A+ A A-

Unfulfillment (with Stiltskin)

Oceń ten artykuł
(18 głosów)
(2011, album studyjny)
1. Accidents Will Happen (3:47)
2. More than Just A Memory (4:17)
3. The 7th Day (4:47)
4. American Beauty (4:08)
5. Voice of Disbelief (3:44)
6. First Day of Change (5:26)
7. Tale From A Small Town (5:01)
8. 14th March 1962 (4:31)
9. She Flies (5:15)
10. Guns of God (5:53)
11. Old Man and the Portrait (4:28)
12. Ought to Be Resting (5:53)

   Czas całkowity: 56:08
Ray Wilson: vocals, acoustic guitar
Ali Ferguson: lead guitar, coustic guitar, backing vocals
Ashley McMillan: drums, percussion
Lawrie McMillan: bass, backing vocals
Uwe Metzler: lead guitar, acoustic guitar
Filip Wałcerz: piano, keyboards
Steve Wilson: electric guitar, acoustic guitar, backing vocals

string players:
Philipp Thimm: cello
Alicja Chrząszcz: violin
Barbara Szelągiewicz: violin
Karolina Waścińska-Łukanowska: viola
Kirstin Kroneberger: viola

1 komentarz

  • Paweł Tryba

    Parę miesięcy temu obejrzałem na Olsztyńskich Nocach Bluesowych monodram Joanny Litwin-Sarzyńskiej Moja mama Janis, w którym życie niespełnionej aktorki komentowane było piosenkami jej ulubionej wokalistki - miss Joplin właśnie. Padły wtedy ze sceny słowa, które bardzo trafnie podsumowały fenomen Janis: kiedy jej słuchałam, to czułam, że nie jestem sama, że mam starszą, mądrzejszą siostrę, która mnie rozumie. Mógłbym dokładnie to samo powiedzieć o Rayu Wilsonie.
    Dla mnie Ray to przede wszystkim szczerość słyszalna w chropawym głosie (gdzie jego dzisiejszej głębi do lekkiej chrypki z czasów Calling All Stations wiadomego zespołu&) i osobistych tekstach. Tekstach mówiących o czymś. Żadne głupawe 'I love you baby' tylko ciekawe obserwacje - tak socjologiczne jak i własnego wnętrza. A przy tym wszystkim Wilson i jego współpracownicy potrafią tę bogatą treść zawrzeć w niebanalnych, elokwentnych, choć wciąż pop rockowych piosenkach. Udowadniają, że określenie inteligentny pop nie musi być oksymoronem nawet w dobie supremacji Lady Gagi.

    Unfulfillment ukazuje się pod szyldem Ray Wilson & Stiltskin, co wtajemniczonym powinno wyjaśnić, ze tym razem będzie głośniej i dynamiczniej niż na albumach podpisanych wyłącznie nazwiskiem Raya. Ale jak dla mnie nie ma tu takiego doładowania jak na poprzednim albumie opatrzonym tą etykietką - She. To raczej kompromis między Rayem balladowym i introwertycznym (patrz - płyty ChangeChange czy Propaganda Man) a agresywnym. Kompromis, dodajmy, bardzo udany. Koronnym przykładem niech będzie spore powodzenie American Beauty na radiowych listach. Do jasnej Anielki, ta piosenka leci na okrągło nawet w Eremefce! Albo włodarze tej stacji uderzyli się w głowy, albo nawrócili na porządną muzykę. Chciałbym wierzyć w to drugie, ale pierwsza opcja jest chyba bardziej prawdopodobna. Faktycznie, to świetny utwór - żywy, ale też refleksyjny jednocześnie. A jest tu jeszcze masa innych ciekawych kawałków. Pierwsze z brzegu Accidents Will Happen świetnie wprowadza w całość przeplatając mroczne, zadumane zwrotki i refren opatrzony rwanymi, grunge'owymi riffami. Ostrą jazdę dostajemy także w Voice Of Disbelief. Ale i tak najpiękniej się robi, gdy z Mr Wilsona wychodzi wrażliwiec. Dzieje się tak choćby w balladzie The 7th Day z delikatnym podkładem gitary akustycznej i pointą w postaci malarskiego elektrycznego solo. Wspaniale rozwija się 14th March 1962 - piosenka z naprawdę epickim refrenem, której urody dodaje bogate wykorzystanie instrumentów smyczkowych (zresztą nie pożałowano ich brzmienia i w innych utworach). Urozmaiceniem na pewno jest Guns Of God - powolny, przytłaczający, z orientalnymi motywami (będącymi jak najbardziej na miejscu, po to piosenka o konflikcie izraelsko-palestyńskim). Bardzo dobre wrażenie robi też First Day Of Change. Zarówno od strony muzycznej, jak i tekstowej. Proste, ale nie łopatologiczne wejście w skorę człowieka, który twardo postanawia zmienić swoje życie na lepsze. Może chodzić o nałóg, złe relacje, depresję. Ale rada : focus on love, focus on real and give yourself a chance sprawdza się w każdej sytuacji. Wymieniłem te utwory, które przemawiają do mnie najmocniej, ale nie dam złego słowa powiedzieć o żadnej z zamieszczonych na płycie piosenek. Każda trzyma co najmniej solidny poziom. Efekt - najlepsze dwie płyty, jakie dotąd w tym roku usłyszałem (mówię: dotąd, bo końcówka szykuje się naprawdę ciekawie) nagrało dwóch Wilsonów: Steven i Ray. Żadna rodzina. Daję solidne cztery i pół gwiazdki Blisko było, ale genialnego solowego debiutu Change najbardziej polski ze szkockich rockmanów wciąż nie przebił.

    Muszę jeszcze dodać, że Unfulfillment wchodzi w skład efektownego boksu Genesis vs. Stiltskin. Jej drugą częścią jest potężna koncertówka Genesis Classic - Live In Poznań (dwie płyty CD plus DVD to nie w kij dmuchał!), ale to już zadanie dla największego miłośnika Genesis w naszych szeregach (Krzysiek, łap za pióro!). A najlepsze, że cena boksu jest na tyle przystępna, że nie powinna odstraszyć nikogo. Wiem, że to brzmi jak slogan reklamowy - ale po prostu cieszę się, że jeden z moich ulubionych artystów szanuje swoją publiczność.

    Paweł Tryba poniedziałek, 21, listopad 2011 01:20 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.