ProgRock.org.pl

Switch to desktop

Linoleum

Oceń ten artykuł
(23 głosów)
(2009, album studyjny)

01. Linoleum - 4:54
02. Mortar Grind - 5:50
03. If You Wait - 2:49
04. Gone - 7:54
05. Bonus Track B - 2:27
06. Yellow Raven - 5:39

Czas całkowity - 29:33

- Daniel Gildenlöw - wokal, gitara, gitara basowa
- Johan Hallgren - gitara, dodatkowy wokal
- Fredrik Hermansson - instrumenty klawiszowe, dodatkowy wokal 
- Léo Margarit  - perkusja, dodatkowy wokal

Media

Więcej w tej kategorii: « Entropia Road Salt One »

1 komentarz

  • Mikołaj Grażul

    Szwedzi zaserwowali zgłodniałym fanom przystawkę w postaci Epki Linoleum, mającą lekko przygasić apetyt i umilić oczekiwanie na danie główne.
    No niestety zawiodłem się na nich, gdyż robota nie do końca im wyszła...
    Już po pierwszym odsłuchaniu pragnienie ich muzyki wzrosło do niebezpiecznej wartości.
    Wyżej wspomniane danie główne to w rzeczywistości dwupłytowy album Pain of Salvation zatytułowany Road Salt, którego data premiery przewidywana jest na połowę roku 2010.
    Linoleum zawiera cztery utwory z nadchodzącego krążka oraz dwa bonusowe, którymi fani do tego czasu będą musieli zaspokoić swój głód.

    Jak w przypadku poprzednich płyt, charakter muzyki Pain of Salvation ulegał rotacjom, co wzbudzało wiele kontrowersji i uwag. Zarzucano im, że są zbyt mało metalowi. Czy brak niepotrzebnego chaosu to cechy negatywne? Wręcz przeciwnie! Przekraczanie granic stylowych i śmiałe eksplorowanie harmonii są charakterystyczne dla ich muzyki.
    Takie też jest Linoleum: świeże, bogate, ukazujące nowe, obiecujące oblicze Pain of Salvation.
    Wartym podkreślenia jest fakt, iż to ich pierwszy album z nowym perkusistą Léo Margarit'em, którego wpływ na ich muzykę jest niebywały.

    Eins, zwei, drei
    Już w pierwszym utworze Linoleum słychać inspirację latami siedemdziesiątymi: częste zmiany akcentu perkusisty, czy ciężki blues-rockowy riff, przypominający utwór The Big Machine, pamiętający jeszcze początki twórczości szwedzkiej grupy.

    Kolejne Mortar Grind jest najmocniejszym utworem na płycie. Zwrotki a'la Jeff Buckley przeplatają się z monumentalnymi refrenami, gdzie Daniel Gildenlow nie oszczędza swojego gardła. Godne podziwu są partie Leo Margirita (Johna Bohnama), który urozmaica bridge w gęste nuty zwane fachowo ghost notes, zagranymi tak, by nie zagłuszyć innych instrumentów, co jest znakiem rozpoznawczym prawdziwych fachowców.

    If you wait to prosto zagrany krótki utwór o psychodelicznym charakterze. Jest osadzony na triolowym groovie, oraz stanowi idealne tło dla wokalisty, którego głos współgra z instrumentami tworząc piękny obrazek przechodzący w kolejne Gone, które jest najdłuższym utworem na płycie. Wspominając o nowym stylu Szwedów, miałem głównie na uwadze ten utwór. Jest w nim wszystko: soul w metrum nieparzystym, Daniel Gildenlow używający swego głosu jak instrument cyfrowy, riff gitary w refrenie przypominający późne Black Sabbath, czy potężne uderzenie pod koniec, ukazujące także chociaż odrobinę tej mrocznej strony muzyki zbawionych.

    Co mogę powiedzieć o tym skrawku płyty Road Salt? Według mnie to będzie dzieło, godne Perfect Element I. Być może, że za jej sprawą zniknie podział fanów, utworzony po płycie Scarsick, która wywołała u słuchaczy mieszane uczucia.

    Wracając do albumu Linoleum; Bonus Track B jest dialogiem muzyków, starających się uzgodnić co będzie dodatkowym utworem. Słuchając pomysłów, zawsze chce mi się śmiać, gdyż prawdopodobnie Johan, zaproponowałby zamiast utworu włożyć do płyt ludzkie włosy. Ciekawe, choć dla słuchacza z brakiem poczucia humoru, może wydać się to trochę denerwujące, tym bardziej, że utwór poprzedza cover zespołu Scorpions o tytule Yellov Raven.
    Słuchając go, bardzo się ucieszyłem że muzycy doszli do porozumienia, gdyż utwór jest piękny. Szczególnie upodobałem sobie w tym nagraniu brzmienie gitary przywołujące obraz Roberta Frippa grającego Starless z czerwonej płyty Karmazynowego Króla. Wielkie dzięki dla Szwedów, gdyż ubóstwiam ten album.

    Kończąc rozprawę o najnowszym świadectwie geniuszu skandynawskich zbawicieli, wspomnę jeszcze raz o Leo Magiricie. Uważam, że jest to jego świetny debiut. Co mi się najbardziej spodobało, to perfekcyjnie opanowana technika, gęste granie oraz oczywiście stricte jazzowy feeling nadający ich muzyce nowego odcienia koloru wykreowanego na przełomie ostatnich dwudziestu lat. Muszę zaznaczyć, że przyszło mi pisać o artyście, którego jestem wyznawcą. Uwierzcie mi, że jest to niebywale trudne zadanie, gdyż obiektywna krytyka ma się często nijak do subiektywnej fascynacji zespołem. Jednak w przypadku Linoleum brak jest miejsca na jakiekolwiek uwagi. Ocena może być tylko jedna.

    5-/5

    Mikołaj Grażul poniedziałek, 16, listopad 2009 15:24 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.

Top Desktop version