Ten zawierający jedynie cztery utwory minialbum, jest owocem współpracy zespołu z geniuszem przy mikrofonie - Mikiem Pattonem. I nie da się ukryć, że swą osobowością i talentem odcisnął on silne piętno na twórczości The Dillinger Escape Plan. Nie brakuje więc na Irony... zawodzących krzyków, mrocznych szeptów, melorecytacji, ale i wielu ciekawych melodii. Robi to wrażenie zwłaszcza w zamykającym EP-kę Come to Daddy, gdzie wokalista śpiewa: Come to Daddy, I will eat your soul każdym z wyżej wymienionych sposobów.
Muzycznie też jest o wiele ciekawiej niż na debiucie. Kompozycje nie są już tak schematyczne i jednostajnie ostre, a gitarzyści Dillingera zaczęli najwyraźniej kombinować ze stopniowaniem nastroju i bardziej płynnymi przejściami pomiędzy ekstremalnie ostrymi fragmentami a jazzującymi melodiami.
Minialbum ten jest ciekawą propozycją zarówno dla fanów twórczości ex-lidera Faith No More, jak i twórców matematycznego metalu. Uprzedzam jednak, że płytce tej o wiele bliżej jest do awangardowych projektów Mika Pattona, jak Fantomas czy Mr. Bungle, niż do jego najbardziej znanego zespołu.
Moja ocena: 4/5