Harvest Moon

Oceń ten artykuł
(42 głosów)
(2013, album studyjny)

 

01. Vicious Circle - 8:12
02. Cobwebs - 5:01
03. First Felt Pain - 6:51
04. New Made Man - 5:27
05. Numb - 5:01
06. Ember Night - 6:57
07. Bruises - 7:42)
08. Steps In The Gloom - 7:50
09. Deadringer - 6:51
10. Coda - 6:35
11. Numb (reprise) - 3:34

Czas całkowity - 1:09:01



- Maciej Kosiński - wokal
- Alek Salamonik - gitara
- Adam Kaczmarek - gitara
- Zbigniew Szatkowski - instrumenty klawiszowe
- Bartek Turkowski - gitara basowa
- Adam Łukaszek - perkusja


 

Media

2 komentarzy

  • Michał

    Są tacy artyści i takie wydawnictwa, na które fani potrafią czekać latami. Chociaż od premiery ostatniego wydawnictwa Votum, albumu Metafiction, minęły niespełna cztery lata, to czas oczekiwań dłużył się okropnie. Przez miesiące zespół nie dawał większych znaków życie, a znalezienie informacji, które sugerowałoby jakiekolwiek prace nad nowym albumem graniczyło z cudem. Wiosną ubiegłego roku formacja wypuściła singiel 'New Made Man' zapowiadający rychłą premierę nowego, trzeciego już w ich dorobku wydawnictwa. Singiel utrzymany w całkowicie innym klimacie od poprzednich dokonań zespołu, udowadniał, że chłopaków z Warszawy nadal stać na coś nowego i odkrywczego. A nowe dzieło nie będzie odcinaniem kuponów od dwóch poprzednich, naprawdę udanych albumów. Od tego czasu data premiery płyty wielokrotnie się zmieniała, przez co moim oczekiwaniom towarzyszyły mi coraz to większe emocje. Aż do teraz, kiedy to w me ręce trafił trzeci studyjny album Warszawskiej formacji Votum – Harvest Moon. Do tego czasu zdążyłem już album solidnie przemaglować i zanotować parę przemyśleń.
    Na album 'Harvest Moon' składa się dziesięć unikalnych kompozycji, oraz jedenasty utwór Numb (Reprise) będący inną wersją powtarzającego się wcześniej utworu. Płyta zaczyna się ponad ośmiominutowym utorem 'Vicious Circles', który to z miejsca stał się jednym z moich faworytów na owym wydawnictwie. W nastrojowy klimat utworu wprowadza nas piękna gitarowe solówka, chwilę później wchodzą wokale Maćka Kosiński stopniowo dynamizujące kompozycje. Oczywiście, jak to bywa w przypadku kompozycji typowo progresywnych, utwór szybko nabiera tempa, aby za chwilę powrócić do stanu początkowego. Następnym numerem na płycie jest 'Cobwebs', kawałek dużo ostrzejszy od swojego poprzednika. Tłumione gitary i ostry growling, przeplatany z czystym wokalem robi wrażenie. Wszystko jest tutaj spójne i idealnie do siebie pasujące. Motywem przewodnim utworu jest świetny gitarowy riff, którego na pewno nie powstydziłby się żaden gitarowy wyjadacz z pod znaku metalowego grania. Chłopaki są w naprawdę dobrej formie. Zarówno w czysto instrumentalnej (i wokalnej) jak i kompozycyjnej. Kolejna kompozycja – 'First felt pain' dzieli się na dwie części. Ostro graną, z rytmicznym, wpadającym w ucho refrenem, oraz akustyczną wstawką uspokajającą utwór i nadającą mu innego wymiaru. Kolejną, czwartą już kompozycją jest znany nam już wcześniej 'New Made Man', utwór utrzymany w zdecydowanie 'najweselszej' na całej płycie tonacji. Nie dziwie się, że właśnie ten numer promował nowe wydawnictwo Votum, zdecydowanie jeden z wyraźniejszych akcentów na płycie. Szybko wpada w ucho i nie prędko chce wyjść.. z odtwarzacza. Takie motywy sprawdzają się nawet w arsenale tak skutecznych prog-metalowców jak chłopaki z Warszawy. Następnie mamy, wcześniej już przeze mnie przytaczany 'Numb'. Chyba niespokojniejszy na całej płycie. Zarazem najbardziej nostalgiczny poprzez swoją wymowę. Trzeba przyznać, że Maciek wymawiający słowa 'Hope I never wake up' brzmi bardzo przekonywując. Mam tylo nadzieję, że nie utożsamia się z podmiotem lirycznym, liczymy na jeszcze kilka płytek wydanych wraz z Votum. Ósmy i dziewiąty utwór albumu trzymają poziom poprzedników. Szczególną uwagę wzbudziła we mnie druga część piosenki 'Bruises', gdzie klawisze Zbigniewa Szatkowskiego nadają kompozycji specyficznego, surowego klimatu. Kawałek do którego zdecydowanie będę wracał. 'Steps in the Gloom' zaczyna się wspomnianymi wcześniej klawiszami, do których stopniowo dołącza reszta instrumentarium. W tym gitara, grająca motyw przewodni, przewijający się przez resztę utworu. Końcówka piosenki wybucha wspaniałą gitarową solówką. Prawdziwy popis gitarowego grania w wykonaniu muzyków Votum. Jeden z ostatnich numerów, 'Dead Ringer' wprowadza klimatycznie 'dudniąca' sekcja rytmiczna, gdzie muzycy dają znać, że nie tylko gitarzyści w tym zespole znają się na muzykowaniu. Kompozycja ta jest zdecydowanie najmroczniejszą na całym krążku. Dzieje się tak w dużej mierze za sprawą świetnie zaaranżowanych i wplecionych w całość klawiszy. Przedostatnia 'Coda' kojarzy mi się przede wszystkim ze świetnym gitarowym motywem z początku piosenki, a także z mocnymi wokalami. Utwór kończy się mocnym gitarowym akcentem, długo wybrzmiewającym za pomocą zmiksowanych szumów. Nadaje to poczucie wielkiej pustki. Pustki jaką czuje się po przeczytaniu dobrej książki. Pewna historia w tym momencie się kończy. Na szczęście nie dosłownie. Ostatni, jedenasty numer to już dwukrotnie przytaczany Numb. Tym razem jego spokojniejsza wersja. W pełni akustyczna, z pięknymi akustycznymi solówkami. Ballada naprawdę trzyma poziom. Na pewno nie pozwolę jej odejść
    To by było na tyle jeśli chodzi o płytę. Pewnie o wielu rzeczach nie wspomniałem, a o wielu wspomniałem niepotrzebnie, ale zrzućmy to wszystko na mój optymizm związany z premierą 'Harvest Moon'. Jeżeli ktoś dobrnął do końca mojej recenzji, ten pewnie już wie, że moja ocena tego dzieła z pewnością będzie wysoka. Sam już nie wiem, czy dzieje się to za sprawą mojej sympatii do zespołu, czy też Votum nagrało naprawdę wielki album. Patrząc na to wszystko z boku wiem, że Harvest Moon to naprawdę dobry kawałek muzyki, do którego warto wracać i warto mieć w swojej płytowej kolekcji. Aby dodać sobie chociaż odrobiny obiektywizmu w oczach czytelników oceniam trzecie wydawnictwo Votum – Harvest Moon na ocenę 4,5/5. Chociaż mamy dopiero początek lutego, to mam takie małe przeczucie, że płyta ta będzie walczyła o wysokie miejsca topowych notowań roku 2013. Czy tak będzie? Sprawdzę za te dziesięć miesięcy i zobaczę, czy zawartość albumu nadal się broni.

    Ocena 4,5/5

    Michał sobota, 16, luty 2013 21:10 Link do komentarza
  • Łukasz 'Geralt' Jakubiak

    Na najnowszy album formacji Votum czekało wielu fanów prog metalowych brzmień. Tym bardziej, że muzycy zapowiadali coś zupełnie innego – dojrzalszego i z większym rozmachem. Zarówno premierowy „New Made Man”, jak i fragmenty utworów zamieszczane na stronie zespołu utrzymywały nas w przekonaniu, że będziemy mieli do czynienia z czymś znacznie większym.

    „(…) I’m going to break this ring of hate.
    I’ll make a brand new start(…)”

    “Harvest Moon” jest kolejnym koncept albumem w dorobku zespołu i muszę przyznać, że faktycznie mamy do czynienia z czymś o wiele bardziej rozbudowanym – zarówno pod względem muzycznym, jak i lirycznym. Jeżeli chodzi o samą historię to mogę jedynie powiedzieć, że obraca się ona wokół interesującego zjawiska jakim jest tytułowy księżyc w superpełni. To mistyczna opowieść o ucieczce przed własną przeszłością, w której granica miedzy rzeczywistością, a snem zostaje całkowicie zatarta. Odkrywanie lirycznych smaczków jest niezwykle satysfakcjonujące i polecam zagłębić się w ten niezwykły świat napisany przez Maćka Kosińskiego, wokalistę zespołu.

    “Though weary feet don't carry you.
    Get in the ring and dance
    The swirl of shapes and shadows you.
    Get in the ring and dance (...)”

    Przejdźmy teraz do samej muzyki, która idealnie obrazuje całą historię „Harvest Moon”. Po pierwszym przesłuchaniu płyty od razu odczujemy ogromne emocje w samych melodiach, a także spory wkład do technicznej oraz realizacyjnej strony wydawnictwa. Już rozpoczynający „Vicious Circle” pokazuje nam ciekawe zabiegi aranżacyjne. Piękne melodie na wstępie, przeradzają się w późniejszych częściach numeru w agresywne riffy, by na koniec zaskoczyć nas niezwykle delikatnymi partiami solowymi. Fani ostrzejszych brzmień (a nawet growlu) od razu zwrócą uwagę na świetny „Cobwebs”, czy potężny „Dead Ringer” z zabójczą sekcją rytmiczną (brawa dla Adama Łukaszka oraz Bartka Turkowskiego). Nie można także pominąć chwytliwego i bardziej piosenkowego „New Made Man”, w którym najbardziej urzekł mnie wokal Maćka Kosińskiego (niesamowity refren!). Jak już jesteśmy przy bardziej melodyjnych i otwartych formach to warto wspomnieć o stonowanej stronie albumu. „Numb” to świetna, akustyczna kompozycja z charakterystycznym, nieco folkowym tłem, który od połowy numeru nabiera marszowego pędu. W nieco szybszym „Bruises” oprócz akustycznej otoczki usłyszymy także niezwykłe partie klawiszowe w wykonaniu Zbigniewa Szatkowskiego. To co najbardziej charakteryzuje „Harvest Moon” to bardzo płynna zmiana atmosfery utworu, która zależna jest od tego jak budowane jest napięcie w tekstach, co bardzo dobrze słychać w „First Felt Pain” z wgniatającą fotel sekcją gitarową (niezawodny duet Kaczmarek-Salamonik) , kapitalnym „Coda” (z genialną melorecytacją) , czy równie zaskakującym „Ember Night”, który najbardziej pokazuje tą niezwykłą różnorodność na trzecim krążku Votum. Nie bez powodu na sam koniec zostawiłem „Steps In The Gloom”, to po prostu genialny, napiętnowany sporą dawką emocji utwór. To mroczna i zagrana z ogromną lekkością kompozycja, uzupełniona wspaniałymi akordami i i rewelacyjnym solo na gitarze.

    „(…) Come now, it’s time to let this go
    Yes, we’re going to be alright now (…)”

    Wielkie oczekiwania i równie wielkie obietnice. Czy spełnione? Chłopaki z Votum nie przesadzali, wydali najlepszy album w swojej dyskografii. Mamy dojrzałą i chwytającą za serce historię, rewelacyjne i dopracowane w każdym calu kompozycje, a także profesjonalną realizację. Jednak to co najbardziej mnie urzekło to sposób, w jaki panowie targają emocjami słuchacza. Kompozycje nie są długie, ale bardzo rozbudowane pod kątem aranżacyjnym. Poza tym utwory mają w sobie masę przestrzeni i nawet te bardziej agresywne momenty są niejednokrotnie wyciszane stonowanymi melodiami. Ten wyraźne nakreślony i zamierzony muzyczny kontrast idealnie odbija się na lirycznej stronie „Harvest Moon”, co jest największym plusem tego wydawnictwa. Czy są jakieś minusy? Koniec końców nie jest to żadna rewolucja w światku prog metalowym, to po prostu kapitalnie nagrany krążek, do którego będziemy wracać niejednokrotnie.

    Tytułowy księżyc objął mnie swoim światłem i nie chce mnie wypuścić… Na pewno kiedyś wrócę, ale w tej chwili nie jestem gotowy, jeszcze trochę pobędę w jego blasku…

    „Whenever winds blow, arms will hug
    And it’s warm again”

    5/5

    Łukasz 'Geralt' Jakubiak środa, 13, luty 2013 14:48 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Metal Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.