Overdue Visit

Oceń ten artykuł
(6 głosów)
(2009, EP)

01. Solituoes Sphere - 7:19    
02. Insights - 5:09    
03. Peak Of Delight - 6:20    
04. Freezing Rain - 4:12
   
Czas całkowity - 23:00

- Larry B. - wokal
- Uwe Reinholz - gitara
- Marek Arnold - instrumenty klawiszowe
- Robert Brenner - gitara basowa
- Antonius Gruetzner - perkusja

 

 

Media

1 komentarz

  • Jan Włodarski

    Grupa Toxic Smile pochodzi z Lipska i została założona w 1996 r przez klawiszowca Marka Arnolda i perkusistę Daniela Zehe. Do tej pory grupa wydała dwie płyty CD i dwa koncertowe DVD. Wydaję się, że to spory dorobek, jednak ja odnoszę wrażenie, że Niemcy tak naprawdę w świadomości fanów jeszcze nie zaistnieli. W moje ręce trafiła wydana w tym roku ich ep-ka zatytułowana Overdue Visit.
    Cztery utwory, trochę ponad 20 minut muzyki ma pełnić rolę zapowiedzi nowego pełnowymiarowego wydawnictwa.
    Koszmarna okładka nie robi specjalnie dobrego wrażenia i wzrokowcom zapali się na pewno czerwona lampka. Jeśli jednak pokonają wewnętrzny opór i wrzucą CD do odtwarzacza, to może ich spotkać miła niespodzianka.
    Wszystkie znane mi serwisy z muzyką progresywną zaliczają Toxic Smile do metalu progresywnego i pierwszy utwór na płycie Solitudes Sphere w pełni potwierdza takie zaszufladkowanie zespołu. Dla mnie osobiście ta kompozycja to taka wypadkowa ze spotkania Dream Theater z Areną. Ostro, melodyjnie, ze zmianami tempa, bogactwem aranżacji i rewelacyjnym śpiewem. Wokalista Larry B. to na pewno wizytówka toksycznych. Świetny rockowy głos, nie pozbawiony jednak nuty melancholii, która da znać o sobie w następnych utworach. Wracając jednak do pierwszego numeru z płyty trzeba wspomnieć o sporych umiejętnościach instrumentalnych pozostałych muzyków. Wspaniale wyeksponowana linia basu Roberta Brenera wraz z perkusją Antoniusa Grutznera tworzą szkielet całej kompozycji, umożliwiając solowe popisy gitarzysty Uwe Reinholza i klawiszowca Marka Arnolda. Uwe ma też spory talent do tworzenia energetycznych riffów.
    Następny utwór na płycie - Insights to spore zaskoczenie w porównaniu do omawianego wcześniej. Muzycy z Toxic Smile postanowili nam pokazać, że jakiekolwiek szufladkowanie ich twórczości będzie jednak sporym wyzwaniem.
    W przeciwieństwie do Solitudes Sphere, Insights to spokojna i urocza piosenka czarująca akustycznym brzmieniem. Ciekawa linia basu, spokojna i kołysząca. Delikatne dźwięki perkusji, klasyczna gitara i pianino, tworzą nostalgiczny nastrój. Głos Larrego działa jak panaceum na troski dnia powszedniego. Refren coś mi przypomina, lecz trudno konkretnie wskazać co. Może słychać w nim trochę fascynacji Genesis z pierwszych płyt z Collinsem na wokalu? Tak, to chyba dobre porównanie. W połowie, całkiem niepotrzebnie pojawia się quazi -crimsonowska wstawka, która burzy klimat tej ciekawej kompozycji. Jak dla mnie jest ona całkowicie zbędna. Utrzymanie przez cały czas jednakowej stylistyki utworu dałoby zdecydowanie lepszy efekt. A tak jesteśmy trochę wybici z nostalgicznego nastroju.
    Trzeci utwór to Peak Of Delight i trzecia odsłona muzycznej podróży Toxic Smile. Tym razem panowie zabierają nas w klimaty art-rockowe. Skrzypiec wprawdzie nie słychać, ale części wokalne chwilami kojarzą mi się z grupą Kansas. Partie solowe ciekawe, ale tym razem bliżej im do jazzu niż metalu.
    Bas i tym razem nie daje o sobie zapomnieć. Robert po raz kolejny daje popis gry na czterech strunach. Zauważam, że ostatnio basiści nie dają się zepchnąć na boczny tor i pokazują, że i na tym instrumencie można grać ciekawie i mieć spory wpływ na ostateczny kształt utworów.
    Płytę zamyka utwór Freezing Rain. Tym razem mamy do czynienia z utworem magicznym, idealnym do słuchania wieczorem w miłym towarzystwie. Wystarczyły tylko dwa składniki, by powstała ta piękna kompozycja. Fortepian Marka i głos Larrego. Tylko tyle i aż tyle. Przy pomocy tych prostych środków udało się stworzyć utwór, który potrafi poruszyć najdelikatniejsze struny naszej duszy. Całkiem możliwe, że kompozytor tej piosenki zapoznał się kiedyś z utworami naszego rodaka Grzegorza Turnaua. We Freezing Rain można odnaleźć te same, nostalgiczno-liryczne klimaty.
    Jeżeli Overdue Visit ma rozbudzić apetyty na pełnowymiarowe wydawnictwo, to ja jestem gotowy się z tym materiałem zapoznać. Lubię takie płyty, na których sporo się dzieję, kiedy każdy następny utwór niesie w sobie sporę niespodziankę dla słuchacza, kiedy nic nie jest przewidywalne. Duża różnorodność muzycznych tematów, a jednocześnie ten jedyny, niepowtarzalny klimat i brzmienie które są tak oryginalne iż wiadomo, że gra ten, a nie inny wykonawca. W przypadku Toxic Smile klamrą, która spina wszystkie utwory jest głos Larrego B.
    Mam nadzieję, że ciąg dalszy nastąpi.
    4,5/5
    JanYanoWłodarski

    Jan Włodarski piątek, 26, czerwiec 2009 00:31 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Metal Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.