A+ A A-

Everything to Everyone

Oceń ten artykuł
(3 głosów)
(2022, album studyjny)

01. Run - 5:55
02. Lay Me Down - 11:40
03. The Siren - 7:19
04. Every Second Every Hour - 13:20
05. Descending - 4:33
06. Everything To Everyone - 7:27

Czas całkowity - 50:14

- Bjørn Riis - wokal, gitara, gitara basowa, instrumenty klawiszowe
oraz:
- Mimmi Tamba - wokal
- Kristian Hultgren - gitara basowa
- Simen Valldal Johannessen - instrumenty klawiszowe
- Henrik Bergan Fossum - perkusja

 

Media

Więcej w tej kategorii: « A Storm Is Coming

1 komentarz

  • Dariusz Maciuga

    Tym razem zrobię wyjątek i odpuszczę sobie wprowadzenie, bo nie miałoby ono żadnego sensu. Jestem daleki od przelewania na papier jakichkolwiek stanów euforycznych, ale czasem trudno się od tego tak do końca powstrzymać. Pierwsze przesłuchanie nowego albumu Bjorna Riisa wprawiło mnie w zdumienie, drugie wgniotło w fotel a kolejne – w tym stanie utrzymały. Względem dotychczasowej twórczości artysty oczekiwałem wprawdzie albumu dobrego, ale moje oczekiwania okazały się za małe w zetknięciu z rzeczywistością. Do moich uszu dotarło więcej, niż się spodziewałem. Tak dojrzałej, bogatej w różne brzmienia i do tego tak wysublimowanej muzyki nie spodziewałem się zupełnie. Jak zwykle w takich przypadkach muszę wspomnieć, że taka muzyka nie trafi do każdego. Ale trafi na pewno do każdego, kto nie oczekuje od muzyki tylko umilenia czasu, bo prawdziwa sztuka nie ma takiego celu. Zasadniczo, oprócz przekazywania głębszych treści, celem sztuki jest także uwrażliwianie odbiorcy na piękno i wywoływanie określonych stanów emocjonalnych. Album „Everything to Everyone” umożliwia osiągnięcie tego w stu procentach. Płyta składa się w całości z dźwięków przejmująco nostalgicznych, melancholijnych i tajemniczych, skąpanych w oparach liryzmu i piękna. Prym wiodą w tym dwa utwory: „Every Second, Every Hour” i „Descending”. Pierwszy z nich to według mnie zdecydowane magnum opus tego albumu. Jest to trzynastominutowy kolos, w którym dzieje się, mówiąc skromnie – dużo. Lekko symfoniczno – mellotronowy wstęp, potem zadumany wokal Riisa, znowu mellotron, następnie dość ciężkie – rockowe rozwinięcie, tajemnicze – ambientowe wyciszenie, dudniące pogłosy w tle... itd. Dzieje się naprawdę sporo. Drugi wspomniany utwór jest dużo krótszy, dzieje się w nim mniej, ale jego oryginalność jest tu bardzo konkretna. Po bardzo pinkfloydowym wstępie opartym o czystą gitarę i klawiszowe tło wchodzi specyficzny - miarowy, przesterowany bas. Właśnie ten element decyduje o nieprzeciętności utworu, bo takie brzmienie nie pojawia się w żadnym innym momencie albumu. Wszystkie pozostałe kompozycje w zasadzie w niczym nie ustępują wyżej opisanym. „Run” i „Lay Me Down” są utrzymane w podobnym stylu, co wspomniane. Z kolei „The Siren” i „Everything To Everyone” są bardziej balladowe. Jednak wszystkie stanowią piękną mieszankę gilmourowskiej gitary z klimatycznymi klawiszami - na czele z mellotronem. Właśnie ten instrument to w moim przekonaniu kwintesencja albumu. Zastosowano go tylko w kilku miejscach, ale zrobiono to w punkt. Po prostu umieszczono go w najbardziej odpowiednich momentach. Efekt jest taki, że delikatnie kieruje muzykę na nieco inne tory, powodując, że atmosfera zbliża się do granicy posępności, która nie zostaje jednak przekroczona. Ponadto utwory są złożone - jedne bardziej, inne trochę mniej. W tej złożoności najistotniejsze jest to, że ich poszczególne części w idealny sposób się ze sobą zazębiają. Z kolei poszczególne tematy instrumentalne i nastrojowe wynikają z siebie bardzo naturalnie i płynnie. Nie ma żadnych elementów, które by w jakiś sposób nie pasowały do całości. Może tylko z dwoma drobnymi wyjątkami: rock'n'rollowym wstępem w „Run” i urwanym zakończeniem „Descending”, które jednak nie mają negatywnego wpływu na całość. Po prostu nie do końca rozumiem, jaki jest ich cel.

    W podsumowaniu mogę jednoznacznie stwierdzić, że „Everything To Everyone” z dumą kontynuuje to, co już Bjorn Riis zaprezentował wcześniej, jednak robi to w sposób dojrzalszy. Jaka więc mogłaby być ocena? Zważywszy na to, że poprzednik otrzymał na tym portalu 5/5, sprawa wydaje się niełatwa, ponieważ rozum podpowiada roztropność. Jednak, z uwagi na to, że w odbiorze takiej muzyki rozum pełni drugorzędną rolę, a poza tym album różni się od swojego poprzednika – nie waham się dać 5/5.

    Jeszcze jedno: wydawca w opisie podał, że jest to płyta szczególnie dla fanów Pink Floyd, Porcupine Tree i Marillion. Od siebie dodam, że fani Satellite też nie będą zawiedzeni.

    Dariusz Maciuga poniedziałek, 07, marzec 2022 09:01 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Neoprogresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.