A+ A A-

BLACKFIELD: NYC - Live in New York City

Oceń ten artykuł
(112 głosów)
(2007, Dvd)

1. Once (4:04)
2. Miss U (4:13)
3. Blackfield (4:07)
4. Christenings (4:37)
5. The Hole In Me (2:47)
6. 1,000 People (3:54)
7. Pain (3:47)
8. Glow (4.00)
9. Thank You (4:37)
10. Epidemic (4:59)
11. Some Day (4:22)
12. Open Mind (3:50)
13. My Gift Of Silence (4:05)
14. Where Is My Love? (3:01)
15. End Of The World (5:13)
16. Hello (3:09)
17. Once (encore) (4:03)
18. Cloudy Now (3:34)


Całkowity czas:  90:00

- Steven Wilson    (vocals, guitar)
- Aviv Geffen    (vocals, guitar
- Seffy Efrati    (bass
- Tomer  Z   (drums)
- Eran Mitelman    (keyboards)

1 komentarz

  • Michał Jurek

    W wyniku współpracy Stevena Wilsona i izraelskiego muzyka Aviva Geffena powstały dwa albumy studyjne, po czym zespół Blackfield na czas nieokreślony zawiesił działalność. Panowie spotykali się jednak od czasu do czasu, by zagrać jakiś koncert, i oto efekt: płyta 'Live in New York City'.

    Dostajemy tu przegląd niemal wszystkich nagrań zespołu: na płytach studyjnych było ich 20, a na omawianej koncertówce panowie zmieścili 17 + jeden cover ('Thank U' Alanis Morissette). Razem niemal 80 minut grania.

    Mimo że nie przepadam za płytami koncertowymi, to bardzo lubię ten album. Nagrania, które panowie Steven i Aviv wysmażyli w studiu, sprawdzają się także na żywo. Nie ma tu jakichś szalonych szarży gitarowo-klawiszowych, ot, bezpretensjonalne, melodyjne granie. Panowie nie silą się też na urozmaicanie swoich piosenek, grają wszystko nuta po nucie tak, jak na 'Blackfield' i 'Blackfield II'. Słucha się tego bardzo przyjemnie, zwłaszcza w leniwe niedzielne popołudnie.

    Jak przyznawał sam Steven Wilson, Blackfield proponuje bardziej przystępną muzykę niż jego pozostałe projekty. Zespół, niestety, nie zaistniał jakoś szczególnie na listach przebojów, co tylko daje asumpt do refleksji nad miałkością rynku muzycznego, na którym nie da się zaistnieć bez ogromnych nakładów promocyjnych, proponując dodatkowo coś więcej niż 'tugewa, forewa, tugewa, tunajt'. A szkoda, bo takie nagrania jak 'Miss U', 'Hello', 'Pain', 'Glow', 'Epidemic'... a w zasadzie mógłbym tu wymienić wszystkie pozostałe, to wyrafinowane, smakowicie zaaranżowane, melodyjne pop-rockowe perełki. Można nawet takie granie określać mianem neoprogresu ;-), choć dla mnie to raczej pop-rock najwyższych lotów: zanucić się da, nóżką potupać, a i nad tekstami zadumać. Te zaś często mają dość cierpki, by wręcz nie powiedzieć ponury wydźwięk, co w połączeniu z melodyjną oprawą tworzy nieco dekadencki nastrój. Normalnie fin de siecle, gdyby nie to, że mamy początek wieku ;-)

    'Curling lips, fingertips, dead eye dips, I saw it all in the blackfied...'
    Bardzo fajny album z pop-rockowymi wysokiej klasy. Warto posłuchać, a jak komu mało, to i obejrzeć sobie może panów w akcji na dołączonej płytce DVD. 5/5

    Michał Jurek niedziela, 01, sierpień 2010 15:02 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.