Melting

Oceń ten artykuł
(11 głosów)
(2007, mini album studyjny)

1. Cold Star (5:00)
2. Adha Pawn (6:19)
3. Melting (5:03)
4. Gnome (3:23)

   Czas całkowity: 19:45

Więcej w tej kategorii: Alpha Orionis »

1 komentarz

  • Paweł Tryba

    Łyso mi niemożebnie że do dziś nic nie napisałem o tym mini. Wiem, że lat kilka od jego wydania upłynęło, że Tenebris w międzyczasie wypuścił krążek Leavings Distortion Of Soul, ale - jak by nie patrzeć - to właśnie Melting pozostaje ostatnim przejawem ich twórczej aktywności (bo Leavings to materiał z 1999go roku, ze świeżo dogranym wokalem) i zapowiada kierunek, w jakim zespół zmierza - na przygotowanym właśnie albumie mają się znaleźć trzy utwory z inkryminowanej promówki. No to zobaczmy czym też mogą nas łodzianie zaskoczyć w najbliższej przyszłości. Jeśli uznać Melting za drogowskaz, to możemy spodziewać się progrockowego Dzieła przez duże D i jednocześnie mocnego metalowego kopa w D.

    Tenebris na przestrzeni dwóch dekad działalności ewoluował od death-blacku (patrz: debiut Only Fearless Dreams) przez metalowy trans (patrz: Leavings Distortion Of Soul) do form mocno połamanych (patrz, właśnie Melting czy wcześniejsza płytka Catafalque). Ostatnie oblicze łódzkich szaleńców to sytuacja z gatunku co by było, gdyby Robert Fripp jeszcze mógł. Gdyby geniuszowi gitary, aranżu i kompozycji chciało się wrócić do wizjonerskiego, matematycznego rocka zamiast, za przeproszeniem, pitolić te swoje (skądinąd fajne) pioseneczki z Jakszykiem i ambienty z Travisem. No cóż, nie może Maestro, mogą jego uczniowie.

    Niecałe dwadzieścia minut. Cztery utwory. Ale treścią i pomysłami z jednego kawałka można by spokojnie obdzielić kilka bardziej konwencjonalnych (czyli klonujących Dream Theater) progmetalowych bandów. Weźmy pierwsze z rzędu Cold Star - motoryczna perkusja, zabawy na dwie gitary w stylu kolorowej trylogii Crimsonów z lat 80tych, potem brzmienie zaostrza się, wchodzi wściekły growl i raptem okazuje się, że metalowa ekstrema i spuścizna rocka progresywnego mogą bezkolizyjnie współistnieć. Plus nawiedzona coda z pejzażową gitarą i melizmatycznym wokalem. Adha Pawn zaczyna się powoli, napięcie budowane przez gitarową plecionkę narasta, potęguje je zimny, złowieszczy głos wokalisty, wreszcie odpalona zostaje metalowa petarda, a koniec to już wyższy poziom abstrakcji. Największą chyba dawkę agresji zawiera utwór tytułowy. Najkrótszy w zestawie Gnome to walka o lepsze między dobrym thrashem i dobrym jazz rockiem. Na plus zaliczyłbym Tenebris łączenie ambicji z pewną przystępnością. Nie mówię, że miłośnicy popu to łykną (aż tak nie zwariowałem), ale fani Karmazynowego Króla czy na przykład naszego rodzimego Orange The Juice - bezproblemowo.

    Warstwa instrumentalna - sam miód. Wokal - to już skarb narodowy. Szymon ma w głosie jakąś grobową powagę, jego głęboki baryton brzmi jak u narąbanego nielegalnymi substancjami proroka, a wycieczki w inne rejony - tu growl, tam orientalizm, tylko dodają tej i tak już ciekawej muzycznej układance nowych elementów. Cold Star zawodzi jak jakiś Arab: One step, one step ahead! Co znajduje się krok dalej - dowiemy się z kolejnego longa łodzian. To może być interesujące miejsce.

    Paweł Tryba niedziela, 05, luty 2012 22:57 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Metal Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.