Live Dates

Oceń ten artykuł
(125 głosów)
(1973, album koncertowy)
1. The King Will Come (7:44)
2. Warrior (5:57)
3. Throw Down The Sword (6:08)
4. Rock n Roll Widow (6:08)
5. Ballad Of The Beacon (5:22)
6. Baby What You Want Me To Do (7:48)
7. The Pilgrim (9:14)
8. Blowin’ Free (5:31)
9. Jail Bait (4:37)
10. Lady Whiskey (5:57)
11. Phoenix (17:23)

dodatkowo na reedycji z 1992 roku:
12. Phoenix [Live From Memphis] (17:10)
-Martin Turner ( Vocals, Bass )
-Andy Powell ( Guitars, Vocals )
-Ted Turner ( Guitars, Vocals )
-Steve Upton ( Drums )

2 komentarzy

  • Grzegorz Żarnowiecki

    Prawie w 100% procentach zgadzam się z Kolegą Aleksandrem. Pierwsza koncertówka Wishbone Ash powala, to ARCYDZIEŁO. Mam tylko jedno małe zastrzeżenie. Wolałbym by na płycie było 10 utworów, albo 11, ale skomponowanych przez członków zespołu. Zupełnie nie pasuje mi do całości "Baby What You Want Me To Do”, jedyny na płycie blues, nie Wishbone Ash a Jimmy Reeda. Może to i niezły utwór, ale kompletnie nie pasuje do przepięknych, pozostałych muzycznych diamentów. Mając płytę już na CD konsekwentnie programuję odsłuch bez tego, trochę męczącego bluesa.
    A reszta płyty? Zwracam uwagę na niezwykłą selektywność brzmienia, czyste, dźwięczne, wprost kryształowe brzmienie gitar. Pytanie - dlaczego dziś nikt tak nie gra? Czyżby po 40 latach w technice muzycznej nastąpił regres? Raczej nie. A może to tajemnica muzyków Wishbone Ash, bo w 1978 w Tokio brzmieli nawet lepiej, a na Live Dates Volume Two w 1980 podobnie? Audiofile znają prawdę? Byłbym wdzięczny za objaśnienie tego fenomenu.
    Obecnie mamy dwie grupy Wishbone Ash. Jedną zawiaduje gitarzysta Andy Powell, drugą basista i główny wokalista Martin Turner. Artyści się kłócą poprzez dziennikarzy, a my wracamy do płyt z epoki Gierka. Smutne to, zwłaszcza dla zagorzałych fanów zespołu, do których się zaliczam podobnie jak Szanowny Kolega Aleksander Król.
    Ocena płyty 5 + bo wyższej tu nie ma.

    Grzegorz Żarnowiecki środa, 28, sierpień 2013 17:46 Link do komentarza
  • Aleksander Król

    1973 rocznik. Więc wiadomo - MUSI być dobrze, nie wiadomo tylko że aż tak... Wishbone Ash w światowej formie. Zaowocowało granie setek koncertów. Są fantastycznie zgrani. Świetnie czują się na scenie, lepiej niż w studio.I to słychać - wersje utworów zaprezentowane na tej płycie są zdecydowanie lepsze niż studyjne oryginały. Grupa zaprezentowała nam 11 swoich najlepszych kawałków, zagranych na fantastycznym poziomie z brawurowymi solówkami i z niesamowitą grą sekcji rytmicznej.Panowało wówczas przekonanie że Wishbone Ash to najlepszy na świecie zespół koncertowy i tym albumem udowodnili całemu światu że nie ma w tym cienia przesady. Aż 62% bywalców PROG ARCHIVES uznała tą płytę za 'arcydzieło muzyki rockowej' , zaś kolejne 28% za płytę doskonałą... No ale posłuchajcie Phoenix'a albo The Pilgrim'a i będzie jasne dlaczego... Fenomenalny koncert, jedna z najlepszych płyt koncertowych w historii rocka. Gdybym z jakichś dziwnych powodów musiał się pozbyć dyskografii Wishbone Ash i mógł sobie zostawić tylko jedną płytę - to byłaby to właśnie ta... Polecam wszystkim.

    Aleksander Król poniedziałek, 20, czerwiec 2011 10:39 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.