Aquarius

Oceń ten artykuł
(26 głosów)
(2010, album studyjny)
Lista utworów:  
01. The Point of No Return - 11:27
02. Streams - 10:14
03. Aquarium - 10:40
04. Eternal Rain - 6:43
05. Drowning In the Flood - 9:28
06. Sun - 7:19
07. Celestial Elixir - 16:56

Czas całkowity - 1:12:43
 
Skład zespołu:
- Ross Jennings - wokal
- Charles Griffiths - gitara
- Richard Henshall - gitara, instrumenty klawiszowe
- Diego Tejeida - instrumenty klawiszowe
- Thomas MacLean - gitara basowa
- Raymond Hearne - perkusja
Wydawca:
Więcej w tej kategorii: Haken »

1 komentarz

  • Paweł Bogdan

    Upływający już rok 2010 jeżeli chodzi o muzykę progresywną był rokiem bardzo dobrym i dość bogatym. Nowe i bardzo solidne albumy wydało m.in. Pain of Salvation, Orphaned Land, Gazpacho, Lunatic Soul czy Anathema. To, że debiutującemu na rynku muzycznym zespołowi Haken udało się przez tą muzyczną ścianę przebić i zostać zauważonym już powinno napawać zespół dumą. To jednak nie wszystko - jeżeli konkurując z tak wyrobionymi markami nieupierzona jeszcze formacja wydaje album, któremu recenzenci przyznają bardzo wysokie noty oraz jest przez wielu zwykłych słuchaczy i znawców gatunku uznawana za krążek roku musimy sobie zdawać sprawę, że mamy do czynienia z czymś wyjątkowym, z niespotykanym zjawiskiem. To perfekcyjnie określa wydany przez Haken album Aquarius.

    Sześcioosobowy zespół powstał w roku 2007 w Londynie. Brytyjczycy po wydaniu dwóch albumów demo w roku 2007 i 2008 przystąpili do pracy nad pierwszym pełnowymiarowym wydawnictwem. Album, którego dotyczy recenzja to [i]Aquarius. Ujrzał on światło dzienne 30 kwietnia 2010 roku. Krążek wprawił w poruszenie progresywny rynek muzyczny i do tej pory zaskakuje kolejnych odbiorców.

    Aquarius trwa niespełna 73 minuty, jest podzielony na 7 utworów, których czas trwania waha się między siedmioma, a siedemnastoma minutami (co już pokazuje z jakimi kompozycjami mamy do czynienia). Jak w przypadku wielu progresywnych formacji zespół trudno przyporządkować do jednej progresywnej kategorii, z jednej strony Haken gra tzw. heavy prog, z drugiej na albumie natkniemy się na progresywny metal, elementy death metalowe czy fusion.

    Aquarius rozpoczyna ponad 11-minutowy The Point of No Return, która jest jednym z najlepszych utworów na płycie, a na pewno jest świetną wizytówką całego albumu. Na co zwracamy uwagę po wprowadzeniu do utworu poprzez partię klawiszową to świetny głos wokalisty. Lider zespołu śpiewa bardzo mile dla ucha, posiada bardzo melodyjny i przyjemny głos. Po bardzo ciekawych 6 minutach zespół zabiera nas w podróż karuzelą, przez najbliższe 2 minuty Haken będzie w mgnieniu oka i w sposób godny podziwu zmieniał rytmikę utworu oraz grany motyw muzyczny w sposób bardzo charakterystyczny dla Dream Theater. Jest to naprawdę ciekawy fragment, na który warto zwrócić uwagę. Podobnie zbudowane są kolejne utwory, znajdujemy w nich wiele rytmicznych kombinacji, które nie są jednak wyrwane z kontekstu (co często tyczy się albumów Amerykanów), ale do utworów po prostu pasują.

    To co na swojej płycie umieścił zespół to muzyka progresywna w czystej postaci i naprawdę nie jest łatwo znaleźć coś, czego zespołowi mogłoby brakować do zakwalifikowania go do tej kategorii. Nie brakuje na nim melodyjnych, a czasem i bardzo szybkich solówek, wyważonej linii basowej, nie można też absolutnie nic zarzucić grze perkusisty. To co jednak według mnie jest największym instrumentalnym plusem albumu to fenomenalna gra klawiszowca Diego Tejeidy. To co ten młody przecież muzyk wyprawia ze swoim sprzętem zasługuje na absolutnie najwyższe oceny. Klawiszowiec serwuje słuchaczowi całą paletę różnych zagrań, pokazując niesamowity wachlarz umiejętności i wrażliwość muzyczną.

    Ogólnie Aquarius jest albumem dość różnorodnym, w krótkich odstępach czasu możemy pędzić z zespołem niczym wiatr, by za chwile w spokoju odetchnąć i się rozmarzyć. Jednocześnie zespół wplata w swe kompozycje różne style muzyczne. Z różnorodnością jest jednak tak, że można ją oceniać w różnych kategoriach: niektórych może irytować, inni natomiast uważają ją za wskazaną. W przypadku debiutanckiego albumu Haken bez wątpienia wskazałbym na tą drugą możliwość. Zespół bardzo umiejętnie łączy muzyczne przeciwieństwa w taki sposób, że się w sobie zawierają, są spójne i komplementarne. Jednak to czemu Haken zawdzięcza tak dobre recenzje, to moim zdaniem ich niesamowite umiejętności wyciśnięcia maksimum z instrumentów, na których grają. Mimo tego, że kompozycje są instrumentalnie dość gęste, to nie czujemy się przytłoczeni natłokiem dźwięków. Wszystkie one w sposób charakterystyczny dla zespołu tworzą pewnego rodzaju harmonię, która jest bardzo przyjemna dla ucha, a wspomaga ją piękny i bardzo uczuciowy śpiew wokalisty. Warto tutaj nadmienić, że Haken charakteryzuje wspaniała umiejętność pobudzania emocji w słuchaczu i tworzenia jedynego w swoim rodzaju muzycznego klimatu. Naprawdę muzyka zespołu porusza serce słuchacza, jednak emocje, które wyzwala, mi osobiście ciężko jednoznacznie określić. Nie ma tu absolutnie mowy o bezuczuciowym odgrywaniu utworu, czy wplataniu niepotrzebnych partii muzycznych. Mamy wrażenie, że każdy utwór został zapięty na ostatni guzik, tak że mamy do czynienia z perfekcyjnie uszytym garniturem, w którym z dumą możemy pokazać się na każdej uroczystości.

    Podczas rozmowy z pewnym muzykiem młodego pokolenia, ten stwierdził, że żeby zaistnieć na międzynarodowym rynku progresywnym trzeba stworzyć coś genialnego. Uważam, że Brytyjczykom z Haken to się udało. Zespołowi oczywiście można zarzucać bardzo głębokie inspiracje (szczególnie Dream Theater), jednak Haken ukazał na krążku swój własny, oryginalny styl i progresywną świeżość. Mimo tego, że Brytyjczycy nie pokazali w sumie na swym albumie nic, czego muzyka by nie znała, ani nic szczególnie nowatorskiego, to krążek jest naprawdę świetny. Niech świadczy o tym fakt, że zespół został zaproszony na bardzo prestiżowy festiwal Prog Power w Holandii i robi godną podziwu furorę na progresywnych salonach. W mojej opinii płyta Aquarius to debiut roku 2010 mimo dość silnej konkurencji (w tym polskiej), a nawet uznałbym go za jeden z najlepszych progresywnych albumów roku. Zespół udowodnił, że z muzyki progresywnej nadal można wiele wycisnąć i jest ona jak nie mający dna worek Świętego Mikołaja (skoro już jesteśmy w okresie świątecznym) - po prostu każdego roku otrzymamy miły, często zaskakujący prezent.

    Paweł Bogdan niedziela, 19, grudzień 2010 21:13 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Metal Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.