: « First Contact / Last Warning

1 komentarz

  • Ryszard Lis

    Jupiter Society można by śmiało określić mianem Cozmic Funeral Rock. Muzyka umieszczona na płycie nadaje się wprost idealnie na Kosmiczną Uroczystość Pogrzebową wpasowującą się w klimat Odysei Kosmicznej Stanleya Kubricka. Symfoniczne dźwięki syntezatorów, spowolniony bas, rozciągnięte w czasie gitarowe riffy i wielki przyświecający wszystkiemu (a może odwrotnie zaczerniający wszystko) patos. Do tego trudno nazywalna tyrada głosowa lidera zespołu wspieranego gdzieniegdzie żeńskimi chorałami, który niczym narrator wprowadza nas w wykreowany przez siebie świat. Kosmos pojawia się tu nie tylko za sprawą tekstów, ale i dzięki okładce płyty oraz całego design, głównie jednak ten 'odleciany klimat' tworzy nastrojowa muzyka. Dramatyczna gra pauzami i przechodzenie od ciszy do wielkiego natężenia dźwięku tylko wzmacniają odczucia kosmicznej próżni. Osobiście nie jestem zwolennikiem tego typu kierunków w progresywnym metalu (takie dźwięki tu dominują), ale ma to swoją formę artystyczną, swój styl opakowany w większą ideologię. Zresztą wystarczy wejść na stronę zespołu, żeby się przekonać jak wygląda struktura Jowiszowej Społeczności i kto nią dowodzi. Jupiter Society to szwedzka supergrupa dowodzona przez Carla Westholma znanego z takich zespołów jak (Candlemass, Carptree czy Krux). To on zaplanował ten science-fitcion-koncept album i zrealizował go w całej swej powolnej rozciągłości. Płyta została wydana w 2009 roku przez amerykańskich specjalistów od progresywnego rocka, czyli Progrock Records. Carl Westhlom udziela się na tej płycie, jako kompozytor, wokalista i klawiszowiec. 'Terraform' to już drugie tego typu przedsięwzięcie pod banderą Jupiter Society. Poprzednia płyta 'First Contact/Last Warning' zawierała podobne nastroje i nawet ten sam kosmiczny statek wieńczył okładkę poprzedniego albumu. Postać Carla możecie podziwiać w misternie przygotowanej książeczce. Mianował się Prezesem oraz Główno Dowodzącym tego stowarzyszenia i z cieniem w oku, niewzruszony niczym Władimir Iljicz Uljanow (zwany też Leninem) spogląda na swoje dzieło.

    Lista zrzeszonych w Towarzystwie liczy 16 osób (oprócz Szefa), a więc jest to naprawdę potężny zespół, którego zarządzanie można porównać do pracy z orkiestrą symfoniczną. Pośród elity wyróżnionej na końcu wkładki możemy znaleźć takie gwiazdy jak: Kulle oraz Marcus Jidell (Royal Hunt) trzymający władzę gitar prowadzących, Lars Sköld (Tiamat), jako główny perkusista, ale także Christer Jansson (Roxette) wspomagający bractwo na dodatkowych bębnach. Nie sposób pominąć znaczącej roli Matsa Levéna (Krux, Therion, zespół Malmsteen) oraz Leifa Edlinga (Candlemass, Krux), którzy wnieśli znaczący wkład w rozwój Społeczności Jowisza.

    Jest tu jednak sporo przerostu formy nad treścią. Wszystko wprawdzie ładnie opakowane i wymyślone, oryginalnie wymyślne, poukładane, ale trochę brakuje w tym ikry i werwy. W pewnym sensie (stylistycznym i muzycznym) jest to kontynuacja dokonań duetu Carptree, który kilka lat temu raczył nas smolistą mazią klimatów nie z tej ziemi. Na 'Terraform' dostajemy futurystyczną wizję odległej galaktyki w formie spowolnionego, rozciągniętego snu, w którym każdy krok trwa pięć razy dłużej niż w rzeczywistości. Być może Prezesa Carla zainspirowało poruszanie się kosmonautów w próżni i ich nad wyraz długie czasy reakcji, a może rzeczywiście próbuje opisać jakąś marę senną. Produkcja mimo, że posiada odpowiedni ciężar gatunkowy, który wyczuwalny jest dzięki wytworzonej gęstej, mrocznej aurze, podkreślony podniosłymi i wielowątkowymi aranżacjami, w sumie lekko nuży. Nie ma tu żadnych specjalnych wyróżników, a wszystkie kompozycje utrzymane są na stałym, jednolitym, monotonnym poziomie.

    Osobiście uważam, że dzieło to zabrzmiałoby lepiej i energiczniej gdyby podkręcili tempo dwu lub trzykrotnie. Bez wątpienia jest to jednak rodzaj muzyki eksperymentalnej, ciężkiej i progresywnej, który ma swoich oddanych wielbicieli na całym świecie. Myślę, że fani tych klimatów nie będą zawiedzeni, bowiem zarówno w warstwie lirycznej jak i muzycznej otrzymali kontynuację poprzednich dokonań Mistrza.

    Głównie dla fanów gatunku i dla tych nielicznych, którzy się tym gatunkiem w najbliższym czasie zarażą. Więcej szczegółów znajdziecie na: myspace oraz jupitersociety gdzie dodatkowo możecie wsłuchać się w galaktyczną opowieść i delektować się kosmicznymi dźwiękami.

    Moja ocena 2,5/5
    Ryszard Lis

    Ryszard Lis piątek, 14, maj 2010 13:53 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Metal Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.