ProgRock.org.pl

Switch to desktop

A Street Between Sunrise And Sunset

Oceń ten artykuł
(114 głosów)
(2003, album studyjny)

01. The Evening Wind - 12:45
02. On the Run - 14:51
03. Midnight Snow - 4:49
04. No Disgrace - 5:34
05. Not Afraid - 3:56
06. Now - 10:14
07. Fight (For T.B.) - 4:29
08. A Street Between Sunrise and Sunset -11:18
09. Children - 3:58

Czas całkowity - 1:12:04

- Robert Amirian - wokal
- Mirosław Gil - gitara (1,2,6-9)
- Sarhan Kubeisi- gitara (2-6) gitara akustyczna (7)
- Darek Lisowski - instrumenty klawiszowe
- Krzysztof Palczewski - instrumenty klawiszowe (5,8)
- Przemysław Zawadzki - gitara basowa (4,5,7,9)
- Piotr Żaczek - gitara basowa (1-3,6,8)
- Wojciech Szadkowski - perkusja
oraz:
- Maciej Meller - gitara (2,8), gitara akustyczna (2)
- Zbigniew Bieniak - dodatkowy wokal (2)
- Michał Kirmuć - programowanie perkusji (5)

Więcej w tej kategorii: Evening Games »

1 komentarz

  • Dariusz Maciuga

    Wojciech Szadkowski powiedział kiedyś w jednym z wywiadów, że podczas pracy nad nową płytą nie kieruje nigdy uwagi na oczekiwania fanów i krytyki. Stwierdził, że powstająca muzyka musi być przekonująca dla niego samego. Z tego względu wydaje mi się oczywiste, że silenie się na jakąkolwiek ocenę twórczości Szadkowskiego było by czymś niestosownym. Zaś recenzowanie płyty tego artysty powinno przebiegać w oparciu o emocje i odczucia, jakich dany album dostarcza i wywołuje u słuchacza. A w przypadku „A Street...” jest pod tym względem „na bogato”. Od razu też trzeba uwzględnić to, że Satellite jest projektem samego Szadkowskiego, stąd muzyka jest w całości jego autorstwa. Dlatego nie można też traktować tego zespołu jak kontynuacji Collage (mimo, że większość muzyków tworzyło ten zespół), gdzie praca nad muzyką była wspólna, a o ostatecznym kształcie muzyki decydował w istocie zespół. Z drugiej jednak strony zawarte na „A Street...” brzmienia nie są aż tak odległe od dokonań Collage, zwłaszcza tych z albumu „Moonshine”. Można śmiało uznać Satellite godnym spadkobiercą Kolaży. Żeby było jasne, podkreślę: nie kontynuatorem, tylko spadkobiercą. Różnica pomiędzy grupami polega bezapelacyjnie na odmiennym podejściu do emocji. Tutaj prym wiodą klawisze obsługiwane przez Krzysztofa Palczewskiego. Nie ma ich więcej niż na płytach Collage, ale są bardziej wyeksponowane, pełniąc tym samym większą rolę, a przede wszystkim inny jest ich klimat. Bo też inne są emocje zawarte w muzyce. Na „A Street...” szczególne wrażenie robią wyciszenia, które są przejściami pomiędzy kolejnymi częściami poszczególnych utworów, jak i mocne, podniosłe wejścia. Palczewski świetnie poradził sobie z pomysłami Szadkowskiego i w sposób perfekcyjny oddał nastroje i stany takie jak błogość, ukojenie, rozmarzenie, atmosferę sielanki itp. Niekwestionowanym liderem jest „Evening Wind”, który zawiera wszystko, co wymieniłem powyżej. Jednak nie tylko takie klimaty są obecne na tym albumie. Poza tymi wspomnianymi jest sporo niepokoju, smutku, zadumy i sentymentalności jak w „Fight”, a przede wszystkim w mistrzowskim „A Street Between Sunrise and Sunset”. Wszystkie te emocje i nastroje przeplatają się swobodnie i łączą się ze sobą w najróżniejszych konfiguracjach. Całość podbudowana jest niesamowitą wręcz ekspresyjnością, która wprowadza dodatkowo epickość wielu fragmentów utworów (wstęp do „On the Run” po prostu wbija w fotel). Dlatego nie ma mowy o jakimkolwiek znużeniu mimo 67 minut trwania krążka.
    Z premedytacją nie napiszę nic o gitarze, bo mimo że jest instrumentem podstawowym w muzyce rockowej, to tutaj pełni rolę wybitnie uzupełniającą – jakby dodając kolorytu w konkretnych momentach.
    O perkusji powiem tyle, że zagęszczenie dźwięków poszczególnych bębnów i talerzy robi naprawdę piorunujące wrażenie, jednak... to trzeba usłyszeć na własne uszy.
    Na koniec - nie mogę pominąć w recenzji elementu, który uważam za kluczowy w odbiorze tego albumu, mianowicie strony graficznej. Jest ona na tyle ważna, że ukazuje tak naprawdę jego koncept i nie można jej oderwać od zawartości dźwiękowej, z którą tworzy jedna, przenikającą się całość. Ponadto podkreśla ładunek emocjonalny muzyki. W ogólnym zarysie obrazy zawarte w książeczce ukazują rozdźwięk pomiędzy rzeczywistością w której żyjemy, a światem, do którego być może chcielibyśmy wejść, poznać go, a może i w nim zostać ale z różnych względów tego nie robimy. Pokazuje też, że ktoś wyrwany ze swojego świata może nigdy nie odnaleźć się w innej rzeczywistości, a przez to niedopasowanie nie być potrzebnym. Ja odbieram to w ten sposób. Możliwości interpretacji może być jednak naprawdę sporo, ale w gruncie rzeczy o to właśnie chodzi w artrocku. Mocno zachęcam do wgłębienia się w muzykę i obraz „A Street...” - po to, żeby skłonić umysł do przemyśleń i wejść do świata – tego po prawej stronie okładki.

    Dariusz Maciuga piątek, 17, grudzień 2021 17:48 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.

Top Desktop version