ProgRock.org.pl

1 komentarz

• Link do komentarza poniedziałek, 27 grudzień 2010 14:29 napisane przez Rafał Ziemba

  Jeśli śledzicie karierę Metus, to już wiecie, że Marek Juza jest artystą, który podchodzi do swojej twórczości całościowo i bezkompromisowo. Sam komponuje, pisze teksty, projektuje oprawę graficzną albumów a teraz także wydaje je we własnej wytwórni Antidotum Records.
  
  Metus nie daje się szufladkować. Sprytnie balansuje między muzycznymi stylami ewoluując z albumu na album i cały czas zaskakując czymś nowym. Zachowuje przy tym własną tożsamość i rozpoznawalne brzmienie.
  
  Nowy, piąty już album zatytułowany Out Of Time to wydawnictwo dwupłytowe. Pierwszy krążek to anglojęzyczne wersje utworów, natomiast drugi, to te same numery śpiewne w rodzimym języku i o zmienionych aranżacjach.
  
  Out Of Time nie jest już tak doom metalowy jak Beauty - Metus powrócił do dark wave oraz neo classical, choć nie pozbawił albumu ciężkich gitar. Dzięki takiemu zabiegowi całość brzmi bardziej gotycko. Za przykład może tu posłużyć I Dream Of My Authentic Home, który nie leży znowu tak daleko od Moonspell z okresu Darkness And Hope (tym bardziej, że wokal Marka zdecydowanie przypomina barwę Fernando Ribeiro).
  
  Siła Out Of Time leży jednak przede wszystkim w jej melodyjności. At Night, który otwiera album, bardzo szybko wpada w ucho, choć w żadnym wypadku nie jest to piosenka w klasycznym tego słowa znaczeniu. Jeszcze bardziej chwytliwym utworem jest Where... Only Thou, który spokojnie mógłby namieszać na niezależnych listach przebojów gdyby tylko takie w naszym kraju istniały. Myślę, że nawet Tiamat mógłby się spokojnie pod tym numerem podpisać. Takich świetnych kompozycji jest tu zresztą więcej. You Are My Unique Vocation na przykład stanowi pomost pomiędzy Metusem jakiego znamy z płyty Deliverance oraz tym z albumu Beauty. Siłą tego utworu są wyważony ciężar gitar, które brzmią zdecydowanie lepiej niż na poprzednim krążku, mroczny klimat oraz nowa jakość głosu Marka. Już nie tak niski i posępny co kiedyś, ale za to więcej wyśpiewujący, bardziej zrozumiały i jeszcze mocniej powalający.
  
  Gdyby ktoś jednak bardzo tęsknił za dawnym charakterem muzyki Metusa to dla nich pozostaje płyta numer dwa, czyli Poza Czas, na której również znajdziemy melodie, ale tym razem ze śladowym udziałem elektrycznych brzmień gitar. Ta wersja albumu jest bardziej akustyczna i skoncentrowana na klasycznych brzmieniach. Idealnie pasują do tego polskojęzyczne wokale.
  
  Jeśli chodzi o teksty to tym razem liryki Marka traktują o... miłości. Takiej międzyludzkiej, ale ponieważ bardzo osobistej, to pozbawionej banału. W tym sensie jest to, podobnie jak pozostałe albumy Metusa, płyta koncepcyjna, której utwory są silnie powiązane ze sobą w warstwie tekstu.
  
  Zdecydowanie polecam i zachęcam do zapoznania się z Out of Time. Wierzę, że dzięki tej płycie Metus zdobędzie wielu nowych sympatyków a i jego starzy przyjaciele będą usatysfakcjonowani jak nigdy.
  
  
  4,5/5