A+ A A-

News Of The World

Oceń ten artykuł
(175 głosów)
(1977, album studyjny)
1. We Will Rock You (2:01)
2. We Are the Champions (2:59)
3. Sheer Heart Attack (3:24)
4. All Dead, All Dead (3:09)
5. Spread Your Wings (4:32)
6. Fight from the Inside (3:03)
7. Get Down, Make Love (3:51)
8. Sleeping on the Sidewalk (3:07)
9. Who Needs You (3:07)
10. It's Late (6:27)
11. My Melancholy Blues (3:29)
12. We Will Rock You* (1991 remix ruined by Rick Rubin) (5:00)

Czas całkowity: 44:09

* dodatkowo na reedycji Hollywood Records z 1991 roku
- Freddie Mercury ( piano, vocals )
- Brian May ( banjo, guitar, keyboards, vocals )
- Roger Taylor ( drums, vocals )
- John Deacon ( bass, guitar )
Więcej w tej kategorii: « Queen Jazz »

1 komentarz

  • Mariusz Jaszczyk

    W 1977 roku, po błyskawicznym szturmie punk rocka, muzyczne dinozaury, takie jak Queen musiały zaadaptować się do nowego stylu, i czy chciały czy nie, zmienić znacząco stylistykę granej muzyki. Jedyną alternatywą było tylko pozostanie na zajmowanych pozycjach, które oprócz własnej satysfakcji, niosło tylko zapomnienie i muzyczną banicję. Jak się jednak okazało można było wybrać jeszcze jedną drogę, która prowadziła gdzieś po środku tych muzycznych wyborów, gdzieś pomiędzy tymi dwiema opcjami. Tak właśnie postąpił Freddie Mercury i spółka, którzy nie mieli nic przeciwko zyskaniu nowych fanów i pokazaniu trochę innej twarzy niż ta, którą można było zobaczyć przy okazji ich pierwszych albumów. Tak właśnie powstał ten album łączący w sobie to co przynosiło ówczesne jutro oraz to co było znakiem rozpoznawczym Queen na wcześniejszych wydawnictwach. Ktoś zapewne teraz powie, że musi to być album niespójny i nijaki. W pewnym sensie należy takiej osobie przyznać racje, jednak od razu dodać, że właśnie owo poczucie niespójności nadaje albumowi wiele werwy i świeżości. Pod tym względem album może być uważany za najbardziej śmiały i eksperymentalny ze wszystkich wydanych do tej pory. Bowiem poza proto - punkowym Sheer Heart Atack, zespół postanowił spróbować swych sił ze stylem new wave, czego przykładem jest utwór Fight From The Inside. Oprócz tego wziął po raz pierwszy na warsztat funk i zaoferował nam utwór Get Down, Make Love oraz muzykę latynoamerykańską, której stylistyka rzuca się w utworze Who Needs You. Gatunki te nigdy dotąd nie pojawiły się na żadnej płycie Queen, jak się jednak miało okazać był to dopiero początek przygody muzyków z tego typu stylistyką. Myślę, że odpowiednie było by tu określenie spontaniczny. Właśnie taki jest te album, co w moim mniemaniu jest jego olbrzymią zaletą. Oprócz tego na płycie znajdują się utwory utrzymane w starszej, dobrze już znanej stylistyce, do których można zaliczyć nieśmiertelne We are the champions, Spread your wings, a zwłaszcza It's late, utwór tak hałaśliwy, że nie powstydzili by się go najwięksi punkowcy. Wydawało się niemożliwe, by zakończyć album inaczej niż, szalonym biciem bębnów, kończącym tę piosenkę, a jednak stało się inaczej. Zespół wybrał bowiem subtelną kompozycję Freddie'go My melancholy blues, oparta prawie wyłącznie na instrumentach klawiszowych, bez użycia gitary.
    A teraz po kolei. Album otwiera nieśmiertelna kompozycja We will rock you. T wprost niewiarygodne, że tak niezwykle prosta piosenka rockowa o jeszcze prostszym rytmie i krótkiej ścieżce gitary została hymnem praktycznie wszystkich drużyn sportowych świata. Utwór ten opowiada historię człowieka przechodzącego różne etapy życia - dzieciństwo, wiek dojrzały i starość. Kompozycja ta została skonstruowana na zasadzie analogii do nieco bardziej melodyjnego utworu Freddie'go We are the champions, który jest klasycznym przykładem utworu rozpoczynającego się szeptem, a kończącego się krzykiem. Otwierając się delikatną, nieco przygaszoną ścieżka pianina oraz wstępu wokalnego, utwór bardzo szybko zmienia się w nieokiełznane, zbiorowe śpiewanie. Zresztą nie ma sensu rozpisywać się na jego temat, wszyscy na świecie wiedza chyba o co chodzi. Dalej mamy Sheer Heart Attack, utwór napisany pierwotnie dla celów albumu o tym samym tytule, ale przetrzymany na nieco bardziej odpowiedni czas. Jest to jak już zostało tutaj napisane pierwsza wycieczka grupy w stronę punka, trzeba przyznać, że nawet całkiem udana, choć nie robiąca na słuchaczu większego wrażenia, ot po prostu całkiem niezły krzykliwy kawałek. Zaraz po nim następuje wyciszenie, a do naszych uszu zaczynają dopływać delikatne dźwięki utworu All Dead, All Dead wygrywane na fortepianie i głos Briana Maya, który jest wiodący w tym utworze, a Freddie towarzyszy mu tylko w czasie refrenów. Utwór ten traktuje rzekomo o śmierci kociego przyjaciela Briana z lat dzieciństwa i jest swego rodzaju żałobnym peanem ku czci utraconych przyjaciół. Naprawdę przyjemny utwór, choć oczywiście nie nastający zbyt optymistycznie. Kolejny na płycie utwór Spread Your Wings to połączenie Queen z przeszłości, z tym Queen z przyszłości. Oparty na partii pianina, typowo rockowy utwór z trochę oklepanym, ale zapadającym w pamięć refrenem oraz wspaniałymi wyczynami gitary i perkusji. Oprócz tego mamy do czynienia z naprawdę ciekawym i inteligentnym tekstem. Muzycy opowiadają nam w nim historie włóczęgi o imieniu Sammy, który w całym swoim życiu niczego nie dokonał, a mimo to jego najbliższa rodzina i przyjaciele ponaglają go do rozpostarcia skrzydeł i odlecenia:


    Sammy był przygnębiony
    Oglądał ten sam występ
    Po raz kolejny od nowa
    Wiedział, że nadszedł czas
    Podjął decyzję,
    By porzucić jego nijakie życie
    Jego szef powiedział do niego:
    'Chłopcze lepiej zacznij
    Wyrzucać te szalone pomysły od razu z głowy
    Sammy, kim myślisz że jesteś?
    Powinieneś już zacząć zamiatać bar Emerald'

    Rozwiń swe skrzydła i odleć stąd
    Odleć stąd, daleko stąd
    Rozwiń swe maleńkie skrzydełka i odleć stąd
    Odleć stąd, daleko stąd.
    Weź się w garść.
    Ponieważ wiesz, że powinieneś być lepszy,
    Tak jest, bo jesteś wolnym człowiekiem.

    On spędza wieczory samotnie w hotelowym pokoju,
    Rozmyśla o swym życiu, chciałby wkrótce wyjechać.
    Chciałby być tysiące mil stąd
    Za nic na świecie nie zostałby tutaj.

    Odkąd był mały
    Nie miał nigdy szczęścia.
    Nic nie przychodziło mu łatwo
    Teraz przyszedł czas
    Podjęcia decyzji:
    'To może być moja ostatnia szansa'

    Jego szef powiedział mu 'Teraz posłuchaj chłopcze.
    Zawsze marzyłeś
    Masz nierealne ambicje które nie zaprowadzą cię daleko
    Sammy chłopcze, Ty nie wiesz kim jesteś?
    Dlaczego nie możesz być szczęśliwy w barze Emerald?'

    Więc kochanie
    Rozwiń swe skrzydła i odleć stąd
    Odleć stąd, daleko stąd,
    Rozwiń swe maleńkie skrzydełka i odleć stąd
    Odleć stąd, daleko stąd
    Weź się w garść
    Ponieważ wiesz, że powinieneś być lepszy
    Tak jest, bo jesteś wolnym człowiekiem.
    Dalej kochanie!


    Kolejny na albumie utwór to Fight from the Inside. Z wyrazistym riffem basowym i warstwami zniekształconego brzmienia gitar rytmicznych stanowi on niespodziewany wręcz przebłysk geniuszu pomiedzu wspomnianym przed chwilą solidnym Spread Your Wings, a funkowy Get Down, Make Love, który jest bez dwóch zdań dosyć intrygującym utworem. Mimo to nie pozostawia on w stanie niezrozumiałego podekscytowania, wręcz przeciwnie te ekstrawaganckie dźwięki wcale nie musza zapadać w pamięć przeciętnego słuchacza. Wszystko zależy od gustu i upodobań, ot jak jest prawda. Na szczęście za chwilę następuje miła dla ucha chwila, czyli Sleeping on the Sidewalk. Pierwotnie otwierający drugą stronę albumu utwór jest swoista wyprawą Briana Maya w stronę bluesa. Należy zresztą przyznać, że jest to naprawdę dosyć miły dodatek, który jest jednym z najlepszych utworów na płycie. Miłe odczucia estetyczne niesie ze sobą także kolejny utwór czyli Who Needs You, w którym, w nieco komediowy sposób John Deacon zapoczątkował nowy styl brzmieniowy, czyli wspomnianą już muzykę latynoamerykańska. Interesujący jest tutaj przede wszystkim skład występujących muzyków. Brian May i J. Deacon grają na gitarach akustycznych, przy czym ten ostatni wykorzystywał także marakasy, a Freddie dzwonił ku zaskoczeniu wielu na krowim dzwonku. Paradoksalnie jednak aranżacja jest bardzo prosta, a do wymienionych przed chwilą instrumentów dodano tylko subtelną ścieżkę na gitarze elektrycznej. Najpiękniejsza jest tutaj jednak solówka na gitarze akustycznej, do dziś wywołująca mnóstwo sporów o jej autorstwo. Jedno jest moim zdaniem pewne - jest to jeden z tych utworów, które mogą wzbudzać najwięcej kontrowersji, bowiem jednym się spodoba, a drudzy powiedzą, że to marnotrawstwo miejsca na płycie. Jak dla mnie jest to bardzo przyjemny i subtelny utwór, kto wie czy nie czyniący albumu jeszcze lepszym. Na koniec pozostały nam dwa naprawdę świetne utwory, czyli It's Late oraz My Melancholy Blues. Pierwszy z nich to moim zdaniem ostatni z wielkich, niestety niedoceniony, epickich utworów formacji w pierwszym okresie istnienia. Piosenka opiera się a potężnym podkładzie muzycznym i mocnym riffie oraz wspaniałym, zresztą jak zawsze, wokalu Freddie'go. Oprócz tego znów mamy opowiedzianą wspaniałą historię dwojga kochanków zbliżających się do końca swego żywota, piękny tekst, może najlepszy na płycie, coś wspaniałego:


    Mówisz, że mnie kochasz
    A ja nie bardzo wiem jak się nazywasz
    I jeśli powiem, że cię kocham, w blasku świec
    Nie ma tu nikogo, ale sam się będę winić
    Ale jest coś w środku
    Co zmienia moje myślenie
    Och, jak mogłem cię kochać
    Jeśli mógłbym pozwolić ci zostać

    Jest już za późno - ale krwawię głęboko w środku
    Jest już za późno - czy to tylko moja chora duma?
    Za późno - nawet teraz uczucie wydaje się wykradać
    Tak późno - choć płaczę, nie mogę na to poradzić, ale słyszeć że mówisz
    Jest już za późno, jest już za późno, jest już za późno
    Ale nie za późno

    Sposób, w jaki mnie kochasz
    Jest najsłodszą miłością w całym świecie
    Ale po tym całym czasie
    Im bardziej się staram
    Tym bardziej wydaje mi się, że cie zawodzę
    Teraz mówisz mi, że odchodzisz
    A ja po prostu nie mogę uwierzyć, że to prawda
    Och, wiesz, że potrafię Cię kochać?
    Choć wiem, że nie potrafię być szczery
    Och, sprawiasz że cię kocham
    Nie mów mi, że skończyliśmy ze sobą

    Jest już za późno - ale to doprowadza mnie do takiej wściekłości
    Jest już za późno - tak, wiem, ale nie próbuj powiedzieć mi, że to
    Za późno - uratuj naszą miłość, nie możesz zgasić światła
    Tak późno - myliłem się, ale nauczę się być prawym
    Jest już późno, jest już późno, jest już późno
    Ale nie za późno

    - Byłem tak długo
    - Byłeś tak długo
    - Tak długo staraliśmy się to zrozumieć
    - Długo nie zrozumie
    - Długo nie zrozumiesz
    - Musimy dowiedzieć o czym to życie jest

    Za późno, o wiele za późno
    Wpatrujesz się we mnie
    Z podejrzeniem w swoich oczach
    Mówisz, w jaką pogrywasz grę?
    Co to jest to co mówisz?
    Wiem, że nie mogę odpowiedzieć
    Jeśli wezmę cię dzisiejszej nocy
    Czy to sprawi że moje życie będzie kłamstwem?
    Och, powodujesz, że zastanawiam się
    Czy żyłem odpowiednio?

    Jest już za późno - ale to czas by mnie uwolnić
    Jest już za późno - tak, wiem, ale nie ma mowy żeby tak było
    Za późno - więc pozwólmy ogniowi pochłonąć nasze ciała tej nocy
    Tak późno - więc pozwólmy wodzie zabrać naszą winę w przypływie
    Jest już za późno, jest już za późno, jest już za późno, jest już za późno
    Jest już za późno, jest już za późno
    Na wszystko za późno


    I na sam koniec mamy zręczny, można nawet powiedzieć jazzowy numer, czyli wspomniany już Melancholy Blues. Tę płytę należało wręcz zakończyć właśnie takim utworem. Kojąca ścieżka pianina, można powiedzieć, że kolejny raz prowadzi nas w kierunku ujmującej, smutnej ballady, która nie może pozostawić nikogo obojętnym. Jest on jednak równie niedoceniony jak wspomniany It's late, a przecież mamy tutaj wspaniałe partie bębnów w wykonaniu Rogera Taylora oraz linie basu autorstwa Johna Deacona. Jest to także jedna z niewielu kompozycji zespołu nagrana bez użycia gitary. Zamiast tego mamy dwie cudowne solówki na pianinie; całość jest wspaniale wysublimowana i piękna.
    I w ten sposób dotarliśmy do końca recenzji. Pozostaje nam jeszcze tylko wygłoszenie końcowego sądu. Otóż on. Dla wielu album ten będzie niespójny i obok świetnych utworów pojawią się takie, które nie będą pasowały w żaden sposób do reszty kompozycji. Dla mnie ta eklektyczność stanowi olbrzymia zaletę, zresztą Queen przyzwyczaili z czasem swych słuchaczy do różnego rodzaju eksperymentów i zabaw stylistycznych. Może dzięki temu płyta ta jest najbardziej śmiałym i wyważonym dziełem w historii Królowej, choć może odbiegającą poziomem od genialnej Queen II oraz A Night At The Opera. Ale podkreślę tylko, że Może, to jak Wy odbierzecie te płytę nie zależy przecież ode mnie. Mam jednak nadzieję, że skontrastujecie moją opinię z Waszą własną. Jedno mogę napisać na pewno polecam wam tę płytę i już.

    Mariusz Jaszczyk środa, 19, październik 2011 00:24 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.