Missa Atropos

Oceń ten artykuł
(749 głosów)
(2010, album studyjny)
01. Mass For Atropos I (01:43)
02. Defense Mechanism (06:29)
03. I Was Never Here (03:09)
04. Snail (03:35)
05. River (05:36)
06. Mass For Atropos II (02:37)
07. Missa Atropos (08:25)
08. She´s Awake (03:41)
09. Vera (07:22)
10. Will to Live (03:06)
11. Mass for Atropos III (01:39)
12. Splendid Isolation (08:33)
13. An Audience (02:53)
Jan-Henrik Ohme - vocals
Jon-Arne Vilbo - guitars
Thomas Andersen - keyboards
Mikael Krømer - violin, additional guitar
Kristian Torp - bass guitar
Lars Erik Asp - drums
Więcej w tej kategorii: « Night A Night At Loreley »

1 komentarz

  • Krzysztof Baran

    Święte wody poczerniałych mórz
    Zatoka oddzieliła ciebie i mnie
    Jej cienie jak zawodzenie
    Jak pies chwytający własny ogon

    Piękno stworzenia jest tu obce
    Samotność jest twoją ulgą
    Słońce przenika ścianę
    Wąż zwinięty we śnie
    Szmer drzew

    Przyrzekłeś, że wrócisz
    Pozostali są piekłem
    i niebo jest piekłem
    to moja własna samotna opowieść
    to mechanizm obronny


    Samotny pośród murów latarni, uwięziony na skalistym brzegu. Wszystko po to, by spotkać ją - majestatyczną i bezwzględną boginię. Chce uciec od życiowego zgiełku i kłamstw, zamknąć się sam z sobą i wystawić wątłą nić życia dla Niej - wielkiej Atropos. Bo tylko w ten sposób ma szansę do niej dotrzeć. Tylko tak może uciec od tego, co Go przeraża. Od ludzi i własnego siebie. Uciec od siebie, by... poznać siebie.

    Bogini Atropos w Mitologii Greckiej to postać niezwykła. Piękna i sroga, majestatyczna a jednak mroczna, pani losu i przeznaczenia. Postać, która wyznacza kres ludzkiego istnienia. A gdy on nastaje przecina wątłą nić życia wielkimi nożycami. Jest najstarszą z trzech sióstr, zwanych Mojrami (Kloto, Lachesis i Atropos), będących córkami potężnego Zeusa i pierwszej jego żony, Temidy. Chęć ujrzenia jej postaci prowadzi do samotności. Wymaga zerwania wszelkich więzów z dotychczasowym życiem i przyjęcia trybu pustelniczego życia, nierzadko będącego wynikiem frustracji.

    Zespół Gazapcho od kilku lat wprowadza nas w stany emocjonalne, zawieszone pomiędzy dwoma skrajnymi światami. Na albumie 'Night' znaleźliśmy się pomiędzy jawą a snem, gdzie senne imaginacje mieszały się z życiowym realizmem. Ubiegłoroczny album 'Tick Tock' zabrał nas na pustynię dosłownie i w przenośni. Znaleźliśmy się w samym środku piaskowego bezkresu, bez środków do życia, zdani na łaskę losu. Przeżywając z bohaterami emocjonalne rozterki mogliśmy sobie uzmysłowić jak bardzo nasze istnienie zależne jest od wewnętrznej kontroli nad samym sobą. Tytuł najnowszego albumu 'Missa Atropos' muzycy Gazpacho tłumaczą jako grę słów. Missa Atropos równać się ma pojęciu mizantropia (czyli niechęć do rodzaju ludzkiego łącznie z samym sobą) i zmusić nas do refleksji nad sensem życia jakie przeciętny człowiek prowadzi na ziemi.

    Muzykę zespołu Gazpacho do znudzenia porównuje się do Marillion ery Hogartha, Sigur Rós, Radiohead, Porcupine Tree sprzed lat... Owszem, bez problemu dostrzeżemy tu wszystkie te wpływy, podobnie jak i zapewne kilka innych, ale szufladkowanie, moim zdaniem, w stosunku do Norwegów jest co najmniej nieeleganckie. Gazpacho na kliku ostatnich albumach udowodnili, że mają swój niepowtarzalny sposób na muzykę. To coś więcej niż tylko muzyka rockowa. Ich dzieła poparte są tematami koncepcyjnymi, które stają się dla nas zachętą do zbliżenia się do własnej duszy. Co za tym idzie, odnalezienie słabostek i niedoskonałości człowieka, który idąc przez życie potyka się o kłody, które raz po raz rzuca sam sobie pod nogi. A jednak mimo wszystko, to także próba pokazania naszej siły woli, nad którą, choć z mozołem czasem potrafimy zapanować, by wyjść z opresji. Siłą muzyki Gazapcho jest bardzo wyjątkowe brzmienie, w którym zespół tak wykorzystuje typowe instrumentarium rocka, że buduje za jego sprawą niesamowitą atmosferę, która wrażliwego słuchacza potrafi powalić na kolana. Wszystko to podkreślają smutne, opływające melodyjną poezją partie skrzypiec (Mikael Kromer) oraz wyjątkowa barwa głosu wokalisty zespołu, Jana Henrika-Ohme. Gitara nie wysuwa się tu nachalnie na czoło. Jeśli już Jon-Arne Vilbo gra jakąś partię solową, to w taki sposób by była ona częścią owej, niesamowitej atmosfery. Atmosfery, którą buduje także umiejętne wykorzystanie rozmaitych instrumentów klawiszowych (Thomas Andersen). Od nowoczesnych keyboardów, przez pompatyczne organy po subtelne pianino. Rytm chwilami leniwy, chwilami dość energiczny i bardzo zmienny potrafi zahipnotyzować (Kristian Torp - gitara basowa, Lars Erik Asp - perkusja). Czy to rock atmosferyczny? Myślę, że to ładne określenie.

    Wiara i miłość odeszła wraz z Twoją chorobą
    Martwe drzewa wiśni
    Szepczą o swej słodyczy
    Jeśli nigdy nie przyjdziesz nas zobaczyć
    nigdy, nie wlejesz jej do swojej duszy

    Albumu 'Missa Atropos' nie można dzielić na poszczególne utwory. Tak jak każdy obrzęd czy msza, jest to jedna, duchowa całość. Choć z dziennikarskiego obowiązku trzeba zauważyć fragmenty brzmiące bardziej rockowo, przypominające poprzednie albumy ('River', 'Missa Atropos', 'Vera', 'An Audience'), stanowiące jak gdyby najbardziej wyraziste części mszy. Obok nich jest kilka spokojnych, zagranych z bardzo poetyckim rozmachem kompozycji ('I Was Never Here', 'Snail' czy 'Splendid Isolation'), zagłębiających nas w duchowe sfery obrzędów. Są także krótkie miniaturki ('Mass For Atropos I, II, III', 'She's Awake') z pozoru najbardziej spokojne i stonowane, a jednak to punkty kulminacyjne mszy, podczas których dusza samotnika sięga kapłańskich obrzędów.

    'Missa Atropos' to album, z którego nie zaczerpnie się przyjemności słuchając wyłącznie muzyki. Obok niej trzeba zagłębić się w sferę filozoficzną albumu. Słuchanie samej muzyki może nawet znużyć słuchacza. Tylko poprzez zrozumienie całego konceptu słuchacz zrozumie sens całego dzieła Norwegów. Płyta ta nie zawiera ani jednego fragmentu, który mógłby stać się wizytówką popularyzującą ją w sposób, jaki znamy powszechnie. Nie ma tu typowo radiowego utworu, można nawet zaryzykować stwierdzenie, że nie ma tu ani jednego utworu. Ta płyta to obrzęd, to msza, która ma sprawić, że pochylimy się nad własnym istnieniem. Nad tym, w jaki sposób postrzegamy swoją jednostkę w świecie przepełnionym cywilizacyjnymi bajerami, pędem do sukcesu. Czy na pewno się w nim dobrze czujemy? Czy aby nie pragniemy odciąć się od całego tego zgiełku, zaszyć się w samotnej latarni i przeżyć spotkanie z własną duszą, oraz z nią - panią Atropos. Przynajmniej od czasu do czasu warto jest udać się na taką duchową, wewnętrzną mszę. To bardzo wartościowe!

    Opowiedz to rozgwieździe
    Opowiedz to duszom, nieznajomemu
    Niech wszyscy wiedzą
    Zakończ tę lekcję ciszy
    Jej oczy pełne spływających łez naprzeciw Ciebie

    Więc
    Odkryłeś i widziałeś piękno
    Opowiedz to duchom, wrogowi
    Przejmij kontrolę
    Jej oczy naprzeciw Ciebie mówią:
    'Sprzedałeś swe imię'


    Nie jest to płyta, która powaliłaby mnie tak jak 'Night' czy 'Tick Tock', niemniej jednak to udane wydawnictwo.
    Ocena 4,5/5

    Krzysiek 'Jester' Baran
    Tłumaczenie tekstów: Dariusz 'Ivo' Laskowski

    Krzysztof Baran poniedziałek, 21, luty 2011 00:16 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Neoprogresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.