The Works był powrotem Queen do bardziej rockowego brzmienia, ponownie do muzyki Brytyjczyków wkradło się więcej eklektyzmu i wręcz awangardy. Album kręci się wokół tematu walki człowieka z maszyną, co jakby słychać - piosenki przesiąknięte są elektroniką. Ale od początku.
RADIO GA GA to bardzo dobrze znany radiowy hit, żelazny punkt koncertów. Bardzo złożona, niemal hymnowa kompozycja, dorównująca wręcz niezapomnianemu We Are The Champions z News Of The World. Elektroniczna perkusja, morze syntezatorów, ale mimo wszystko numer tak przyciąga, że chyba nie sposób go nie lubić. TEAR IT UP to znacznie bardziej rockowe brzmienie. Początkowo uderzające jest podobieństwo do We Will Rock You! Bardzo podobna perkusja, z tym, że więcej riffów. Porywający refren też jest ciekawy, ale nie sposób się oprzeć wrażeniu, że Queen powiela swój wielki hit... A takowe są niezastąpione. Brak weny? Dalej urocze IT'S A HARD LIFE. Razi tu może początek, ale dalej jest kapitalnie. Poruszająca melodia, mnogość dźwięków i bogata aranżacja... Jak w latach 70. A do tego jeszcze Freddie, który wspina się na absolutny szczyt swoich możliwości. Piękna piosenka. MAN ON THE PROWL to jakby powtórzony patent z Crazy Little Thing Called Love. Ponownie mamy pastisz kompozycji Elvisa, z tym, że tu jest bardziej energicznie, bardziej fortepianowo, a Fred brzmi bardziej jak Presley. Mimo zalet, piosenka nie dorównuje poziomem niezapomnianemu hitowi z The Game, razi też zbyt wydłużona końcówka. MACHINES (OR BACK TO HUMANS) to natomiast niezwykle interesujący numer. Bardzo ostre, heavy rockowe riffy, tak samo dużo elektroniki z automatem perkusyjnym na czele. No i głos Taylora (?) przepuszczony przez syntezator powtarzający słowo 'Machines', a potem 'śpiewający' całkiem solidną partię. Intrygujący numer. Szczególnie dobry jest pre-refren i refren, który naprawdę porywa. Natomiast zwrotki są mało przekonujące. I ponownie, za bardzo wydłużono utwór. Krótszy brzmiałby lepiej. I WANT TO BREAK FREE to kolejny po 'Ga Ga' wielki hit każdemu dobrze znany z radia. Ciężko go nie oceniać przez pryzmat tego, że stał się przebojem, niemniej jednak jest tu interesująca melodia, niezłe nawet solo. Queen dotrzymywał kroku ówczesnym gwiazdom New Wave. KEEP PASSING THE OPEN WINDOWS jest najsłabszym punktem The Works. Wręcz progresywny, mający oblicze spokojnej, ładnej nawet ballady, drugie oblicze jest jednak znacznie gorsze. Jakby schematyczne, z 'plastikową' perkusją i jakby napisanym bez weny wokalem. Nudy, nic specjalnego. HAMMER TO FALL to świetny rocker. Ma już heavy metalową moc, riffy niczym AC/DC. Interesująca jest także melodia, a chórki przypominają te z szwedzkiego zespołu ABBA! Co razi? Mimo wszystko zbyt wygładzone brzmienie, niepotrzebne są też te syntezatory i znowu końcówka jest zbytnio wydłużona. Na zakończenie Queen zaserwował nam ładną balladę IS THIS THE WORLD WE CREATED?. Szczególnie mocnym punktem jest śpiewny, poruszający refren, choć i zwrotki nie są złe. Na pewno kompozycja nie równa się z najlepszymi balladami grupy, ale to z pewnością solidny materiał. Na zakończenie.
Ogólnie album The Works można określić jako przeciętną płytę z wielkim potencjałem. Na pewno to nie szczytowy krążek w dorobku Queen. Niektóre numery napisane wręcz jakby bez weny, inne są próbą nadążenia za ówczesną modą. Przyjemny, lecz na pewno nie przełomowy longplay.
Ocena w skali 1-5:
3.5.