A+ A A-

Das Seelenbrechen

Oceń ten artykuł
(3 głosów)
(2013, album studyjny)
Lista utworów: Utwory bonusowe (wersja poszerzona):
1. Hiber (5:12)
2. Regen (5:04)
3. NaCl (4:24)
4. Pulse (4:54)
5. Tacit 2 (4:59)
6. Tacit (4:36)
7. Rec (2:27)
8. M (4:38)
9. Sub Alter (5:16)
10. See (7:26)
11. Entropie (4:45)
12. Hel (2:49)


Czas całkowity: 49:06

Skład zespołu:
- Ihsahn - wokal, gitara, bas, syntezatory i klawisze
- Tobias Ørnes Andersen - perkusja
- Heidi S. Tveitan - chórki

Wydawca: Candlelight

Media

Ihsahn - NaCl Ihsahn
Więcej w tej kategorii: « Eremita Arktis. »

1 komentarz

  • Bartek Musielak

    Ihsahn nie przestaje zaskakiwać! Karierę Norwega śledzę z wypiekami na twarzy i wielką ciekawością. Każdy kolejny krążek jest odkryciem jedynym w swoim rodzaju i nie inaczej jest w przypadku wydanego w 2013 roku "Das Seelenbrechen". Mimo olbrzymich różnic pomiędzy wszystkimi wydawnictwami solowymi Pana Vegarda Sverre Tveitana łączy je przede wszystkim charakterystyczny wokal oraz wyraźne nawiązania do black metalu. W końcu z takiej muzyki jegomość się wywodzi - to lider legendarnego dla tego gatunku zespołu Emperor. Tak skrajnych stylistycznie cytatów w muzyce progresywnej nie jest zbyt wiele, a Ihsahn jednocześnie śmiało wyznacza nowe ścieżki dla współczesnego metalu, szczególnie tej ekstremalnej odmiany. "Das Seelenbrechen" to album perfekcyjny pod kątem kompozytorskim, klimatyczny i nieprzewidywalny. Ihsahn pełnymi garściami czerpie z dokonań zespołów progresywnych z lat ’70 i miesza je ze współczesnym, nieco już zapomnianym najczarniejszym odcieniem metalu, dokładając do całej mieszanki sporą dawkę awangardy i czystego, muzycznego szaleństwa.

    Rozpoczynający dzieło "Hiber" to utwór najbliższy wcześniejszym dokonaniom Ihsahna. Monumentalny wstęp ozdobiony kilkoma charakterystycznie wykrzyczanymi wersami, o (jak mniemam) dość mrocznej tematyce zostaje po chwili napędzony prostą, acz klimatyczną melodią. Taka melodyjność z pewnością niektórych fanów może zaskoczyć, bo dotychczas twórca stronił od równie wpadających w ucho dźwięków. Po kończącym numer pierwszy orkiestralnym zakończeniu przechodzimy do "Regen" - spokojnej z pozoru ballady, która w pewnym momencie wybucha energią i potęgą! Nie chcąc zdradzać szczegółów i odbierać przyjemności mogę tylko powiedzieć, że słuchając po raz pierwszy - dosyć głośno - aż podskoczyłem z wrażenia. Numer ten bardzo kojarzy mi się z niektórymi nagraniami Opeth (część pierwsza, ta spokojniejsza), a później powala pomysłowością i patosem.

    Jednak prawdziwe rarytasy dopiero przed nami. Pierwszym z nich jest "NaCl" - kwaśny (tytuł) utwór, który zaskakuje od samego początku i nie przestaje zaskakiwać przez cały czas trwania. Świetny motyw przewija się przez całą rozległość kompozycji, przeplatany wokalizami mogącymi kojarzyć się troszkę z Cynic. A w samym centrum świetne partie instrumentalne. Utwór ten jest zdecydowanie wizytówką całego albumu, najjaśniejszym jego punktem i - choć to stwierdzenie będzie pewnie dyskusyjne - jednym z najbardziej progresywnych utworów w karierze Ihsahna. "Pulse" to druga taka perełka, choć zupełnie inna. Spokojna ballada, w której nieśmiało przebija się nawet elektronika. I ta wspaniała melodyka calości! Czy Ihsahn kiedykolwiek tak brzmiał? Jeśli tak - przypomnijcie mi, bo ja nie kojarzę w jego dyskografii drugiego takiego utworu. "Pulse" w iście pulsującym rytmie powoli się rozwija, wprawiając słuchacza w trans, ale dając chwilę odpoczynku i wytchnienia. Nieprzypadkowe jest też miejsce tego utworu na albumie. Dlaczego?

    Odpowiedzią mogą być dwa kolejne utwory - "Tacit 2" oraz "Tacit". Ihsahn pozwolił słuchaczowi na odpoczynek i złapanie oddechu tylko po to, by zaskoczyć istną ścianą dźwięków. Monumentalne i szalone są te dwa utwory. To chyba najtrafniejsze przymiotniki je opisujące. Świetne motywy pojawiają się co chwila - bo czy wstawkę z instrumentami dętymi w "Tacit" można inaczej skwitować niż zwykłym "ŁAŁ!"? Ihsahn, choć już romansował namiętnie z saksofonem, udowadnia po raz kolejny, że żaden instrument w muzyce metalowej nie jest niemile widziany. Połamane rytmy, niby przypadkowo uderzane riffy, dźwięki pozornie niepoukładane. Od wspomnianych dwóch utworów zaczyna się awangardowa jazda. Od tego momentu odnieść można wrażenie, że cała druga część albumu to wynik jakichś chorych, obłąkanych improwizacji. Nic bardziej mylnego - to tylko pierwsze wrażenie. Z każdym kolejnym odsłuchem odkryć można jak bardzo skomplikowane i przemyślane są "Rec", "M" czy "Sub Alter". Zresztą Ihsahn zapowiadał przed wydaniem albumu, że postawi na odważne rozwiązania. "Pod względem muzycznym, ten album to celowe odejście od tego, co dotąd robiłem: konieczność, by wyzerować twórcze kryteria i nie zamknąć się w konkretnej formule. Nowatorstwo i improwizacja mogą budzić obawy u każdego muzyka, dają jednak poczucie wyzwolenia." - tak opowiadał o albumie sam jego twórca. I chwała mu za to, że pozwolił sobie na odrobinę szaleństwa. Stworzył świetny, zaskakujący i nowatorski album.

    Wydawca, czyli brytyjski Candlelight Records, zapowiadał "Das Seelenbrechen" słowami: "Od zaprawionej kroplą goryczy elektroniki po obłąkaną i dziką improwizację." - i dokładnie taki jest ten album. Polecam wszystkim odważnym i lubiącym coś nowego, genialne dzieło!

    Bartek Musielak czwartek, 05, czerwiec 2014 14:47 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Metal Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.