Crossroad

Oceń ten artykuł
(31 głosów)
(2007, album studyjny)
1.
 (a) Overture
 (b) Once Upon a Time (8:21)
2. Sunrise (9:17)
3. Crossroad (7:57)
4. Nothing (3:42)
5. Temptation (4:40)
6. Escape (10:30)
7. Still got my Faith in You (4:02)
8. Solution (7:26)
9. Nothing Comes Everything (8:06)
10. Final (13:00)

Czas całkowity: 77:01
- Vartan Mkhitaryan ( lead & backing vocals, guitars, percussion )
- Alexey Bildin ( basses, backing vocals, saxophones )
- Oleg Sergeev ( keyboards, backing vocals )
- Andrey Golodukhin ( drums, backing vocals )

1 komentarz

  • Paweł Tryba

    Przystępowałem do słuchania tej płyty z pewną tezą - żeby nie wiem, jak zespół Szarlotka się starał - szarlotki mojej Babci nie przebije. Po prostu nie ma prawa i już! Zdania nie zmieniłem. Tym niemniej - deser przygotowany przez czwórkę Rosjan pałaszowałem z dużym apetytem.

    Właśnie - sam rodowód muzyków mógł stanowić pewien sygnał ostrzegawczy. Dobrymi muzykami poszczególne kraje obdzielone są w miarę równomiernie, ale słowiańscy wokaliści śpiewający po angielsku częstokroć kaleczą mowę Szekspira akcentem. Taki już urok naszych języków. Tu - pierwsze pozytywne zaskoczenie. Vartan Mkhitaryan śpiewa fachowo i czysto, bez naleciałości typu 'Taryfy syberyjskie'. Nie rozumiem tylko, dlaczego uparł się na śpiew niemal wyłącznie spokojny i melancholijny, skoro nie musi. Naliczyłem na płycie raptem dwa momenty, kiedy pan wokalista śpiewa bardziej zadziornie - nie musi się ich wstydzić. Gdyby Mkhitaryan częściej sobie tę 'krainę łagodności' odpuszczał - Szarlotka nie byłaby przesłodzona. Śpiewak z dużym znawstwem obsługuje też gitarę. Jego partnerzy prezentują równie solidny warsztat, a miłym dodatkiem do obowiązkowego w takim graniu zestawu: gitara, klawisze, bas, perkusja - są partie saksofonu.

    Ustaliliśmy, że Apple Pie brzmi profesjonalnie. A co gra? Solidnego neoprogresywnego rocka - na poziomie nie odbiegającym od światowego. Jak można zauważyć, patrząc na spis utworów, Rosjanie nie boją się rozbudowanych form. Naprawdę urokliwe, melodyjne fragmenty przeplatają się z typowymi popisówkami z cyklu: 'ależ my jesteśmy sprawni technicznie'. Tego im nie odmawiam - ale w tych fajerwerkach nie zawsze jest obecna myśl kompozytorska. Nie jest to zjawisko nagminne, w większości przypadków utwory rozwijają się płynnie. Czasem jednak ta płynność zamienia się w lanie wody. Pierwsza ścieżka na płycie składa się z dwóch całkowicie osobnych fragmentów, nie ma między nimi żadnego połączenia. Najpierw balladowy wstęp, po nim zaś gąszcz nadmiernie pogmatwanych dźwięków. Uczciwiej byłoby Once Upon A Timei Overtureumieścić osobno. Z drugiej strony mamy tu udany utwór instrumentalny - Nothing Comes Everything, przykład jak wyprowadzać z siebie kolejne motywy. Apple Pie w partiach instrumentalnych puszcza czasami do słuchacza oko. W połowie Solution mamy wyciszenie niczym z Moonchild King Crimson, w Escape klawisze grają bardzo floydowskie solo.

    Poza charakterystycznymi dla progrocka rozbudowanymi formami mamy też na Crossroad kilka tradycyjnych piosenek, bardzo przytomnie umieszczonych w samym środku. To pozwala słuchaczowi złapać oddech. A i w radio mogłyby te utwory porządzić. Nothing to wręcz pościelowa ballada, z dostojnymi solówkami saksofonu i gitary. Z jednej strony przywodzi na myśl 'Another Day' Dream Theater, z drugiej - tę lepszą odsłonę popu z lat 80-tych, Englishman In New York Stinga na przykład. Następujące zaraz potem Temptation jest dokładnie takie, jaka powinna być prawdziwa pokusa - gorące. To prawdziwy, bujający funk. Alexey Bildin dmie w saks aż miło, na trąbce gościnnie wspomaga go niejaki Alexander Mamontow a drapieżnie śpiewającemu Mkhitaryanowi wtóruje chóralnie zwielokrotniona Anna Sidorenko. Michael Jackson, gdyby jeszcze miał siłę śpiewać, mógłby wziąć Temptationna warsztat bez żadnej ujmy. Powolna ballada Still Got My Faith In You podszyta jest bluesem, a Sidorenko w tle tym razem imituje chór gospel. Temat wokalny pierwszej kompozycji pojawia się też w finale - taka klamra to też progrockowa tradycja.

    Ma to uzasadnienie tym bardziej, że teksty układają się w opowieść o przezwyciężaniu słabości, wychodzeniu z dołka, zawierzeniu Bogu i ukochanej osobie. Na kilometr bije z tych liryków grafomania, próby zabawy językiem angielskim (np. dzięki podobieństwu słów 'got', 'God' i 'good' w Still Got My Faith...) mieszają się z żenującymi ortograficznymi i gramatycznymi 'bykami'. Ale co ja na to poradzę, że podoba mi się takie pozytywne przesłanie? Niech sobie Steven Wilson, Daniel Gildenlow czy Mariusz Duda cierpią za miliony - dla równowagi muszą istnieć i pocieszyciele!

    W kierunku Apple Pie padają zarzuty o ściąganie ze Spock's Beard i nie są one bezpodstawne. Fascynację Kalifornijczykami daje się wyczuć od razu. Apple Pie brak nieco lekkości, jaką ma zespół Nicka D'Virgillo. Myślę, że ta przyjdzie z czasem. Tu i tam kłania się Dream Theater, może odrobinę Ajalon. Ci akurat Rosjanie bardzo cenią dokonania Amerykanów. Czy czerpanie garściami od innych dyskwalifikuje Apple Pie? W mojej opinii - absolutnie nie! Rosyjski kwartet nagrał kawał porządnej, radosnej muzyki, zdecydowanie do wielokrotnego słuchania. Może nie od razu, bo 77-minutowy album dwa razy pod rząd mógłby znużyć. Ale już następnego dnia - z przyjemnością. Na razie - 3,5/5, ale następna płyta Apple Pie może nas miło zaskoczyć.

    Paweł Tryba sobota, 04, październik 2008 03:29 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Neoprogresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.