Revival

Oceń ten artykuł
(3 głosów)
(2015, album studyjny)

01. Ash And Dust - 8:05
02. F.T. - 6:07
03. Rotten Home - 6:30
04. Take It All - 5:42
05. Sacrifice - 6:46
06. Trapped Between - 9:51

Czas całkowity - 43:01

 

- Maciej Pawlik - wokal
- Tomasz Gurgul - gitara
- Paweł Szczepański - gitara
- Filip Malinowski - gitara basowa
- Maciej Berniak - perkusja

Media

Więcej w tej kategorii: « Mathematical Transfusion

1 komentarz

  • Paweł Caniboł

    Sadman Institute to formacja specjalizująca się w metalu progresywnym. Swoje korzenie posiada w stolicy małopolski, Krakowie, i jakiś czas temu wypuściła swój debiutancki krążek LP o nazwie „Revival”. Wcześniej mogliśmy tylko słuchać demówki oraz oglądać zespół podczas występów na żywo.

    Ale co staje nam przed oczyma, gdy słyszymy pojęcie ‘metal progresywny’? Widzimy trzy ikoniczne zespoły, których podrobienie lub naśladowanie to swoiste rzucanie się z motyką na słońce. Mowa tu o Dream Theater, Opeth oraz Tool, do których chcąc nie chcąc Sadman Institute oraz inne jemu podobne grupy będą zawsze porównywane. Niestety, na tle wyżej wspomnianych trzech zespołów, omawiany Sadman Institute wypada raczej nie najlepiej, co chyba było do przewidzenia. Jednakże, mimo nieustannie nasuwających się porównań, zwłaszcza do Toola, postaram się szczerze powiedzieć, co mi się w „Revival” podoba, a co nie.

    Może zacznę od wizualnej strony płyty, bo jej okładka na pewno zwraca uwagę. A wszystko za sprawą bardzo ładnej grafiki, która poniekąd kojarzy mi się z „Heritage” zespołu Opeth, choć to niezwykle luźne nawiązanie. Okładka „Revival” jest jednak dobrym obrazem tego, czego można się spodziewać słuchając omawianego albumu. Mam mianowicie na myśli wiele różnych kontrastów, ale o tym za chwilę.

    Utworów na płycie jest niewiele, bo tylko 6, a do tego nie należą one do szczególnie długich, gdyż każdy trwa średnio 7 minut. Pierwszy z nich, Ash and Dust, od razu wpada w ucho. To właśnie na tym utworze chciałbym skupić najwięcej uwagi, bo, moim zdaniem, zawiera wszystko, co zespół ma do zaoferowania. Jest to swego rodzaju koncentrat – skondensowana płyta i cała jej charakterystyka w jednej, ośmiominutowej pigułce. Co z tego można wywnioskować? Ano to, że album prezentuje dwa poziomy: jeden wysoki i ciekawy, inny natomiast dość niski i zupełnie nie zwracający uwagi. A szkoda, bo potencjał zespołu jest naprawdę ogromny. Wspomniany pierwszy utwór sam w sobie jest dynamiczny, z, można by rzec, swoistymi wahaniami nastrojów: czasem jest to spokojna i delikatna muzyka, w innych zaś miejscach słychać wyraźne, ciężkie, gitarowe brzmienie. Całość natomiast prezentuje się mrocznie i niepokojąco, co również zasługuje na wielkie uznanie. Zatem otwarcie bardzo mi się podobało, zyskując „plusy” po kolejnych odtworzeniach. Potem jednakże bywa już różnie, nierzadko, niestety, gorzej.

    Abstrahując nieco, chciałbym niniejszy akapit w całości poświęcić swoim domysłom na temat inspiracji grupy zespołem Tool. Choć utwór Rotter Home dość nieśmiało przypomina charakter, a przynajmniej główny riff kompozycji owej kalifornijskiej formacji, to już ostatni utwór jest ewidentną zrzynką (nie oskarżam o plagiat). Trapped Between to bowiem, patrząc na gitarowe riffy, zupełnie Toolowski klimat. I choć nie wypada to źle, to jednak kopia zawsze będzie tylko kopią oryginału, natomiast słuchając źródła, wiemy od razu z jakim zespołem mamy do czynienia. Zaś w przypadku Sadman Institute pojawia się zdziwienie i nasuwa się pytanie w stylu „co to? Bo brzmi jak Tool”.

    Ogólnie płyta „Revival” jest bardzo gitarowa, czasem heavymetalowa. Ale niech nie będzie to ujmą dla zespołu, który dumnie nosi łatkę prog-metalu. W tym wypadku to żaden problem, a już na pewno nie wtedy, gdy dostajemy to w pakiecie z owymi spokojniejszymi, nastrojowymi momentami (pojawiającymi się praktycznie w każdym utworze). Jednak w czasie słuchania tych łagodniejszych fragmentów, wydaje się jakby klimat wchodził delikatnie w styl, który nie do końca był zamierzony. Czasami bowiem wychodzi zbyt pop-rockowo (mam na myśli balladową kompozycję pt. Sacrifice), czego nie jestem w stanie zaakceptować. Ostatecznie zatem te bardziej ‘akustyczne’ fragmenty utworów są jeszcze do dopracowania.

    Zwróciłem oczywiście uwagę również na solówki gitarowe, których nie jest zbyt wiele, ale mimo wszystko wypada o nich wspomnieć. Niestety wydają się one być zagrane nieśmiało, jakby z ogromną powściągliwością, co niestety ujmuje im autentyczności i polotu. Bo aż prosi się nieraz o porządnie brzmiące, zagrane z jajem solo, a otrzymuje się smętne zawodzenie, które jest akceptowalne pod tym tylko warunkiem, że prezentuje się dobrze pod względem melodyjności. Pochwalę natomiast sekcję basową, bo, jak przystało na progresywę, bas jest słyszalny dobrze i stanowi ważną część całości. Szczególnie warto przysłuchać się basowej partii w utworze F.T.

    Od strony wokalnej (w tej roli Maciej Pawlik) zespół prezentuje się całkiem nieźle. Właściwie to niespecjalnie jest się do czego doczepić. Wiem natomiast, że niektórym przeszkadzał angielski akcent wokalisty. Jest to jednak do zniesienia, więc raczej pochwalę dokonanie Macieja, świetnie wkomponowującego się w różnorodne nastroje, zależne od danego utworu. Czasem mamy wręcz do czynienia z growlem. Z resztą wspomniany wokalista jest również tekściarzem zespołu, a utwory przez niego napisane są niezwykle wyraziste. Czyż można bowiem dosadniej, niż „Fuck this! Kill this!” wyrazić swoje emocje? (fragment tekstu pochodzi z utworu F.T).

    Dobrze, może pokrótce podsumuję całość. Płyta, jak nasze drogi drogi, ma wiele nierówności. Rozwiązania rytmiczne, zmiany i liczne wahania nastrojów to jej zdecydowana zaleta. Jednak da się tu wyczuć pewną oczywistość w rozwiązaniach poszczególnych fragmentów. Nie ma zaskoczenia, a wręcz wydaje się, że muzyka jest sztampowa, przez co momentami może nudzić. Czasem bywa też nieco depresyjnie (to też traktuję jako plus), ale w końcu nazwa kapeli zobowiązuje.

    Tak, sporo psów nawieszałem na Sadman Institute, ale ostatecznie jestem zadowolony, że płyta u mnie zagościła i na pewno nie zginie gdzieś pośród tuzinów innych, zapomnianych już krążków, które w najlepszym wypadku przekładam z miejsca na miejsce podczas porządków. Album „Revival” z całą pewnością będzie mi długo towarzyszył, jednakże bardziej jako swoista muzyczna ciekawostka. Mogę jednak polecić go każdemu. Moja krytyka natomiast niech będzie motywująca, bo aby osiągnąć niezły sukces, wystarczy chyba tylko dopracować to, co kuleje. Swoją drogą, ciekawy jestem, czego mogę w przyszłości spodziewać się po tej krakowskiej kapeli. Rock on, chłopcy!

    Ocena: 6/10

    Paweł Caniboł wtorek, 21, kwiecień 2015 16:05 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Metal Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.