Fugazi

Oceń ten artykuł
(748 głosów)
(1984, album studyjny)
1. Assassing (7:02)
2. Punch And Judy (3:21)
3. Jigsaw (6:50)
4. Emerald Lies (5:09)
5. She Chameleon (6:53)
6. Incubus (8:30)
7. Fugazi (8:13)

Czas całkowity: 45:54

Bonus CD (dodany do reedycji z 1997 roku)
1. Cinderella Search (12" version) (5:32)
2. Assassing ('92 Alternate mix) (7:41)
3. Three Boats Down From The Candy ('84 Re-recorded) (4:01)
4. Punch And Judy (demo) (3:50)
5. She Chameleon (demo) (6:34)
6. Emerald Lies (demo) (5:32)
7. Incubus (demo) (8:10)
Total Time: 41:16

Czas całkowity: 87:10
- Fish ( vocals )
- Mark Kelly ( keyboards )
- Ian Mosley ( drums )
- Steve Rothery ( guitars )
- Pete Trewavas ( basses )

oraz:
- Chris Karen ( percussion )
- Linda Pyke ( backing vocals (6) )

1 komentarz

  • Krzysztof Baran

    Sukces komercyjny - wielki potwór pop kultury. Niejeden rażony jego bezwzględnym, piorunującym ciosem padł na kolana, by nigdy już nie powstać. Również Błazen, bohater okładek, a zarazem sam Fish we własnej osobie, zostaje poddany tej ciężkiej próbie.
    Ach ta okładka! Ileż tu symboli! Nie sposób pominąć i nie napisać choćby kilku zdań na temat tego arcydzieła, nakreślonego ręką Marka Wilkinsona! Dwie strony medalu, jakim jest sukces. Jego owoce: nowocześnie wyposażony pokój hotelowy, magnetowid będący wówczas prawdziwym dobrem techniki, walkman, ostatni numer „Bilboardu”, wysoko gatunkowy alkohol, pity bez granic i damski but ze szpilką, pozostawiony przez panienkę ostatniej nocy. Z drugiej strony odgryziona przez bezwzględnych, medialnych krwiopijców ręka, obnażony ze swych uczuć Błazen, porozrzucane w nieładzie resztki odzienia, bezwzględna łapa wyłaniająca się z telewizora i szare zgliszcza za oknem, symbolizujące mroczny klimat płyty. Ale jest i druga strona duszy artysty. Lustrzane odbicie ukazuje nam Jestera, odzianego w swój błazeński strój. W lustrze ręka jest cała, a biała zasłona przesłania szary widok za oknem. Widzimy klasyczne obrazy na ścianach, okładki uznanych albumów muzycznych. Tęsknotę za błogim dzieciństwem (nawiązanie do następnego albumu Misplaced Childhood) symbolizują zabawki, a kameleon i sroka złodziejka nie zwracając uwagi na otoczenie, wesoło skacząc po kanapie. Tak, to ta prawdziwa część duszy Fisha. Wrażliwa, nie uległa do końca zgubnym wpływom sławy.
    Dalekowschodnio brzmiący początek albumu przenosi nas w świat, którym rządzi bezwzględność. To o niej jest tu głównie mowa. „Assassing”, czyli piosenka zabójcy (gra słów to specjalność Fisha) to z jednej strony opowieść o bezwzględnym człowieku, który pomimo dawnej sympatii, niszczy słabszego przyjaciela aby odnieść sukces. Czyli jest to definicja powiedzenia „po trupach do celu”! To również opowieść o relacjach, na linii Fish - Mick Pointer (założyciel i perkusista zespołu do 1983 roku), któremu frontman składa wizytę w domu, by bezwzględnie obnażyć słabe umiejętności i egoizm. Koniec końców, by również wyrzucić Micka z zespołu. Z tym zdarzeniem wiąże się prawdziwie porażająca zmiana w muzyce zespołu. Sekcja rytmiczna (Ian Mosley, Pete Trewavas) pracuje jak para wirtuozów. Rytmika i brzmienie „Assassing” powalają na kolana, a przecież to dopiero początek płyty. „Punch & Judy” (czyli dwie pacynki, bohaterowie znanego programu dla dzieci w angielskiej tv, który Fish bardzo lubił w dzieciństwie) to utwór o bezwzględnej nudzie i monotonii, jaka może zapanować w małżeństwie. Obydwa kawałki bardzo dynamiczne, oparte są głównie na instrumentach klawiszowych Marka Kelly. Dalszą częścią albumu, zawładnie jednak gitara. Steve Rothery odkryje, bowiem muzyczną poezję ukrytą w swych strunach. Już w „Jigsaw” - smutnej balladzie, opowiadającej o tym jak bezwzględne są skutki rozstania dwóch, dotychczas drogich dla siebie osób - pazur Steve’a wyśpiewa dla nas piękną gitarową poezję. Następny utwór - „Emerald Lies”, porazi nas swym mrokiem, by wybudzić z nostalgii i opowiedzieć jak bezwzględne i kokieteryjne potrafią być kobiety w swych szmaragdowych kłamstwach. To jeden z moich ulubionych utworów rockowych, potęga brzmienia i niesamowity podniosły klimat. Słuchamy dalej! W „She Chameleon” Fish (bezwzględnie!) obnaża najgłębsze zakamarki kobiecej duszy, a kościelne organy zamrażają już i tak chłodny temat utworu. Któż może być bohaterem kolejnego utworu „Incubus”? Oczywiście kobieta! Fish chce do końca rozprawić się z kobietą - drapieżcą, jaką namalował nam w dwóch poprzednich utworach. To absolutny klasyk gatunku, opowiadający o gwiazdce porno, którą dosięga bezwzględna łapa sprawiedliwości, za czyny, jakich dopuściła się, aby zabłysnąć. I znów zaśpiewa nam gitara Steve’a. Zagra jedną z najwspanialszych solówek gitarowych, w historii rocka! W finale dobije nas jeszcze raz w utworze „Fugazi”. Słowo to, podczas wojny wietnamskiej, było slangowym określeniem, oznaczającym, że wokół „wszystko jest spieprzone”. To idealny utwór na finał. Wykrzyczany manifest Fisha przeciw bezwzględnej, otaczającej nas rzeczywistości, którą sami sobie zgotowaliśmy. Utwór bogaty w rosnące napięcie i dynamikę, które jeszcze długo huczą w uszach po zakończeniu płyty.
    Słów kilka o bonusowym dysku, który jest jakby drugą wersją albumu. „Cinderella Serach” to utwór, który swym klimatem nieco nie pasował do zimnego, wyrachowanego klimatu płyty. Świetnie za to brzmiał na koncertach i zawsze był numerem obowiązkowym, dedykowanym wszystkim romantykom, poszukującym idealnej miłości. Znów w finale gitara wyśpiewa nam z Fishem w przepiękny sposób, magiczną melodię oddającą cały sens utworu. „Three Boats Down From the Candy” to przemyślenia Fisha, po spędzonej z prostytutką nocy na łódce. Jedyne, co zapamiętał po tej nocy autor tekstu, to nazwa łajby („Candy”). Fish szydzi z samego siebie, dając nam do zrozumienia, że była to noc ulotna a to, co się podczas niej stało, nie miało żadnego sensu. Klimat utworu cofa nas wstecz, w okolice pierwszego albumu zespołu. Prawdziwą perełką jednak jest wersja demo utworu „Emerald Lies”. Brzmiąca surowo, o niebo bardziej rozbudowana od podstawowej, znanej z albumu. Znacznie więcej do powiedzenia mają tu instrumenty klawiszowe, ale oczywiście i tak w finale rządzi gitara! Rozpisałem się, ale to album, o którym nie sposób napisać w kilku zdaniach. „Fugazi” to płyta, na której dzieje się więcej niż czasami na kilku albumach innych wykonawców. Zbyt wiele tu symboli i gadżetów, sytuacji i odczuć w fantastyczny sposób opowiedzianych w tekstach Fisha, dopieszczonych przez świetnie zgrany i brzmiący autentycznie zespół. Nie można też zapomnieć o symbolach, namalowanych przez Marka Wilkinsona na okładce. W moim mniemaniu jest on również członkiem zespołu.
    Dozgonne pokłony! To jeden z albumów wszechczasów!

    Krzysztof Baran piątek, 23, maj 2008 17:18 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Neoprogresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.