I'm Your Saviour

Oceń ten artykuł
(11 głosów)
(2010, album studyjny)


01. Liquid Wall - 9:10
02. The Change - 5:37
03. The Abyss - 7:45
04. Hidden Brand - 6:31
05. Walked By Fear - 6:21
06. Endless Cycle - 6:42
07. Pride and Joy - 6:33
08. Poles Apart - 5:16
09. I'm Your Saviour - 8:00

Czas całowity - 1:01:59


- Larry B. - wokal
- Uwe Reinholz - gitara
- Marek Arnold - instrumenty klawiszowe, saksofon
- Robert Brenner - gitara basowa
- Robert Eisfeldt - perkusja

 

Media

Więcej w tej kategorii: « RetroTox Forte 7 »

1 komentarz

  • Krzysztof Baran

    Ostatnio lubię zaglądać do naszych zachodnich sąsiadów. Dużo ciekawych rzeczy dzieje się za Nysą i Odrą, w świecie niemieckiego rocka progresywnego. Od czasu, gdy falę sukcesów rozpoczął zespół Sylvan, niemieckie zespoły są w wyraźnej ofensywie. To sytuacja dość podobna do tej, jaka powstała w naszym kraju po tym, gdy nagle pojawił się Riverside, by nieco rozbudzić rodzimą scenę progresywnego rocka. Z pewnością zespołom niemieckim jest dużo łatwiej. Już na starcie posiadają dużo więcej bonusów niż wielu naszych skromnych, ledwo wiążących koniec z końcem muzyków. Również o wiele lepiej wiedzie się tamtejszym klubom muzycznym, a poza tym, co tu dużo mówić, portfele ludzi zza naszej zachodniej granicy są o wiele grubsze, a przecież to jeden z głównych motorów napędowych artystycznego sukcesu. Choć nie tylko! Wszak na nic kasa i techniczne bajery, jeśli się posiada nikłe umiejętności instrumentalne i ogólno-artystyczne.

    Zespół, o którym dziś napiszę umiejętności posiada niemałe. Toxic Smile, bo o nich mowa swe korzenie mają w drugiej połowie lat 90. Nagrali dotąd trzy albumy, które bliżej lub dalej oscylowały wokół rocka progresywnego popartego zagrywkami bliskimi muzyce metalowej. Najnowszy album, zatytułowany I'm Your Saviour pozornie kontynuuje podróż muzyków przez obszary takiej muzyki. Jednak gdy wsłuchać się w materiał nieco bardziej, odnajdzie się ogrom elementów, bardzo odległych klasycznemu prog metalowi. Moje pierwsze skojarzenia zwracały się ku naszemu Riverside. Myślę, że wielu słuchaczy może mieć podobne odczucia. Wszak Riverside to nie jest zespół prog metalowy!

    Najnowszy album niemieckiego zespołu to nie jest z pewnością pozycja ponadczasowa, ale słucha się go ze sporą przyjemnością. Dużo melodii, zwrotów akcji. Przyjemne zagrywki na instrumentach klawiszowych i moc gitar w przeróżnej postaci. Do tego ciekawa barwa głosu Larry'ego B., głównego wokalisty zespołu. Osobnym czynnikiem godnym pochwały jest bardzo dobra produkcja. Na pierwszy plan wysuwa się... pierwsza kompozycja, zatytułowana Liquid Wall. Przyznam się szczerze, że gdy po raz pierwszy słuchałem płyty, jej początek bardzo rozbudził mój apetyt. Później już było różnie, ale, koniec końców, przyzwoicie i średnio. Z całą pewnością muzyka Toxic Smile wiele zyskuje za sprawą połączenia nowoczesnych partii syntezatorowych, z klasycznymi brzmieniami klawiszowymi. I tak, zza klawiatury, za którą zasiada Marek Arnold usłyszymy chociażby dużo pianina i klasycznych organów. Właśnie to połączenie dodaje największego smaczku muzyce niemieckiego zespołu. Bardzo dobrym technikiem, jest gitarzysta Uwe Reinholz, którego zagrywki raz po raz potrafią wbić w fotel. Gra wybitnie rytmicznie i tu jest pewien niedosyt. Chwilami aż prosi się, by wycisnął więcej klasycznego, solowego soku ze strun i wspomógł tym samym klawisze. Zaflirtował z nimi, wypowiedział pojedynek. W kilku fragmentach pokazał, że to potrafi! Muzykę cechuje bardzo duża ilość karkołomnych zmian rytmu, za które w głównej mierze odpowiadają: basista Robert Brenner oraz perkusista Robert Eisfeldt. W efekcie chwilami odnosi się wrażenie słuchania bardzo nowocześnie brzmiącego Emerson Lake & Palmer, a nie prog metalowych popisów o zabarwieniu czysto technicznym. Pojawiają się nawet fragmenty lekko rozjazzowane! To także duży plus tego materiału.

    Brzmienie chwilami jest zbliżone bardziej do muzyki o zabarwieniu symfonicznym, niż prog-metalowym. Po bardzo interesującym starcie później troszkę wszystko się uśrednia. Na szczęście bronią płytę liczne, udane przebłyski instrumentalne, które wyławiamy niemal w każdej kompozycji. Muzycy Toxic Smile, wymieniają pośród swych fascynacji bardzo dużą liczbę zespołów. Są wśród nich historyczni mistrzowie gatunku: Yes i Genesis. Są współcześni progrockowcy (m.in. Spock's Beard), a także mistrzowie techniki i mocniejszego brzemienia (Symphony X, Dream Theater). Odważna to zatem mieszanka, przez którą chwilami można odnieść wrażenie, że zespół bardzo chce się w którymś kierunku określić, ale gdy już jest tego bliski to coś innego go trzyma i nie pozwala uciec od swojego brzmienia. Niektóre utwory kończą się... zbyt szybko. Wielka szkoda, że dla przykładu taki Hidden Brand , po świetnym rozwinięciu nagle... się wycisza. Akurat wtedy, kiedy słuchacz czeka na coś więcej!

    Płytę I'm Your Saviour ocenię na uczciwą czwórkę. Owe wspomniane, udane fragmenty instrumentalne, które wyławia się podczas słuchania mocno tą ocenę podnoszą. A utwór Liquid Wall na długo pozostaje w pamięci i pewnie choćby dla niego nie raz sięgnę po ten album. Na płycie dużo się dzieje i to także dodaje ocenie dużego plusa. Toxic Smile mają zadatki na zespół wykonujący muzykę bardzo eklektyczną. Żal by było gdyby tego nie wykorzystali...

    4/5

    miłego słuchania i wyławiania smaczków
    Krzysiek 'Jester' Baran

    Krzysztof Baran sobota, 07, maj 2011 02:42 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Metal Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.