Alpha Orionis

Oceń ten artykuł
(24 głosów)
(2013, album studyjny)

01. PSI`k On Out  (5:25)
02. Of Zerpatinum  (7:14)
03. Cold Star  (5:06)
04. Adha Pawn  (6:05)
05. Sempiternal Regnum  (4:16) 
06. Punishment Vision  (3:10)
07. Black Ezekiel  (5:27)
08. Trembling Giant  (4:58)
09. Alpha Orionis  (4:22)

Czas całkowity: 46:03

 

- Przemysław "Szymon" Szymaniak (vocal, guitar)
- Przemysław "Primer" Dominiak (guitar)
- Mirosław "Szyszka" Koprowski (guitar)
- Karki (keyboards)
- Bartek Sapota (bass)
- Grzegorz Graczyk (drums)

Media

Więcej w tej kategorii: « Melting

2 komentarzy

  • Krzysztof Baran

    Są takie płyty, które już po pierwszym wrzuceniu do odtwarzacza wzbudzają we mnie aurę czegoś nie do końca zrozumiałego, ale jednak niesamowitego. O podświadomym smaku geniuszu, który dopiero za jakiś czas ma do mnie trafić. Wiem to niby od początku, a jednak... słucham, słucham, słucham i... docieram dopiero po którymś tam przesłuchaniu. Dokładnie tak było u mnie z najnowszą płytą łódzkiej formacji Tenebris, która w tym roku wydała wreszcie z dawna wyczekiwany album „Alpha Orionis”.

    Zespół Tenebris to tak naprawdę kawał historii. W świadomości fanów wytrawnego, polskiego metalu Szymon i spółka tkwią od dawna, jawiąc się jako grupa kultowa. Zaczynali na początku lat 90-tych. Wielokrotnie zmieniali skład i stylistykę muzyczną. Tak naprawdę to z pradawnych lat zespołu Tenebris przetrwał do dziś obecny lider zespołu, Przemysław „Szymon” Szymaniak. Pozostali muzycy pojawiali się w zespole na przestrzeni ostatnich 10 lat. Dla przykładu Przemysław „Primer” Dominiak dołączył do Szymona jako muzyk rockowy, bez większych doświadczeń w klimatach ostrego grania metalowego. A jednak odnalazł się w Tenebris znakomicie, bowiem dziś łódzki zespół to zdumiewająca mieszanka metalowego kopniaka i klasyki rocka o zabarwieniu progresywnym. Od razu jednak nadmienię, że pojęcie „metal progresywny” jest dla tej muzyki pojęciem bardzo wąskim. Znacznie bardziej pasuje tu słowo „eklektyzm”, bowiem muzyka Tenebris to wypadkowa naprawdę zdumiewającej ilości wpływów.

    Od razu przyznam się, że znawcą metalu to ja nie jestem. Dostrzegam w tej twórczości wpływy muzyki death i black metalowej. Sam zresztą Szymon przyznaje się do fascynacji muzyką takich zespołów jak: Cynic, Death czy Atheist. Ja jednak niniejszą recenzję chcę napisać z punktu postrzegania przez odbiorcę rocka progresywnego, bowiem elementy progowe wprost kipią z tego materiału. Przede wszystkim King Crimson i ich wszechobecna dbałość o każdy najmniejszy dźwięk. Bo Tenebris (a właściwie Szymon – osoba od której wszystko się w zespole zaczyna) jest jak Robert Fripp i jego kolejne, szalone ale z drugiej strony genialne pomysły. Słychać tu dozę psychodelii kojarzoną szerzej z Pink Floyd, a także kompozycyjny rozmach Yes. A wszystko to polane oczywiście wspomnianym wcześniej sosem z metalowymi iskrami, sprzężeniami i przesterami. To mieszanka, którą tak naprawdę bardzo ciężko jest opisać w kilku słowach. Powiem nawet, że jest to niemożliwe do opisania. Tej muzyki po prostu trzeba posłuchać, i to nie raz, nie dwa a nawet nie dziesięć. Wiem to z własnego doświadczenia. Nie można też odłożyć tej płyty wmawiając sobie „to jest dla mnie za ostre”. Bo ta muzyka tak naprawdę nie jest ostra metalowo. Ona jest ostra w swej złożonej wymowie, która koniec końców zawładnie nad słuchaczem i pozwoli rozkoszować się wyjątkowymi dźwiękami.

    Niezwykły jest także temat płyty. Wyobraźmy sobie, że kilkaset lat temu, gdy pan Kolumb jeszcze nie dotarł do brzegów Ameryki do miejscowych Majów przelecieli Orionici, przybysze z dalekiej galaktyki. Dziwne postaci zaopatrzone w cztery ręce. Rasa niezwykle rozwinięta, chcąca u ziemskich Indian zasiać ziarno swej inteligencji. Lider Tenebris sam zresztą przyznaje, że wierzy właśnie w taki obrót sprawy. Wg Szymona ostatnimi ludźmi na naszej planecie, żyjącymi w sposób „nie europejski” i jednocześnie mającymi kontakt z przybyszami z kosmosu byli właśnie Indianie zza Oceanu. Kto wie? Być może przybycie europejskich odkrywców przerwało na zawsze jakiś wielki eksperyment który mógłby naszą planetę wynieść na wyżyny postępu technologicznego. Z drugiej jednak strony mogło to też mieć zgubne skutki. Pewnie nigdy prawdy się nie dowiemy...

    Albumu „Alpha Orionis” powinno słuchać się w ogromnym skupieniu, celebrując i smakując się w każdym dźwięku. Wszystkie, czy to bardziej melodyjne, czy też bardziej dzikie fragmenty naprawdę znakomicie oddają temat albumu. Rockowa dzikość i inteligencja... Zupełnie tak jak dla przykładu w kulturze Majów. Oni przecież byli (w naszej świadomości) dzicy a jednak tak bardzo inteligentni... Pod wieloma względami inteligentniejsi od nas, współczesnych mieszkańców Ziemi. Zapewne także dzięki kontaktom z Obcymi. Zatem wracając do muzyki. Niezwykła jest gra gitar. Sprzężone i przesterowane struny Szymona, ścierają się z o niebo subtelniejszą, bardziej rockową i właśnie progową grą Primera. Perkusja (Grzegorz Graczyk) raz to bije jak w transie i potrafi słuchacza na moment zahipnotyzować, by po chwili z furią i dzikością wybić go z tego półsnu i zafundować istną salwę szalonych przejść. Bas (Bartek Sapota) to osobny majstersztyk tego materiału. Z jednej strony brzmi bardzo crimsonowsko (Tony Levin wcale nie jest lepszy!). Z drugiej strony gdy trzeba, gra prosto, szybko i schematycznie. Po prostu tak jak powinien chodzić bas w metalu. Na deser pozostawiłem instrumenty klawiszowe (Karki), które dodają muzyce Tenebris industrialnej przestrzeni. Zresztą Karki wyczarowuje ze swych elektronicznych cudeniek także tzw. soundscape’y czyli samplowane efekty, w jakich tak bardzo lubuje się mistrz Fripp. Zatem znów wszystko zapętla się wokół fascynacji muzyką Karmazynowego Króla.

    Muzyka Tenebris jest niezwykle złożona. Tutaj nic nie jest przypadkowe. Każdy dźwięk, to kawał niezliczonych prób i eksperymentów zespołu. Muzyka eksperymentalna! Tak!!! To najlepsze określenie dla Tenebris. W istocie, do tej muzyki nie jest łatwo dotrzeć, ale gdy już się uda to gwarantuję Wam najwyższy poziom progresywnych i metalowych doznań. Zresztą chyba większość osób, spośród fanów rocka progresywnego którzy dotrą do niej – odczują to na własny sposób. Album „Alpha Orionis” jest na wydawniczej mapie Polski (i świata także) wydawnictwem niezwykłym. Dla wielu z nas może stać się też materiałem przełomowym. Dzięki tej płycie zapewne przetrawimy wiele mocniejszych dźwięków jakie dotąd do nas nie docierały. Podobnie będzie zapewne ze wyznawcami metalu. Oni dzięki tej płycie być może wypłyną na wody oceanu bardziej progresywnego.

    Genialny album – jak dla mnie ponad skalę ocen (6/5) – i wcale nie dlatego, że tez jestem z Łodzi ;) Ta muzyka mnie po prostu zachwyciła! I uwaga!!! To nie jest Progmetal!!!

    6/5

    Krzysiek „Jester” Baran

    Krzysztof Baran czwartek, 12, wrzesień 2013 21:23 Link do komentarza
  • Łukasz 'Geralt' Jakubiak

    Tenebris to bardzo osobliwy band. Krążąc jeszcze w latach dziewięćdziesiątych wokół nurtu soczyście brzmiącego death metalu, panowie z Łodzi stopniowo szukali tego szczególnego brzmienia i o ile „The Odious Progress”, czy nieco bardziej rozbudowany „Only Fearless Dreams” to albumy stricte death metalowe, to wydany ze sporym poślizgiem „Leavings Of Distortion Soul” zaprezentował nam znacznie dojrzalsze podejście do brzmienia Tenebris – wyniosłe, bardzo artystyczne i nietuzinkowe. Sama realizacja nie powalała, ale płyta miała w sobie „to coś”, co porywa nas po pierwszym przesłuchaniu i wymaga od nas cierpliwości w odkrywaniu muzycznych smaczków i wyjątkowych, nieco poukrywanych melodii. W tym roku ukazało się kolejne wydawnictwo zespołu, zatytułowane „Alpha Orionis”.

    Jakie były moje wrażenia po pierwszym przesłuchaniu? Wydusiłem z siebie entuzjastyczne: WOW! Od razu zwróciłem uwagę na bardzo profesjonalne brzmienie… Numery płyną, są świetnie nagrane i pod kątem realizacyjnym słucha się ich z przyjemnością, a jak jest z samą muzyką? Na „Alpha Orionis” znajdziemy niezwykle rozbudowany miks gatunkowy i już rozpoczynający „PSI`k On Out” zaskakuje nas fusionowymi partiami (świetna sekcja rytmiczna), które momentalnie zmieniają się w death metalowe, ciężkie riffy uzupełnione rewelacyjnym growlem. Na „Of Zerpatinum” można znaleźć nieco klasycznych, stonowanych prog rockowych form, które rewelacyjnie budują przestrzeń, by potem zaskoczyć nas agresywnymi, łamanymi riffami. Całość okraszona została psychodelicznymi, syntezatorowymi partiami. „Cold Star” można by było nazwać krążkową balladą, gdyby nie ciągłe zmiany konwencji utworu. Początek jest niezwykle stonowany, nieco jazzowy, ale utwór stopniowo przeradza się w agresywną, instrumentalną psychodelię. O wiele bardziej spokojny wydaje się być „Adha Pawn”, mający znacznie bardziej „nośny” charakter względem swoich poprzedników, przypominający nieco twórczość zespołu Amorphis. Utwór jednak wydawał mi się nieco przekombinowany, głównie pod względem sekcji perkusyjnej. „Sempiternal Regnum” to już rytmiczna jazda bez trzymanki i nie lada gratka dla fanów technicznych połamańców, która została uzupełniona przyjemnymi partiami wokalnymi. „Punishment Vision” to trzyminutowy, instrumentalny „pomost” ze świetnym, klawiszowym tłem i niezwykle zaskakującym finiszem. Niestety na „Black Ezekiel” zespół przestaje nas już zaskakiwać i serwuje nam po raz kolejny serię potężnych riffów i muzycznej psychodelii, którą można też usłyszeć na następnym utworze – „Trembling Giant”. Kompozycja posiada jednak wspaniałą końcówkę, na której – dosłownie – przeszły mi ciarki po plecach, a to wszystko za przyczyną rewelacyjnych, gitarowych akordów. Na koniec pozostał mój ulubiony numer na płycie, czyli tytułowy „Alpha Orionis”. Niezwykła harmonia, fantastyczne, głębokie melodie i równie genialna wokalna interpretacja – po prostu rewelacja. Utwór jest też bardziej melodyjny i zaskakuje swoją osobliwą konstrukcją.

    Po pierwszym przesłuchaniu „Alpha Orionis” wywarł na mnie ogromne wrażenie, jednak po każdym następnym coraz bardziej dawała się we znaki powtarzalność i nieco męcząca konwencja. Muzycy zanadto przesadzili z używaniem psychodelii, przez co ta dźwiękowa żonglerka wydaje się momentami zbyt chaotyczna. Czy coś jeszcze mogę zarzucić nowej płycie Tenebris? Tak właściwie, to nie mam już do czego się przyczepić. Na „Alpha Orionis” nie znajdziemy niedopracowanych elementów, wszystko jest dopięte na ostatni guzik i muzykom nie można wypomnieć schematycznego podejścia do konstrukcji utworów. Album to dosyć subtelna mieszanka kilku, różnych gatunków i nie licząc często przytaczanej psychodelii na krążku znalazło się też miejsce dla jazzu i progresywnych form death metalu, co bardzo pozytywnie wpływa na artystyczną stronę wydawnictwa.

    Nie powiem, że najnowszego albumu Tenebris słucha się z przyjemnością. Jest to muzyka ciężka, przeznaczona dla wymagającego słuchacza, który lubi dokładnie wsłuchiwać się w rozbudowane melodie. Mam jednak nadzieję, że „Alpha Orionis” trafi do szerszego grona fanów progresywnych brzmień, tym bardziej, że pod kątem artystycznym to bardzo dobra i dojrzała płyta. Jak zatem podejść do tego albumu? W moim przypadku to uzewnętrznione zauroczenie przerodziło się w bardzo bliską przyjaźń, która będzie trwała bardzo długo.

    Podsumowując… To niezwykła i bardzo hipnotyczna pozycja, której do doskonałości zabrakło… Odrobiny umiaru.

    4/5

    Łukasz 'Geralt' Jakubiak piątek, 29, marzec 2013 14:50 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Metal Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.