Desolation Rose

Oceń ten artykuł
(11 głosów)
(2013, album studyjny)

 

01. Tower ONE - 13:39
02. Sleeping Bones - 4:16
03. Desolation Road - 4:00
04. White Tuxedos - 6:30
05. The Resurrected Judas - 8:24
06. Silent Masses - 6:17
07. Last Carnivore - 4:22
08. Dark Fascist Skies - 6:05
09. Blood Of Eden - 3:12
10. Silent Graveyards - 2:52

Czas całkowity - 59:37

Edycja specjalna zawiera dodatkowy dysk.

01. Runaway Train - 4:40
02. Interstellar Vibrations - 8:23
03. Lazy Monkey - 2:23
04. Psalm 2013 - 2:08
05. The Wailing Wall - 3:18
06. Badbeats - 5:22
07. Burning Spears - 3:13
08. The Final Era - 2:57

Czas całkowity - 32:24


- Roine Stolt – wokal, gitara
- Hasse Froberg – gitara, wokal
- Tomas Bodin - instrumenty klawiszowe
- Jonas Reingold – gitara basowa
- Felix Lehrmann – perkusja

 

 

Media

Więcej w tej kategorii: « Flower Power Islands »

1 komentarz

  • Gabriel Koleński

    Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, iż Flower Kings powracają do wysokiej formy. Po wydaniu "The sum of no evil" zrobili sobie pięcioletnią przerwę by wydać świetne "Banks of eden". Teraz panowie powracają po bardzo krótkiej przerwie. Jeśli chodzi o kwestie czysto formalne to nadal (mniej więcej od 2007 roku) utrzymuje się tendencja, by zespół nagrał na albumie jedną długaśną kompozycję i obudował ją kilkoma krótszymi. Skrajną postać takie podejście przybrało na "Banks of eden", gdzie obok 25-minutowego "Numbers" pozostałe utwory trwały średnio po 5 minut. W podstawowej wersji "Desolation rose" otrzymujemy rozbudowane "Tower one" oraz 9 innych, krótszych i dłuższych, zróżnicowanych piosenek. Podobnie jak w przypadku dwóch poprzednich, najnowszy album opatrzony został dodatkową płytą w limitowanej wersji. Tam znajdziemy bonusowe utwory, niejako oderwane od podstawowego zestawu, dzięki czemu ten ostatni zachowuje spójność.
    Co się dzieje w "Tower one" aż ciężko opisać, tyle tego jest przez całe 13 minut. Początkowo delikatny, po chwili szybszy wstęp, świetna sekcja rytmiczna, cudownie melodyjny refren, dużo ciekawych partii gitarowych, dłuższych i krótszych solówek, wzniosłe partie wokalne i instrumentalne, energia i zaangażowanie,dużo inteligentnie połączonych ze sobą przejść. W zasadzie to opisałem styl Flower Kings. Ale ta płyta cała właściwie taka jest, dlatego uważam, że Szwedzi trzymają bardzo wysoką formę. "Tower one" to oczywiście nie wszystko. Generalnie "Desolation rose" to zbiór zróżnicowanych utworów, ale utrzymanych w charakterystycznym dla zespołu stylu. Mamy tu zarówno bardziej dynamiczne utwory ("Tower one", "White tuxedos", "The silent masses" czy "Last carnivore"), jak i spokojne ballady ("Desolation road", The resurrected Judas", czy "Blood of eden"). Wszystkie utwory cechuje duży rozmach, piękne, właściwie PIĘKNE melodie, chwytliwe refreny i duża ilość partii instrumentalnych.
    Zdecydowanie dominują solówki gitarowe nad klawiszowymi, generalnie mam wrażenie, że Bodin trochę spasował na najnowszej płycie Flower Kings, nie wybija się tak często jak chociażby na poprzednim krążku. Wyjątkami są "Desolation road", gdzie fantastycznie uderzają hammondy i "Interstellar visitations" (utwór bonusowy, najeżony dobrze słyszalnymi partiami klawiszy). Odniosłem wrażenie, że Tomas Bodin na "Desolation rose" jest raczej bohaterem drugiego planu, tworzy wspaniały klimat, ale nie wychyla się bardziej niż ustawa przewiduje. Jak wspomniałem na całej płycie znajdują się świetne gitarowe solówki, różne, krótsze, dłuższe, mniej i bardziej skomplikowane, ale to trzeba usłyszeć. Na deser zostawiłem sobie sekcję rytmiczną. Jonasa Reingolda chyba nikomu przedstawiać nie trzeba, długoletni współpracownik Stolta, świetny basista. Felix Lehrmann też nie jest już debiutantem w zespole, bo zagrał na "Banks of eden" (oraz na towarzyszącej albumowi trasie). Uważam, że jest coś specyficznego w niemieckich perkusistach, umiejętność doskonałego trzymania nawet bardzo skomplikowanego rytmu i perfekcja w wykonaniu. Ordnung muss sein (słynne niemieckie przysłowie - "porządek musi być").
    Pewną nowością w twórczości Szwedów jest momentami dość mroczny jak na ich muzykę klimat. Posępność ta w mniejszym stopniu wyrażona została w muzyce (choć niepokojące dźwięki pojawiają się w "Sleeping bones", "White tuxedos" czy "Dark fascist skies"), w większym w tekstach. Ale tak to jest jak pisze się o problemach współczesnego świata. Nie jest wesoło. "So you dream of a new independence/ while they tighten the grip around your neck/ so the state has become the offender/ to a point where there's no turning back" ("Tower one"), "Walk a beaten track - knock on any door/ there are no glittering prices for you to score/ as if there was an hourglass where time was running out/ you hurry seeking shelter from an angry crowd" ("Desolation road") czy "Man-machine and predator comes in for the kill/ mother take your children underground/ black fog - dog eat dog/ howling at the rebels - soon enough you're dressed up in white" ("White tuxedos") to tylko przykłady. Często łapie się na tym, że słuchając tej płyty myślę sobie, jak dobrze posłuchać mądrych, wartościowych tekstów, artysty, który naprawdę ma coś do przekazania. Do tego duet wokalny Stolt - Froberg standardowo nie zawodzi, panowie oczywiście śpiewają inaczej (Stolt raczej ciepło, spokojnie, Froberg często wchodzi na wyższe rejestry, ma też mocniejszy, choć również zachrypnięty głos), ale obaj mają niezbędną interpretację, która wzmacnia przekaz tekstów i sprawia, że cały album ma niezwykle emocjonalny wydźwięk.
    Trzeba już kończyć, a tu jeszcze dodatkowa płyta została. Może uda się szybko. Trochę ponad pół godziny muzyki, dwa utwory z wokalem (prosty, ale wzruszający "Runaway train" z obowiązkową solówką na gitarze i żartobliwy (tudzież ironiczny) "Lazy monkey") i 6 instrumentalnych. Wyróżnię najdłuższy "Interstellar visitations" za budowanie nastroju, klimat i bogate brzmienie klawiszy oraz "The wailing wall", który w sumie jest długim gitarowym solem, ale za to jakim!
    Flower Kings nabrali rozpędu i warto to docenić (na przykład fakt, że nowy krążek panowie nagrali na żywo!). "Desolation rose" to trudna muzyka, wymaga skupienia i cierpliwości, ale oddaje wszystko z nawiązką. Oczywiście gorąco polecam tą płytę!

    Gabriel "Gonzo" Koleński

    Gabriel Koleński sobota, 11, styczeń 2014 13:21 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Symfoniczny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.