Jestem pod wrażeniem tej bardzo dobrej płyty, która definitywnie zdeklasowała swoją poprzedniczkę. Klimat typowo albionowski, nawiązujący do stylistyki sprzed 12 lat, czyli z okresu albumu Albion. Ale... Właśnie. Zdecydowanie poprawiło się brzmienie grupy i produkcja albumu. Słychać, że nad dźwiękiem pracowali sami specjaliści, a i muzycy podciągnęli się w 'obsłudze' swoich instrumentów. Wszystko to razem wzięte sprawia, że koło Broken Hopes nie można przejść obojętnie. Progarchives pisze, że jest to rock neoprogresywny. Ja uważam, że to po prostu art rock z nieznacznymi i delikatnymi nawiązaniami do neoproga (zwłaszcza do wczesnego Marillion). Muzyka jest utrzymana w bardzo spokojnej tonacji, niezwykle melodyjna i wyciszająca. Partie instrumentów wyważone i przemyślane. Podobają mi się zwłaszcza gitarowe solówki Jurka Antczaka, które momentami nasuwają mi na myśli poczynania Nicka Barretta, a momentami nawet Davida Gilmoura. W sprawie wokalu dałem się troszkę zrobić w konia. Z początku myślałem, że śpiewa to Ania Batko, a okazuje się, że jednak nie. Stwierdzam więc bez bicia, że Kasia Sobkowicz-Malec ma bardzo podobny głos do poprzedniczki. Na koniec jeszcze dwa słowa o małym smaczku - otóż tu i ówdzie pojawiają się ciche, prawdopodobnie celowo umieszczone w muzycznym tle, saksofonowe solówki a la Candy Dulfer (w tym spokojniejszym wydaniu).
Marcin Wójcik poniedziałek, 15, grudzień 2008 20:34 Link do komentarza