Spirit

Oceń ten artykuł
(5 głosów)
(2010, album studyjny)
Disc 1

1.     Solomon's Bridge     (9.48)
2.     Sky Path West     (8.23)
3.     Freedom     (6.56)
4.     Flight     (7.27)
5.     Oberon's Folly    (9.10)
    1. Puit d'Amour (Cole, Bronski, Sommerville)
    2. Lady Muck (Jenny Newman)
6.     Here & Now     (6.39)
7.     Spirit     (11.41)

Czas całkowity:    60:04
    
Disc 2

1.     Morning Light   (Bonus-DVD Live at Milton keynes, 24th July 2009)    (5.05)
2.     New Life     (5.09)
3.     Sky Path West     (8.41)
4.     Oberon's Folly    (10.57)
    1. Puit d'Amour
    2. Lady Muck
5.     Ducks On The Pond     (4.18)
6.     Chicken Train     (7.19)
7.     Here & Now    (14.56)
    1. Pete's Solo
8.     Cheyenne     (6.59)
9.     Freedom     (7.51)
10.     Flight     (9.10)
11.     Sacred Run     (6.39)
12.     Brave New World     (10.54)

Czas całkowity:    97:58
- Andy Glass ( guitar)
- Jenny Newman ( Fiddle)
- Pete Hemsley ( drums)
- Robin Phillips ( bass)
- Steve McDaniel ( keyboards)
Więcej w tej kategorii: « Silent Dance

1 komentarz

  • Wojtek Ludwig

    4 albumy w ciągu 30-u lat istnienia to niewiele. Może dlatego wcześniej nie znałem tej grupy. Znalazłem ją wśród wykonawców najbliższego festiwalu Night Of The Prog w niemieckim Loreley i to zadecydowało o sięgnięciu po krążek 'Spirit'. Solstice należy do 2-ej ligi brytyjskiego neo-progressiwu. Zaczynali razem z Marillion, Pallas, Twelfth Night i Pendragonem ( Marillion i Solstice mają nawet wspólne korzenie: zespół Electric Gypsy w którym grali Mick Pointer i szef Solstice Andy Glass). No niestety, koncerty ze sławniejszymi kolegami nie pomogły w karierze tej grupie. Pierwsza płyta 'Silent Dance' ukazała się dopiero w 1984 roku. Solstice byli neoprogowymi hippisami, a na ich koncertach czuło się słodkawy zapach świec. Kobiecy wokal, skrzypce, gitara trochę w stylu Steve Rothery'ego, umiarkowane tempo utworów - to wizytówka Solstice w tamtych czasach. Ówczesna wokalistka Sandy Leigh śpiewała jak Jon Anderson, stąd porównania do grupy Yes. Nawet fachowcowi z radia BBC zdarzyło się mylnie zaprezentować utwór 'Find Yourself' jako odpad z yesowskiego '90125'. Następny album 'New Life' Solstice nagrali po 9-u latach. W międzyczasie nastąpiły oczywiście roszady personalne. W składzie grupy pojawił się nawet założyciel Jethro Tull - perkusista Clive Bunker (3 płyta 'Circles', rok 1996). W marcu 2010 ukazał się 'Spirit'. Wśród muzyków są weterani - gitarzysta Andy Glass i perkusista Pete Hensley. Pozostała czwórka gra w zespole od 8-u lat. Są to: charyzmatyczna wokalistka Emma Brown, śpiewająca skrzypaczka Jenny Newman, basista Robin Phillips i klawiszowiec Steve McDaniel. 7 utworów i godzina grania.

    01 - Solomon's Bridge - pierwsze 10 minut przed nami. Akustyki w postaci skrzypiec, gitary i fortepianu kapitulują już w 2-ej minucie. Elektryczna gitara Glassa informuje z kim mamy do czynienia. Leniwie dłubane dźwięki mieszają się z mocniejszymi riffami. W środkowej części zaczyna swą opowieść Emma Brown (Mostly Autumn). No tak, ale jednak może ten utwór jest za długi?

    02 - Sky Path West - zaczyna się wreszcie coś dziać. Wybity rytm (stary Genesis), trochę jazzująco, prawie jak crossover-jam-band (gitara a'la Jeff Beck), fajny mix skrzypiec z wokalem.

    03 - Freedom - perkusyjny kawałek z etnicznymi chórkami. Jakby koncertowa zapowiedź, słychać publiczność. Hippisiarstwo- tradycja Solstice sprzed lat, jako żywo. Możemy się pokołysać, skrzypeczki pogrywają po irlandzku. Luzactwo totalne.

    04 - Flight - najbardziej rockowy numer na płycie. Gitara zawodzi, pachnie trochę Zeppelinem (gdyby nie te skrzypce). W środkowej części wokalistyczna akrobatyka wzięta z Yes. Zaraz po tym ostra jazzrockowa jazda w mid-tempo. Jest coraz lepiej.

    05 - Oberon's Folly - dwuczęściowa mini suita. 'Puit d' Amour' to opracowanie utworu nowofalowej grupy Bronski Beat z lat 80-ch. Tu, jako podniosła pieśń jakby wzięta z celtyckiego folkloru. Drugą, instrumentalną część 'Lady Muck' skomponowała grająca na skrzypcach Jenny Newman. Robi się jak na M.Flatley's 'Lord Of The Dance'. Dla mnie bomba.

    06 - Here & Now - powraca ostra gitara. Podobieństwo do 'Flight' jednak wolniejsze tempo, stąd intensywność działania muzyki inna. Wschodni motyw leniwie się sączy. Finał należy do skrzypiec.

    07 - Spirit - tytułowy i najdłuższy (11:40) numer. Solstice jest blisko tego co robi Clannad. Fajne gitarowe solo (Robin Trower) zespołowego 'szamana' Andy Glassa ratuje to trochę nudnawe dziełko.

    'Spirit' może nie jest najlepszą pozycją w dyskografii Anglików, ale tak właściwie to nie mogę się do niczego przyczepić. Może początek i koniec płyty jest przydługi, ale po 14-u latach przerwy Solstice chciał z pewnością dać fanom jak najwięcej chwil przyjemności obcowania z ich muzyką.
    No tak - o ważnej rzeczy bym zapomniał: jest jeszcze dodatkowy krążek DVD z bardzo dobrym koncertem w aktualnym składzie, nagranym w 2009 roku. Można tu znaleźć wszystkie klasyki grupy, która w znakomitej formie, pełna energii, zachęca do zobaczenia siebie na żywo. Dźwięk jest dobry, może nie super profesjonalny obraz, ale jako dodatek w cenie jednej płyty nie razi.

    Wojtek Ludwig czwartek, 12, sierpień 2010 12:32 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Neoprogresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.