Ode To Echo

Oceń ten artykuł
(15 głosów)
(2014, Album Studyjny)

1.     "Garden of Hedon"       6:57
2.     "Misantrog"       10:00
3.     "Crowbone"       7:22
4.     "I Am I"       8:15
5.     "The Grey Hills"       4:47
6.     "Porpoise song"       3:37
7.     "Panegyric"       4:11
8.     "Ozymydias"       8:12

Czas całkowity: 53.21


    Carl Groves – lead vocals
    Susie Bogdanowicz – lead vocals
    Jon Davison – lead vocals
    Alan Shikoh – electric and acoustic guitars
    Steve Babb – bass, keyboards, backing vocals
    Fred Schendel – keyboards, steel guitar, backing vocals
    Aaron Raulston – drums

Production:

    Steve Babb – producing
    Bob Katz - mastering

Additional musicians:

    Walter Moore – lead vocals
    Michelle Young – backing vocals
    Randy Jackson - guitar
    David Ragsdale - violin

Więcej w tej kategorii: « Live At Nearfest

1 komentarz

  • Paweł Caniboł

    Pierwsze dźwięki i… uśmiech na mojej twarzy.

    Obecnie tworzona muzyka progresywna, szczególnie ta określana mianem „neo-progresywnej”, staje się mało oryginalna. Niestety. To fakt, choć stworzony przed chwilą przeze mnie. Niestety, powtarzalność spowodowana również mnogością pojawiających się co krok podobnych zespołów trochę podsyca we mnie jakąś dziwną panikę, że nigdy tego wszystkiego nie przesłucham, nigdy nie poznam… A przecież to wymaga poznania! W dobie Internetu, gdzie muzyka jest na wyciągnięcie ręki, a artyści podsyłają za darmo swoje twory, mamy dostęp do wszystkiego i właśnie tego też słuchamy. Niestety, wśród wspomnianego „wszystkiego” mamy więcej gorszej muzyki, niż tej zasługującej na uwagę. „Ode to Echo” zespołu Glass Hammer jest w mniejszości, a co za tym idzie polecam każdemu, kto choć odrobinkę lubi oldschoolowego progrocka!

    Glass Hammer wypuściło nową płytę – już czternastą studyjną, a jako że kiedyś została przez kogoś okraszona tagiem zawierającym ten nieszczęsny jak dla mnie przedrostek „neo”, niezbyt entuzjastycznie byłem do całości nastawiony. Zwyczajnie ów gatunek zbyt często się już pojawia, a ja sam złapałem się na tym, że zaczynam go unikać. Szczęście w tym wszystkim stanowi fakt, że ten ktoś fatalnie się omylił, bo „Ode to Echo” absolutnie nie prezentuje muzyki neoprogresywnej. Płyta powstała w tym roku (2014), ale sama w sobie jest wiernym nawiązaniem do tradycyjnych, progresywnych brzmień poszczególnych instrumentów i kompozycji utworów (tak, jest również przykładem klasycznego rocka symfonicznego). Całość przypomina nieco YES, ale nie można się temu dziwić, gdyż ów zespół dzieli od 2012 roku z Glass Hammer wokalistę (Jona Davisona). To jednak nie jest przekonywujący argument. Z pewnością jest nim jednak sama muzyka.

    Jeśli o kwestii wokalnej mowa… Mamy tutaj szereg znakomitych wokalistów, którzy widnieją w książeczce jako „vocals” (nie liczę tych „backing vocals”): Carl Groves, Susie Bogdanowicz, Walter Moore, Michelle Young oraz wspomniany wcześniej Jon Davison. Imponujący skład! Tym bardziej, że przyjemnym urozmaiceniem jest słyszeć raz męski, raz żeński wokal (w moim przekonaniu ten drugi wypadł nieco gorzej, a szkoda, bo właśnie przez ten akcent postanowiłem zwrócić swe ucho w stronę GH).

    A sama muzyka? Od pierwszych dźwięków otwierającego album utworu „Garden of Hedon” wiemy na co się nastawić podchodząc do całości. W ucho wpadają od razu jazzowe akordy, a rytmiczne „połamańce” to chyba coś, co każdego ucieszy. Bo przecież cóż lepszego w progresywnej muzyce, niż nietypowe, zaskakujące i trudne technicznie rozwiązania? Tutaj jest ich sporo.

    Poszczególne utwory w większości są raczej długie, ponad pięciominutowe. Czasem wydają się wręcz zbyt przeciągnięte, ale gwarantuję, że nie ma tu powtarzalności i nudy. Liczne solówki (ach te organy hammonda…) są raczej ciekawe melodyjnie i nastrojowo. Szczególnie polecam pod tym względem utwór „Crowbone” – cudowna „gra nastrojów” - od bardzo mrocznego, poprzez chwile zwyczajnej nostalgii i smutku, a kończąc na… radości. Samego smutku jest na płycie trochę, ale z pewnością on nie dominuje.

    „Ozymandias” to zamykający album utwór. Zaczyna się barokowym intrem zbudowanym z przeplatających się dźwięków organów i gitary. Właśnie na ów motyw polecam zwrócić szczególną uwagę. Ogólnie utwór, jak z resztą płyta w całości, o czym wspomniałem, bardzo przypomina kompozycje tworzone przez Yes czy Emerson, Lake & Palmer.

    Album zawiera również cover. Mowa o „Porpoise Song”, w oryginale wykonywanym przez amerykański zespół The Monkeys. Tutaj został przerobiony na styl progresywy lat 70’ i nie brzmi już tak beatlesowsko, jak w oryginale. Fajnie, ale moim zdaniem zabieg zupełnie niepotrzebny, gdyż album sam broni się własną muzyką, a ten cover – najkrótszy numer na płycie – wydaje się nieco „ściśniętą” kompozycją, która w moim przekonaniu, aby nabrać tego właściwego wydźwięku, powinna być nieco bardziej rozwleczona.

    Podsumowując… Glass Hammer to zespół wybitny. Bez dwóch zdań. Szkoda, że w Polsce tak mało popularny. Patrząc na ich dorobek, aż trudno uwierzyć w to, że tak mało o nich słychać, zarówno w naszym kraju, jak i na całym świecie.


    Poproszę o dokładkę!
    Ocena: 8/10

    Paweł Caniboł czwartek, 06, listopad 2014 23:31 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Symfoniczny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.