W 1977 roku, po błyskawicznym szturmie punk rocka, muzyczne dinozaury, takie jak Queen musiały zaadaptować się do nowego stylu, i czy chciały czy nie, zmienić znacząco stylistykę granej muzyki. Jedyną alternatywą było tylko pozostanie na zajmowanych pozycjach, które oprócz własnej satysfakcji, niosło tylko zapomnienie i muzyczną banicję. Jak się jednak okazało można było wybrać jeszcze jedną drogę, która prowadziła gdzieś po środku tych muzycznych wyborów, gdzieś pomiędzy tymi dwiema opcjami. Tak właśnie postąpił Freddie Mercury i spółka, którzy nie mieli nic przeciwko zyskaniu nowych fanów i pokazaniu trochę innej twarzy niż ta, którą można było zobaczyć przy okazji ich pierwszych albumów. Tak właśnie powstał ten album łączący w sobie to co przynosiło ówczesne jutro oraz to co było znakiem rozpoznawczym Queen na wcześniejszych wydawnictwach. Ktoś zapewne teraz powie, że musi to być album niespójny i nijaki. W pewnym sensie należy takiej osobie przyznać racje, jednak od razu dodać, że właśnie owo poczucie niespójności nadaje albumowi wiele werwy i świeżości. Pod tym względem album może być uważany za najbardziej śmiały i eksperymentalny ze wszystkich wydanych do tej pory. Bowiem poza proto - punkowym Sheer Heart Atack, zespół postanowił spróbować swych sił ze stylem new wave, czego przykładem jest utwór Fight From The Inside. Oprócz tego wziął po raz pierwszy na warsztat funk i zaoferował nam utwór Get Down, Make Love oraz muzykę latynoamerykańską, której stylistyka rzuca się w utworze Who Needs You. Gatunki te nigdy dotąd nie pojawiły się na żadnej płycie Queen, jak się jednak miało okazać był to dopiero początek przygody muzyków z tego typu stylistyką. Myślę, że odpowiednie było by tu określenie spontaniczny. Właśnie taki jest te album, co w moim mniemaniu jest jego olbrzymią zaletą. Oprócz tego na płycie znajdują się utwory utrzymane w starszej, dobrze już znanej stylistyce, do których można zaliczyć nieśmiertelne We are the champions, Spread your wings, a zwłaszcza It's late, utwór tak hałaśliwy, że nie powstydzili by się go najwięksi punkowcy. Wydawało się niemożliwe, by zakończyć album inaczej niż, szalonym biciem bębnów, kończącym tę piosenkę, a jednak stało się inaczej. Zespół wybrał bowiem subtelną kompozycję Freddie'go My melancholy blues, oparta prawie wyłącznie na instrumentach klawiszowych, bez użycia gitary.
A teraz po kolei. Album otwiera nieśmiertelna kompozycja We will rock you. T wprost niewiarygodne, że tak niezwykle prosta piosenka rockowa o jeszcze prostszym rytmie i krótkiej ścieżce gitary została hymnem praktycznie wszystkich drużyn sportowych świata. Utwór ten opowiada historię człowieka przechodzącego różne etapy życia - dzieciństwo, wiek dojrzały i starość. Kompozycja ta została skonstruowana na zasadzie analogii do nieco bardziej melodyjnego utworu Freddie'go We are the champions, który jest klasycznym przykładem utworu rozpoczynającego się szeptem, a kończącego się krzykiem. Otwierając się delikatną, nieco przygaszoną ścieżka pianina oraz wstępu wokalnego, utwór bardzo szybko zmienia się w nieokiełznane, zbiorowe śpiewanie. Zresztą nie ma sensu rozpisywać się na jego temat, wszyscy na świecie wiedza chyba o co chodzi. Dalej mamy Sheer Heart Attack, utwór napisany pierwotnie dla celów albumu o tym samym tytule, ale przetrzymany na nieco bardziej odpowiedni czas. Jest to jak już zostało tutaj napisane pierwsza wycieczka grupy w stronę punka, trzeba przyznać, że nawet całkiem udana, choć nie robiąca na słuchaczu większego wrażenia, ot po prostu całkiem niezły krzykliwy kawałek. Zaraz po nim następuje wyciszenie, a do naszych uszu zaczynają dopływać delikatne dźwięki utworu All Dead, All Dead wygrywane na fortepianie i głos Briana Maya, który jest wiodący w tym utworze, a Freddie towarzyszy mu tylko w czasie refrenów. Utwór ten traktuje rzekomo o śmierci kociego przyjaciela Briana z lat dzieciństwa i jest swego rodzaju żałobnym peanem ku czci utraconych przyjaciół. Naprawdę przyjemny utwór, choć oczywiście nie nastający zbyt optymistycznie. Kolejny na płycie utwór Spread Your Wings to połączenie Queen z przeszłości, z tym Queen z przyszłości. Oparty na partii pianina, typowo rockowy utwór z trochę oklepanym, ale zapadającym w pamięć refrenem oraz wspaniałymi wyczynami gitary i perkusji. Oprócz tego mamy do czynienia z naprawdę ciekawym i inteligentnym tekstem. Muzycy opowiadają nam w nim historie włóczęgi o imieniu Sammy, który w całym swoim życiu niczego nie dokonał, a mimo to jego najbliższa rodzina i przyjaciele ponaglają go do rozpostarcia skrzydeł i odlecenia: