Tortoise

Oceń ten artykuł
(3 głosów)
(2003, album studyjny)
1. Tortoise (5:25)
2. The New Moon (7:59)
3. Hindsight (3:33)
4. Radiation Part 1 (1:27)
5. Jemetrion (6:05)
6. Radiation Part 2 (1:16)
7. The Seagulls (5:53)
8. Hurt (1:47)
9. Tribulaton (7:03)
10. Spectrum of Colours (3:17)
11. Endgame (5:39)

Czas całkowity: 50:08
- Edo Spanninga ( flute, oboe, strings, organ, cello, vibe, Mellotron samples, Elka leslie )
- Eric Mulder ( acoustic and electric guitars, bass )
- Menno Boomsma ( drums )
Więcej w tej kategorii: Pilgrim »

1 komentarz

  • Paweł Caniboł

    Zespół Trion, czego można łatwo się domyślić z samej nazwy, to trio. Pochodzi z Holandii, a muzyka, jaką proponuje, to instrumentalny rock symfoniczny. Moim zdaniem w najlepszym tego słowa znaczeniu!

    W ręce biorę album o nazwie „Tortoise” (żółw) i, oprócz monstrualnego mechanicznego żółwia na okładce, rzuca się w oczy czcionka zupełnie podobna do tej, którą wykorzystał zespół Yes na swoim ponadczasowym albumie „Close to the Edge”. Płyta nagrana w 2003 roku w „Studio Harmsdobbe”, składa się z 11 utworów, a moje wydanie zawiera również dwa dodatkowe – bonusy. Jeden z nich to cover włoskiego zespołu Nova, jednocześnie jedyny utwór, gdzie słyszymy wokal (gościnny występ ). Moim zdaniem to jedyne, czego tej muzyce brakuje – wokalistów. Jednak nie przeszkadza to tak bardzo, ponieważ dostajemy dawkę naprawdę dobrego prog-fazz-symfonicznego grania. Ciekawość jednak budzi i intryguje mnie to, jak całość zabrzmiałaby będąc okraszona ścieżką wokalną.

    Muzyka ogólnie jest nastrojowa, raczej wolna i melodyjna. Świetne wykorzystanie organów Hammonda (choć tutaj zastępuje je melotron, ale brzmienie jak najbardziej wiarygodne), których jestem zwolennikiem, a które są tutaj dość często i dobrze słyszalne. Jednak, niestety, używane są głównie jako tło - nie mają raczej partii solowych. Niezmiernie jednak cieszy ich wykorzystanie, bo ostatnimi czasy tego instrumentu nie słychać już w nowszej twórczości progrocka, a wydaje się duszą tejże muzyki i nadaje jej retro charakter (momentami miałem wrażenie, że słucham rocka lat 70’).

    W ogóle mało tutaj solówek samych w sobie. Raczej zastępują je melodie grane przez różne instrumenty: dęte (da się słyszeć obój, flet), smyczkowe (wiolonczelę, altówkę, skrzypce) i gitarę, często akustyczną, nadającą muzyce charakter średniowiecznych pieśni (np. w utworze „Jemetrion”). Gitara elektryczna natomiast, często grająca melodie, szczególnie zasługuje na uznanie w utworze „Tribulation”. Zwykle jednak muzyka na albumie postępuje wszystkimi instrumentami równocześnie.

    Całość brzmi wspaniale, a muzyka sama w sobie z powodzeniem mogłaby zostać wykorzystana jako ścieżka dźwiękowa w filmie, ponieważ słuchając ich, na myśl przychodzą sceny i piosenki z filmów lat 80’. Ostatecznie sam nie wiem dlaczego, może poprzez ich uniwersalność, jednocześnie melodyjność i piękny klimat.

    A klimatem właśnie Trion prezentuje najlepsze, moim zdaniem, możliwości muzyki progresywnej w latach jej świetności i rozwoju. Jest tutaj melodyjność w najlepszym wydaniu oraz typowe, choć z rzadka słyszalne załamania rytmu, które bardzo lubię. Sam zespół nie kryje tego, jakimi twórcami się inspiruje. Łatwo można wychwycić podobieństwa do wspaniałych klasyków – zespołów: King Crimson, Camel czy Genesis.

    Nie mogę też oprzeć się wrażeniu, że niektóre melodie zawarte w albumie… Jakbym już gdzieś słyszał. Szczególnie utwór „Hurt” przypomina ponadczasowe „Dust in the Wind” zespołu Kansas. Kto nie wierzy, niech posłucha. Absolutnie nie jest to plagiat, a raczej nawiązanie (inspiracja) do ponadczasowej, pięknej muzyki tamtych czasów.

    Albumu nie da się jednak „rozebrać” na części pierwsze, ponieważ całość tworzy wspaniałą muzykę, gdzie przesłuchanie wybiórczo jednego utworu pozostawia niedosyt.

    Zespół Trion tworzy dokładnie to, co kocham w muzyce tego gatunku! Wspomniany wcześniej brak ścieżki wokalnej, która pewnie uświetniła by brzmienie całości, to jedyny moim zdaniem mankament. Może przydałoby się jeszcze trochę wirtuozerii solowych instrumentów… Ale muzyka, jaką dostajemy słuchając „Tortoise” okazuje się przebijać inne współcześnie powstające i tworzące zespoły z pogranicza rocka progresywnego. Praktycznie do tego stopnia, że nawet te, którym paradoksalnie niczego nie brakuje, powinny czerpać wzorce z twórczości zespołu Trion! Debiut Holendrów, jakim jest ta płyta, to strzał w dziesiątkę i z całą pewnością nie poprzestanę na „Tortoise”

    Jak dla mnie ocena końcowa to 4,5/5

    Paweł Caniboł piątek, 24, styczeń 2014 14:29 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Symfoniczny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.