Marillion
Słuchać rocka progresywnego i nigdy nie zetknąć się z Marillion, to tak jak być w Paryżu i nie dostrzec wieży Eiffla. To niewątpliwie jeden z kreatorów pewnej epoki, to zespół, który niejako przywrócił na rockowe salony rocka progresywnego, po fali punk-rockowego buntu na przełomie lat 70 i 80. To także zespół, który w historii może się pochwalić dziesiątkami tysięcy oddanych fanów na swych koncertach, setkami tysięcy sprzedanych albumów i singli, mnóstwem magicznych symboli i postaci, które przewinęły się przez materiały kolejnych płyt. To w końcu grupa, która wychowała jedno z pokoleń w naszym kraju, do którego mam wielką satysfakcję się zaliczać.
Aby sięgnąć do prawdziwych korzeni grupy, musimy wraz z Mickiem Pointerem wrócić do 1978 roku. Wtedy to wspomniany perkusista wraz z Andym Glassem (gitara) oraz Dougiem Irvine (bass), w angielskim miasteczku Aylesbury, założył kapelę Electric Gypsy. Historia grupy była bardzo krótka: Andy’emu nie podobało się to, co pozostali koledzy chcą muzycznie dalej robić i odszedł z zespołu, a pozostali członkowie postanowili zawiesić działalność. Ale chęci i upór to prawdziwy dynamit. Będąc wielkimi fanami Camel, oraz oddanymi miłośnikami literatury fantasy, znaleźli klawiszowca i gitarzystę, i powołali nowy twór, który nazwali od wielkiego działa J.R.R. Tolkiena – tak jak jego tytuł – Silmarillion. Nowi członkowie wystąpili tylko raz z Mickiem i Dougiem (w Boże Narodzenie 1979 roku), a dalsze poszukiwania chętnych do zespołu trafiły na Steve’a Rothery. To był prawdziwy przełom! Steve okazał się nie tylko entuzjastą fantasty i dobrego progrocka, ale przede wszystkim, facetem pełnym pomysłów i wysokich, gitarowych umiejętności. Klawiszowcem został Brian Jelliman, poznany w międzyczasie. W tym okresie, zespół grał wyłącznie kompozycje instrumentalne – żaden z muzyków nie chciał przejąć roli wokalisty. Marzył się im frontman z prawdziwego zdarzenia, a że dla Marillion los był wyjątkowo łaskawy, na drodze zespołu pojawił się wielki, barczysty Szkot – Derek William Dick, przedstawiający siebie jako Fish (przydomek otrzymał od swych starych kumpli, gdy pewnego dnia kazał na siebie długo czekać taplając się w wannie…). W tym czasie powstawało wiele szlifów muzycznych, które później zostały wykorzystane w wielu fragmentach na pierwszych albumach zespołu. Fish pomału „układał” zespół, będąc prawdziwym tytanem pracy. To głównie dzięki niemu odnalezieni zostali kolejni „klasyczni” członkowie Marillion. Bo w niedalekim czasie, nastąpiły kolejne przetasowania w składzie. Do zespołu dołączyli: klawiszowiec Mark Kelly i basista Pete Trewavas, zastępując mało rozwojowych poprzedników. I teraz już bardzo szybko machina zaczęła nabierać tempa. Na drodze zespołu stanął ambitny menadżer, John Arnison, który pomógł najpierw organizować grupie koncerty w coraz to większych klubach i salach. Następnie doprowadził do nagrania pierwszego demo, oraz stał się ojcem podpisania lukratywnego kontraktu, z wytwórnią EMI, który to wyprowadził zespół krok po kroku na szczyty. W tym okresie powstał klasyk zespołu, epicki dwudziesto-kilku minutowy „Grendel”, który był numerem obowiązkowym na koncertach. Wreszcie również na świat wyszła pierwsza płyta zespołu – „Script for A Jester’s Tear”.
Błazen – Jester wprost wypłakał, oczyma i sercem Fisha ten pierwszy sukces. Płyta wprowadziła mnóstwo zamieszania w świecie muzyki, zwracając uwagę słuchaczy ponownie ku klasycznym albumom z początku lat 70. Wyraźnie dostrzec można było inspiracje teatrem rockowym Genesis (zwłaszcza na koncertach, podczas których Fish niczym P. Gabriel odgrywał teatralne sceny, szokując przebraniami, maskami, makijażami i rekwizytami). Sami zaś muzycy jeszcze podkreślali wielki wpływ na ich twórczość zacnego Van Der Graaf Generator. Niestety, nasilały się problemy na linii zespół – i jego założyciel. Perkusista i założyciel zespołu Mick Pointer, coraz bardziej odbiegał od robiących milowe postępy artystów. Koniec końców, został wykluczony z zespołu, a informację o tym fakcie przekazał mu sam Fish. Powstał, więc kolejny problem. Kogo posadzić za kotłami? Przewinęli się przez zespół min. Johnattan Mover (niestety mentalnie nie pasował do kolegów), oraz znany z Camel - Andy Ward (bardzo dobry rzemieślnik, ale niestety również alkoholik i awanturnik). Wreszcie do Marillion zawitał, dotychczas jazzowy muzyk sesyjny – Ian Mosley. Okazał się nie tylko świetnym perkusistą. Ponieważ był nieco starszy od reszty kolegów, liczono się z jego poradami i pomysłami. Ian również wpływał na komponowanie, czym zyskał sobie szacunek muzyków. W nowym składzie na świat wyszedł kolejny album – „Fugazi”. Płyta znacznie lepiej brzmiąca od strony technicznej, zrobiła furorę na rynku muzycznym – traktując o wpływie sławy i dobrobytu na ludzką egzystencję i stosunki damsko-męskie. W międzyczasie wyszła również pierwsza koncertowa próbka umiejętności zespołu, na albumie „Real To Reel”. O ile rok 1984 był udanym dla zespołu, o tyle następny to prawdziwy sukces.
W 1985 roku, na świat wyszło najbardziej kasowe dzieło zespołu. Płyta „Misplaced Childhood” zrobiła prawdziwe trzęsienie ziemi, zarówno przez promujący ją słynny singiel „Kayleigh” (szczyty list przebojów lśniły jego blaskiem przez wiele tygodni), oraz ciekawy temat albumu, zawracający słuchacza w stronę jego dzieciństwa i trudnego okresu emocjonalnego dorastania. Zespół w tym czasie uczestniczył również w wielu przedsięwzięciach charytatywnych, współpracując min z Peterem Hamillem i zaprzyjaźnionym Iron Maiden. Trudy trasy koncertowej niestety wpłynęły na pierwsze niesnaski w zespole. Fish, poprzez swoją ambitną duszę frontmana, stawał się coraz bardziej nieznośny, często zaglądając do kieliszka. I właśnie ten stan rzeczy był głównym tematem następnego albumu, wydanego w 1987 roku „Clutching At Straws”. Pomimo kolejnego sukcesu, dla zespołu nie było już ostatniej deski (brzytwy) ratunku. Fish odszedł. Dla fanów był to szok, dla reszty muzyków okazja, by udowodnić, że Marillion to nie tylko wielki Szkot, ale i reszta muzycznej firmy. Rozpoczęto poszukiwania nowego wokalisty. Był to trudny i żmudny proces, podczas którego podsumowano jeszcze odchodzącą erę w historii zespołu. W 1988 roku wydane zostały dwa albumy składankowe. Pierwszy z nich to „B’ Sides Themselves” - swego czasu prawdziwy rarytas, zawierający utwory zawarte na tzw. stronach „B” singli plus stary klasyk „Grenedel”. Drugi („The Thieving Magpie (La Gazza Ladra)”- zwany „sroką złodziejką”) to podwójna koncertowa składanka, skupiająca najciekawsze sceniczne dokonania zespołu. Pewnego dnia do drzwi zespołu zastukał sympatyczny facet o imieniu Steve Hogarth i… już został. Okazał się być ciekawym wokalistą, a na dodatek kompozytorem i autorem tekstów. Z jego udziałem zespół zarejestrował kolejny materiał – „Seasons End” – który ujrzał światło dzienne w 1989 roku. Początkowo fani sceptycznie przyjmowali nowego wokalistę. Nie był on tak władczy i charyzmatyczny na scenie jak jego poprzednik. Miał jednak ogromną zaletę bycia skromnym i ciepłym człowiekiem, co miało ogromny wpływ przy zmianie wizerunku grupy. Sama płyta nie odbiegała jeszcze bardzo muzycznie od poprzednich. Sporo w niej było tekstów polityczno – filozoficznych, które pisał nieformalny członek zespołu – można powiedzieć „tekściarz” John Helmer. W dwa lata później, zespół decyduje się zmienić nieco kierunek działania, nagrywając lżejsze piosenki – często zahaczające bardziej o hard niż o prog rocka. Album „Holidays In Eden” przysporzył grupie jednak sporo nowych fanów, którym odpowiadały dobrze zaaranżowane piosenki pop-rockowe. Wytwórnia EMI podsumowała ostatnie dziesięciolecie składanką singli, dotąd wydanych przez zespół – „A Singles Collection 82-92”, umieszczając na przemian utwory raz z jednym, raz z drugim wokalistą. Trwały również przepychanki z Fishem, o prawa autorskie, zakończone długotrwałym procesem (którego, można powiedzieć, żadna strona nie wygrała). Kolejne dwa lata milczenia niosły za sobą, kolejny „wielki” album zespołu – „Brave”. Tym razem Marillion znów rozkwita mistrzowską grą swych instrumentalistów, opowiadających historię (świetny pomysł Hoggy’ego!) pewnej, zagubionej w świecie wyzysku i narkotyków, dziewczyny. Płyta dopracowana w każdym calu, nie została jednak dobrze przyjęta przez krytyków, którzy na albumie nie pozostawili suchej nitki. Muzycy zniechęceni brakiem odpowiedniej promocji ze strony wytwórni EMI postanowili nagrać kolejny, ostatni w jej barwach album „Afraid Of Sunlight”. Wyszedł on w 1995 roku i miał bardzo „uduchowiony” klimat, opowiadając o duszach zmarłych gwiazd mass-mediów. Ostatnie lata podsumował także podwójny album koncertowy - „Made Again”, nagrany już jednak dla prywatnej, założonej przez muzyków Marillion, firmy fonograficznej. W 1997 roku zespół nagrywa materiał zainspirowany tragicznym zatonięciem promu „Estonia”, zatytułowany „This Strange Engine”. Płyta jest dość dobrze przyjęta, a muzycy ruszają w kolejną długą trasę koncertową. Na przestrzeni następnych trzech lat wychodzą kolejne trzy albumy, w dość radykalny sposób zmieniające muzykę Marillion: 1998 – „Radiation” (płyta bardzo „elektryczna” w odbiorze), 1999 – „.com” (album skręcający w stronę britt-pop) i w 2001 –
„Anoraknophobia”. Początkowo materiały te były nieco niezrozumiałe dla prawdziwych fanów, ale z biegiem czasu i na nich można doszukać się wielu ciekawych fragmentów. Troszeczkę spisany na straty zespół, nagrywa wreszcie w 2004 roku, dobrze przyjęty przez fanów album „Marbles”. Album ukazuje się w dwóch wersjach: jedno i dwu-płytowej, zawierając na tej bogatszej wersji, przepiękny utwór „Ocean Clouds” – entuzjastycznie przyjęty zwłaszcza przez fanów „starego” Marillion. Trasę koncertową firmuje także live-album „Marbles On the Road”. Przez kolejne trzy lata grupa milczy w studio, ale sporo koncertuje. Wreszcie w 2007 roku na świat przychodzi długo oczekiwane „Somewhere Else” – album dobry, ale nie rewelacyjny zdaniem fanów. Pod koniec 2008 roku ukazuje się najnowszy, podwójny album zespołu - „Happines Is The Road”. Towarzyszy mu ciekawa promocja, pozwalająca przy specjalnym zalogowaniu się na serwerze zespołu, otrzymać go za darmo, w postaci skompresowanych plików audio. EMI wydaje także bardzo ciekawą, aż pięciopłytową kompilację bootlegów "Early Stages", zawierających zapisy koncertów zespołu z lat 81-87. Na początku 2009 roku zespół odbywa udaną trasę koncertową po Polsce.
PS. 26 Sierpnia 2007 roku miało miejsce pewne historyczne wydarzenie!
Podczas imprezy „Hobble On The Cobbles” w angielskim mieście Aylesbury, legendarny skład (z wokalistą Fishem), po raz pierwszy od 19 lat, ponownie spotkał się na scenie, wykonując swój pierwszy singiel „Market Square Heroes”.
Krzysztof Baran
Albumy wg lat
Recenzje Rock Neoprogresywny
- Reedycje kolejnych albumów Quidam budzą wiele pozytywnych emocji, ale są… Skomentowane przez Gabriel Koleński Baja Prog - Live In Mexico '99 (Quidam)
- tRKproject czyli poboczny, ale nie do końca solowy projekt lidera… Skomentowane przez Gabriel Koleński Odyssey 9999 (tRKproject)
- Czasem myślę sobie, że najtrudniej słucha się zespołów, które co… Skomentowane przez Gabriel Koleński Strange Thoughts (Loonypark)
- Z pewnym smutkiem stwierdzam, że rock neoprogresywny w dzisiejszych czasach… Skomentowane przez Gabriel Koleński Crime Scene (RPWL)
- Jedno spojrzenie na okładkę i od razu pojawia się radość… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Over And Out (Collage)
- O niektórych muzykach zwykło się mówić, że są jak wino...… Skomentowane przez Krzysztof Baran Love Will Never Come (Mr Gil)
- Rycerze Progresywnego Stołu znów wracają na suchy ląd. Po długim… Skomentowane przez Krzysztof Baran The Last Great Adventurer (Galahad)
- Świat art rocka oferuje pokaźną gamę albumów, które w sposób… Skomentowane przez Dariusz Maciuga The Masquerade Overture (Pendragon)
- Parę lat temu przeczytałem gdzieś takie oto słowa Artura Chachlowskiego:… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Baśnie (Collage)
- Krążek ten nabyłem kilkanaście lat temu za dosłownie parę złotych.… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Alone (Mr Gil)
- Właściwie „Moonshine” to chyba ostatnia płyta, którą zdecydowałbym się recenzować.… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Moonshine (Collage)
- Zacznę od tego, że nigdy nie skreślałem muzyków Marillion. Zawsze… Skomentowane przez Krzysztof Baran An Hour Before It's Dark (Marillion)
- Tym razem zrobię wyjątek i odpuszczę sobie wprowadzenie, bo nie… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Everything to Everyone (Riis, Bjørn)
- Wojciech Szadkowski powiedział kiedyś w jednym z wywiadów, że podczas… Skomentowane przez Dariusz Maciuga A Street Between Sunrise And Sunset (Satellite)
- Pochodzący z Lublina, zespół Acute Mind powrócił po dziesięciu latach… Skomentowane przez Gabriel Koleński Under The Empty Sky (Acute Mind)
- Dość niespodziewanie, bez szczególnej pompy i uruchamiania wielkiej machiny promocyjnej,… Skomentowane przez Gabriel Koleński Song of the Wildlands (Nolan, Clive)
- „The 7th Dew” to szósty album studyjny Loonypark, zespołu prowadzonego… Skomentowane przez Gabriel Koleński The 7th Dew (Loonypark)
- Ryszard Kramarski nie pozwala za sobą zatęsknić. Nowe wydawnictwa Millenium… Skomentowane przez Gabriel Koleński Books That End In Tears (tRKproject)
- Moja historia z Pendragonem nigdy nie była dostatecznie burzliwa, częściowo… Skomentowane przez Tomasz Stępień Love Over Fear (Pendragon)
- Nasza Redakcja lubi czasem stawiać sobie wyzwania. W ramach „zróbmy… Skomentowane przez Gabriel Koleński surREvival (Quidam)
- Standardowo powinienem napisać, że „The Sin” to x album Millenium,… Skomentowane przez Gabriel Koleński The Sin (Millenium)
- Siłę napędową zespołu Blind Ego stanowi osoba Kalle Wallnera (RPWL)… Skomentowane przez Aleksandra Leszczyńska Liquid (Blind Ego)
- W 1995 roku poszedłem do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Uczyłem… Skomentowane przez Gabriel Koleński Albion (Albion)
- Kolejne albumy solowego projektu Ryszarda Kramarskiego, którego nazwa została obecnie… Skomentowane przez Gabriel Koleński Kay & Gerda (tRKproject)
- Bjørn Riis wprowadza nas w bardzo osobisty i skryty świat… Skomentowane przez Aleksandra Leszczyńska Forever Comes To An End (Riis, Bjørn)
- Myślę, że nie tylko ja wyczekiwałem z utęsknieniem nowego albumu… Skomentowane przez Gabriel Koleński A Day At The Beach (Airbag)
- „Preaching To The Choir” to czwarty studyjny album zespołu Blind… Skomentowane przez Jan Włodarski Preaching to the Choir (Blind Ego)
- Myślę, że nie będzie przesadą, gdy napiszę, że najnowszy album… Skomentowane przez Gabriel Koleński Love Over Fear (Pendragon)
- Fani RPWL mają w tym roku obfite zbiory. Najpierw nowa… Skomentowane przez Gabriel Koleński A Way Out Of Here (Lang, Yogi)
- Istnieją takie zespoły, które mają niemalże tyle samo płyt koncertowych… Skomentowane przez Gabriel Koleński Live From Outer Space (RPWL)