1 komentarz

• 

  Devin Townsend to z pewnością jedna z najbardziej zjawiskowych postaci w światku progreswnym. Słuchając jego płyt można łatwo dostrzec jak złożona musi być jego osobowość i ile dzięki temu pomysłów kłębi się w jego głowie. Miałem tę przyjemność przekonać się o tym na żywo podczas warszawskiego Sonisphere Festival 2010, na którym Devin wystąpił, gdzie mimo swoich 30 minut mnie osobiście porwał całkowicie. Chociaż miałem z jego muzyką styczność wcześniej to właśnie wtedy poczułem szczególną motywację by zapoznać się bardziej z dorobkiem artysty. Okazało się, że warto było a najbardziej idealnym albumem okazał się być dla mnie Addicted z 2009 r.
  
  Mój płytowy faworyt jest mimo swojej progresywności albumem bardzo lekkostrawnym. Występuje na nim spore wymieszanie gatunkowe, które wcale nie powoduje jakiegoś chaosu ale wręcz przeciwnie wyważa płytę i pochłania słuchacza. Z jednej strony mamy ostre, mocne kawałki jak tytułowy Addicted, Universe in a Ball czy też Supercrush ale z drugiej dostajemy lekkie kawałki rockowe, które czasami zahaczają nawet o muzykę typowo popową biorąc na przykład taki Ih-Ah albo Bend it Like Bender. Innymi słowy jest tu zarówno melodyjnie, rytmicznie, nie brakuje tu mocnego kopa i zarazem nie pozwala sobie na jakiekolwiek znużenie. Nie da się ukryć, że prawdziwą perełką płyty jest znana wszystkim z zespołu The Gathering - Anneke van Giersbergen bez, której ta płyta nie miała by takiego wydźwięku a, z którą Devin współpracuje bardzo często co mnie osobiście bardzo cieszy. Jej wokal i chórki świetnie wpisują się w koncepcje płyty tworząc kapitalny kontrast z Devinem, który lubi się czasem mocno wydrzeć oraz nadaje jej przestrzeni. Jeśli zaś chodzi o warstwę tekstową albumu to artysta w żadnym wypadku nie stroni od lekkiej prowokacji i gra sobie na emocjach słuchacza.
  
  Uważam, że płyta została przemyślana w każdym calu. Zero dłużyzn, zbędnych przejść czy solówek, których swoją drogą też nie ma za dużo. To właśnie pokazuje jak różne może być spojrzenie na teoretycznie ten sam gatunek przez wiele kapel i właśnie Devin jest jednym z tych artystów, którzy oferują coś zupełnie innego a może nawet wręcz off-topowego w nim. W czasach gdy uważa się, że wszystko w muzyce już dawno było, wyłania się styl całkowicie nowatorski, co nadaje sens słowu progresywny. Pomysł na płytę jest naprawdę świetny i oby więcej takich płyt. Wszystkich, którzy z twórczością Devina Townsenda nie mieli okazji się zderzyć jak najgoręcej zachęcam do przesłuchania na dobry początek właśnie Addicted. Gwarantuje, że tytuł mówi sam za siebie - jest uzależniający. Nawet jeśli ktoś stroni od cięższych brzmień to po tym albumie się spokojnie do nich przekona gdyż to brzmienie powinno z łatwością dotrzeć do każdego odbiorcy.
  
  4,5/5
  
  Dlaczego nie pełne 5? Bo niezależnie od tego jak dobre coś jest to zawsze może być lepsze :).
  
  Jędrzej Kołecki

  Jędrzej Kołecki środa, 18, styczeń 2012 22:32 Link do komentarza